Tønder
„Po tym kraju nie da się jeździć!!!!”
Jednak jakoś dojechaliśmy do zamówionej przez internet kwatery. Nocleg wybierał W., z powodów… sentymentalnych. Mianowicie 17 lat temu, był tam na szkoleniu w duńskim oddziale swojej firmy. Oba oddziały (polski i duński) istnieją zresztą nadal, tyle że pod zmienioną nazwą. Koniec dygresji.
Kwatera była miła i cicha. Miała tylko dwie wady: jedna łazienka na całe piętro i cena. O ile pierwszą niedogodność można było przeboleć (byliśmy sami w gesthousie) o tyle druga była już trudniejsza do przeżycia. Dobiły nas jeszcze ceny w restauracji Bowler Inn (strona zniknęła) w Tønder gdzie pojechaliśmy się posilić. To był horror. Jedzenie było smaczne, jak najbardziej, ale cena była czterokrotnie większa niż w Polsce. No nic, pojedliśmy, zapłaciliśmy i „na kwaterę”.
Następnego dnia, po śniadaniu, wyruszyliśmy dalej. Początkowo w Tønder nie mieliśmy się zatrzymywać, ale po uzyskaniu informacji, że jest to jedno z najstarszych miast Danii, wstąpiliśmy na jego starówkę.
I wsiąknęliśmy. Domki ładne i stylowe, wokół słychać ptaki, a ruch na ulicach był tak „wielki”, że słychać było skrzypienie butów o jezdnię. Już właściwe wracając wstąpiliśmy do muzeum sztuki (Kunstmuseet I Tønder) przy Ratuszu. Początkowo nie chcieliśmy tracić na nie czasu (ani pieniędzy: 50DK/osobę), ale w końcu i nie straciliśmy czasu i wydaliśmy pieniądze. Nie straciliśmy czasu bo muzeum jest przebogate w wystawy stałe, a sezonowy pokaz mebli Hansa Wegnera, urodzonego zresztą w Tonder, był nad wyraz interesujący. Te meble były wprost wyśmienite – część z nich można było testować i Erynia wprost się w nich zakochała. Mniejsza o estetykę, ale ta ergonomia! Erynia, którą od paru lat solidnie łupie w kręgosłupie, doceniła ten aspekt. Nie tylko ona. JFK, który również uskarżał się na bóle wyżej wymienionej części ciała, wybrał krzesło autorstwa Wegnera do debaty z Nixonem. Od tego czasu miała się rozpocząć światowa moda na duński design (no dobra, wzornictwo). Ceny tych mebli też są na tyle duńskie, że nawet kurator wystawy przyznał w rozmowie z nami, że nie każdego Duńczyka na nie stać. Przekonaliśmy się o tym szukając informacji o Wegnerze na internecie – okazało się, że kładliśmy swoje cztery litery na fotelu o wartości 13661$. Niektóre z krzeseł, z lat 50. W. pamiętał, w gorszych kopiach, z lat 60. Kopiowanie dobrych wzorów ponoć jest chwalebne, ale…
W efekcie zwiedzanie Tønder zajęło nam ponad 4 godziny. Przyszedł jednak czas wyjazdu więc ruszyliśmy dalej do Rømø. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze w okolice Pałacu Schackenborg. Ponieważ jest on aktualnie zamieszkały przez rodzinę książęcą zwiedzać go można jedynie „w ograniczonym zakresie”. Ponieważ byliśmy tam w niewłaściwym momencie obejrzeć mogliśmy pałac jedynie przez bramę. Mogliśmy też przejść przez park – przeszliśmy.
Jaruto, pierwszy obrazek jest odnośnikiem do galerii. Ale na wszelki wypadek podaję link:
https://photos.app.goo.gl/bUapDsHyrGCSTt2x6
A obrazki gdzie? Jestem niecierpliwa.
A lubię Wasze reportaże; pozdrawiam