No to dojechaliśmy – jeziorko niewielkie, ale czyste i ciche(!), wokół gospodarstwa agroturystyczne, a i ceny pokoi niewielkie to zmieniliśmy zdanie i zamieszkaliśmy w pokoiku, a nie pod namiotem. Dodatkowym atutem takiej wymiany był kajak w cenie pokoju — „ile chcecie, kiedy chcecie” — no to chcieliśmy, gdy tylko nie nosiło nas po okolicy bliższej i dalszej.
Oczywiście nie ma róży bez kolców.
Pierwszą noc spędziliśmy wpięknym pokoju na piętrze, widok na jezioro i w ogóle pięknie…, ale ponieważ nie byliśmy wcześniej umówieni to następne noce mieliśmy przyjemność spędzać w pokoiku na parterze, naprzeciw kuchni, z oknem wychodzącym na schody wejściowe i altankę, w której oprócz obiadków odbywały się również „wieczorne turystów rozmowy” — niezbyt ciche, ale za to spacery (i nie tylko), te wieczorne (i nie tylko)…
…a porankami, zazwyczaj, jeździliśny po okolicy bliższej i dalszej. Odwiedziliśmy:
- Sejny — dobre miejsce na obiady (i kontakt z bankomatem).
- Trakiszki — piękny, stary dworzec kolejowy w stylu rosyjskim, ale śmierdziało szambem, że podejść się nie dało.
- Augustów — za dużo ludzi, żeby zatrzymać się na dłużej, ale okolice — Puszcza Augustowska — to zupełnie co innego. Te jeziorka w Puszczy…
- Gaładuś — jezioro na granicy, jeszcze nie obudowane daczami, chociaż pierwsza dacza „na warszawskich numerach” już jest.
- Lazdijai [pl: Łoździeje] — miejsce na zakupy, najbliższe litewskie miasto za linią graniczną.