Dzień wczorajszy zaowocował w Erynii nostalgią związaną z urokiem tego miasta. Chciałaby tutaj pobyć dłużej i/lub wrócić tu jeszcze kiedyś. Na osłodę (która tylko pogłębiła nostalgię) zwiedziliśmy jeszcze parę miejsc w Urfie. Zaraz po śniadaniu ruszyliśmy w kierunku Meczetu Ulu Camii z 1150 r. – niestety wnętrza były zamknięte i mogliśmy obejrzeć, w świetle dziennym, jedynie dziedziniec i cmentarz (kotów już na nim nie było). Po wykwaterowaniu ruszyliśmy w poszukiwaniu nawigacji GPS (w sklepie jednej z wielkich sieci światowych) i muzeów. Nawigacje i owszem były, ale żadnej nie udało się zmusić do współpracy z AutoMapą. Za to muzea były, i to nawet dwa, usytuowane prawie obok siebie w kompleksie muzealno-parkowym. Muzeum archeologiczne pokazywało przekrój przez osadnictwo ludzkie na przestrzeni 12000lat (no dobrze – trochę mniej bo skończyło na przełomie Rzymu, Bizancjum i wczesnego Islamu). To muzeum trzeba było obejrzeć szczególnie że nie obejrzeliśmy Göbekli Tepe, a w muzeum była jego kopia. (oryginał był zamknięty z powodu renowacji do 31.10.2017 – jedyna znaleziona przez nas informacja o tym fakcie umieszczona została na kartce papieru przyklejonej do wewnętrznej stronie szyby przy wejściu do muzeum)
Nie obejrzeliśmy również – i nigdy nie obejrzymy – innego archeologicznego stanowiska: Nevalı Çori. Zostało ono bowiem zatopione przy budowie tamy Atatürka na Eufracie. W muzeum była rekonstrukcja tego obiektu. Muzeum jest ogromne, zbudowane z polotem i wyobraźnią, a na dodatek wypełnione tak interesującymi eksponatami, że W. dostał amoku (fotograficznego też). Niedaleko pierwszego było drugie muzeum. To pokazywało mozaiki z czasów gdy miasto nazywało się Edessa. Znaleziono je przypadkowo przy kopaniu rowów pod wodociągi. To muzeum również trzeba było również obejrzeć, niektóre mozaiki robiły wrażenie trójwymiarowych, a wszystkich było niemało. Rozłożone są w wielkiej futurystycznej hali w formie odwróconego spodka, po której zwiedzający chodzą po przeszklonych podestach, mogąc podziwiać mozaiki po obu stronach podestu (i pod nim). W. żałował, że mozaiki nie były wilgotne – susza przygasza kolory. Rekonstrukcje mozaik w formie wizji artystycznych podziwiać można było i na ścianach – te miały kolory ostrzejsze. Z dużą przykrością opuszczaliśmy muzea, szczególnie że na dworze ukrop lał się z nieba (według prognozy 38C° w cieniu, a zarówno samochód jak i my cienia nie doświadczyliśmy aż do Harranu – „miasteczka” przy granicy z Syrią, sięgającego swą historią czasów starotestamentowych. Miasto to, ponoć najdłużej stale zamieszkane na świecie, kiedyś było duże, otoczone murem i miało z jednej strony twierdzę (ruiny w restauracji), a z drugiej największy w swoich czasach, i zarazem jeden z najstarszych w Turcji, meczet (ruiny niedostępne, ogrodzone drutem kolczastym). W każdym razie, z zewnątrz i z oddali zdjęcia robić można było. Znacznie bliżej podejść można było do glinianych domów budowanych w kształcie ula., a pomogła nam w tym (nie za darmo) kilkunastoletnia dziewczynka, która wyszła z domu przy którym znaleźliśmy jedyny cień w obrębie murów. Dziewczę nie tylko oprowadziło nas po rodzinnym gospodarstwie, ale i po okolicznych budowlach – jedna była oznaczona jako centrum kultury, miała wyrwaną bramę i pustki w środku. Za to przy twierdzy upolowali nas panowie z biletami (5TRL/os.), które nic nie dawały, ale za to pomachaliśmy nimi przed nosem innemu panu, który oczekiwał od nas zapłaty za obejrzenie obejścia przygotowanego „pod turystów” (według panów z biletami miały być one ważne i tam). Przy okazji oglądania wnętrza „typowego domu Harran” W. rzuciły się w oczy kilimy z jakimś takim znanym motywem. Generalnie Harran nie pozostawił w nas wielu pozytywnych wrażeń, raczej przygnębienie i niesmak. Spece od PR zrobili dużo by rozreklamować tę osadę, a na miejscu widać głównie siatki ogrodzeniowe, zakazy wstępu oraz wygłodniałych pieniędzy Turków – i dzieci, i dorosłych.
Wściekły (jak dla nas) ukrop przyspieszył nasz wyjazd z Harranu do Mardinu. W takiej temperaturze oczy zamykały się W. po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów – nie chcieliśmy używać klimatyzacji, zresztą „na zasypianie” nie pomagała – więc co jakiś czas stawaliśmy przy stacjach paliwowych, a raz nawet kupiliśmy wyśmienite pieczywa w przystacyjnej piekarni. Napiliśmy się tam również gorącej tureckiej herbaty – to prawie obowiązek – a przy okazji dostaliśmy jeszcze regionalne ciastka na kruchym spodzie posypane makiem i kruszonymi orzechami, i jakimiś przyprawami. Dobre były.
Muzea w Urfie i Harran
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- Erynia - Salamina i Famagusta
- w. - Poręba Wielka – kościół, remiza i pałac
- w. - Nikozja
- Pudelek - Salamina i Famagusta
- Pudelek - Salamina i Famagusta
- Pudelek - Nikozja
- Krzysiek - Poręba Wielka – kościół, remiza i pałac
- w. - Poręba Wielka – kościół, remiza i pałac
- Krzysiek - Poręba Wielka – kościół, remiza i pałac
- MałgosiaW - Salamina i Famagusta
- Erynia - Salamina i Famagusta
- MałgosiaW - Salamina i Famagusta
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Galeria, osły, Kalawasos i Tochni
- Opactwo i Zamek
- Kirenia
- Salamina i Famagusta
- Larnaka
- Port w Amathous i Limassol
- Nikozja
- Muzeum Morskie i morze
- Wina, azbest i monastery
- Mizoginistyczne monastery
- Choirokoitia i wioski górskie
- Wrak, jaskinie i Maa
- Dzień lenia i kwiat
- Tenta, Kolossi i Apollo
- Pafos, Afrodyta i koty
- „Wlot do” Cypru
- Tokaj & Co
- Piwnica u Begalów
- Najniżej i wyżej
- Malá Tŕňa
- Do słowackiego Tokaju
- Lanckorona po latach
- Pałacyki „a bo to moje”
- Winnica Celtica
- Włodarz i Riese-Mölke
- Sobótka i Ślęża
- Karkówka w Darłowie
- Kraina w Kratę
- Megality nad Łupawą
- Lanzarote praktycznie
- Lanzarote – koniec
- Wulkan, „Płodność”, wyrobisko i plaża
- Dwie rezydencje i widoki
- Wulkan, wąwozy i wino
- César Manrique
- Sól, oliwiny i wino
- Lanzarote – początek
- Grzyby, Chata, kręgi i zamek
- Ptuj – zamek
- Ptuj – miasto
- Grad Vurberk
- Region Jeruzalem
- Maribor
- Celje i Kaloh
- Lublana
- Trzy zamki i jezioro
- Tržič
- Postojna i do Lublany
- Nad Soczą
- Castello di Duino i Monte San Michele
- Izola i Piran
- Miramare
- Grotta Gigante
- Koper i Socerb
- Muggia
- Triest – San Giusto
- Triest – port
- Palmanova
- Turbo „start”
- Skansen Pribylina
starsze w archiwum