Turcja
Alanya
W ostatni turystyczny dzień ruszyliśmy na wschód, do Alanyi. Auto zaparkowaliśmy na płatnym parkingu przy porcie, między jaskinią, a stacją kolejki. Zaczęliśmy zwiedzanie od jaskini Damlataş, zwanej po turecku „kapiącym kamieniem”, od wielkiego zagęszczenia stalaktytów w jej wnętrzu. Co prawda odkryto ją dopiero w 1958 r., w czasie budowy portu, ale nie zlekceważono takiej okazji uatrakcyjnienia pobytu w mieście (a przy okazji i zarobku) … Kontynuuj czytanie
Altınbeşik i dwie wioski
Po wielu zakrętach i przekroczeniu 1000 m n.p.m. dotarliśmy w końcu do jaskini Altınbeşik w parku narodowym, który przyjął od niej nazwę. I nie tylko przyjął, ale również umożliwił postawienie, 3 km przed jaskinią, budki, w której trzeba było kupić bilet uprawniający do wjazdu samochodu na teren tego parku – no dobrze, to Pan z budki podszedł do samochodu i zasugerował bilet za 100 TRL. … Kontynuuj czytanie
W górach Taurus
Wstawanie szło nam jak po grudzie, śniadanie za to jakoś szybko zapełniło nasze brzuchy sugerując niewłaściwość próbowania kolejnych smacznych dań, pozostało nam więc jedynie ruszyć w drogę. Tym razem postanowiliśmy odbić trochę od wybrzeża i ruszyć w góry. Pierwszy punkt trasy okazał się niewypałem. Małe wodospady w Mangavat od strony prawej (patrząc z biegiem rzeki) były za zamkniętą bramą ośrodka … Kontynuuj czytanie
Perge i Antalya
Jeszcze wczoraj W. miał ochotę wcisnąć w trasę jeszcze jedne wykopaliska archeologiczne, w Perdze (tr. Perge), 6 km od Sillyonu w kierunku Antalyi, mając nadzieję, że da się je obskoczyć w godzinkę. Rankiem dnia następnego okazało się, jak bardzo owa nadzieja bywa złudna. Na dzień dobry przywitał nas (zagrodzony płotami) antyczny teatr – niedostępny zwiedzającym. Dopiero po drugiej stronie … Kontynuuj czytanie
Aspendos i Sillyon
W tym samym miejscu w starym Side, gdzie wczoraj Erynia kupiła wizytę w hammamie, udało jej się zamówić również samochód w bardzo przyzwoitej cenie 150 € za 4 dni, z pełnym ubezpieczeniem, na 10 rano. Nie ważne, że był to fiat Aegea z przebiegiem 145 tys. km, ale całkiem ładnie jeździł i miał wszystko co potrzeba (no może oprócz nawigacji, ale w końcu od czego … Kontynuuj czytanie
Wielkie żarcie
Erynia znowu nie miała pomysłu co zrobić z należnymi jej dniami wolnymi więc skontaktowała się z Kioskiem z Wakacjami i padło nam na Side w Turcji. Po zapoznaniu się z ofertą Erynia stwierdziła autorytatywnie, że „Wszystkiego należy w życiu spróbować”(sic!) i zaaprobowała ofertę wielkiego hotelu typu All Inclusive. W. aż skręciło z niechęci, ale przy takiej cenie (około 2500 zł/osobę z przelotem) to nawet on … Kontynuuj czytanie
Safranbolu i Hadrianopolis
Naszym ostatnim punktem postojowym miało być Hadrianopolis w okolicy miasta Eskipazar, ale mieliśmy tam dotrzeć późnym wieczorem (w końcu to około 700 km od Divriği). Wujek Gogle wskazywał nam dwa pensjonaty w Eskipazar przy drodze prowadzącej do Hadrianopolis. Jeden był zamknięty, drugi okazał się studencką bursą, o czym poinformował nas turecki student, używający w komunikacji translatora w komórce i stale napominający nas „speak … Kontynuuj czytanie
Divriği
Do Divriği dojechaliśmy po pierwszej w nocy. Od razu W. skierował nas do Kosk Hotel, w którym spaliśmy ostatnio – recepcjonista rozłożył ręce i pokazał na hotel naprzeciwko. Naprzeciwko nie było lepiej, ale gość rzucił nazwą kolejnego hotelu w mieście, koło torów kolejowych. GPS bardzo chciał nas poprowadzić pięknym, starym i pieszym mostem, do którego prowadziły schody. Po paru perturbacjach … Kontynuuj czytanie
Karahan Tepe i Göbekli Tepe
Wyjeżdżając z Dary po południu, mając ponad 200 km do przejechania, nie robiliśmy sobie specjalnych nadziei, że zdążymy zobaczyć tego dnia oba miejsca. Wedle GPS-a mieliśmy dotrzeć do Karahan około 16:30. Droga nas nie rozpieszczała: wyprzedzające się TIRy, częste czerwone światła, zwężenia na remonty jezdni, albo kontrolę żandarmerii dodatkowo nas opóźniały. Tymczasem, trzydzieści kilka kilometrów od Urfy, … Kontynuuj czytanie
Herbata i Dara
Zmieniając w krótkim czasie regiony, ciekawą była obserwacja zmian kuchni regionalnej w tureckich hotelach i restauracjach. W Karsie, w ramach pieczywa podano płaski chlebek wyglądający na brata bliźniaka gruzińskiego puri, a obok na stole leżał pokrojony w kawałki placek z serem – wypisz wymaluj chaczapuri imeruli. W Van, w bufecie śniadaniowym królowały sery, z których ten region ponoć słynie, zaś w Mardinie było więcej potraw z ziarnami albo … Kontynuuj czytanie
Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
Dzień ten przeznaczyliśmy na dojazd do niedawno odkopanej ciekawostki archeologicznej pod samą granicą syryjską i znalezienie noclegu w Mardinie. Jak zazwyczaj udało nam się zrealizować jednocześnie w połowie i w ponad 100%. Nie dojechaliśmy do Dary, ale znaleźliśmy hotel w Mardin – Mardiva Resort Hotel za 1600 TRL za dobę, w pokoju z łazienką i oddzielnym pokojem kanapowo-fotelowym z drugim telewizorem. Hotel zajmował trzy dolne piętra … Kontynuuj czytanie
Koty i Ahtamar
W niektórych kręgach miasto Van słynie głównie z kotów rasy Van . W skrócie, są białe, często mają różnokolorowe oczy i lubią pływać. Badaniami nad rasą zajmuje się jeden z oddziałów miejscowego Uniwersytetu, gdzie też zajmują się reintrodukcją zagrożonego gatunku. Całkiem nie tak dawno kotów czystej rasy zlokalizowano w okolicy niecałą setkę. Koty te można sobie obejrzeć w Van Kedisi Villasi … Kontynuuj czytanie
Van – muzeum i twierdza
Jeszcze wieczorem poprosiliśmy w recepcji o mapkę z zaznaczonymi atrakcjami Van. Mapka była, poglądowa (patrz: Wyspy Książęce), z zaznaczonymi głównie hotelami. Recepcjonista był w stanie znaleźć nasz hotel i twierdzę. Rano Erynia zasiadła do internetu i doszukała się Muzeum Archeologiczno-Etnograficznego, oraz paru innych miejsc w okolicy. Rano przedłużyliśmy więc o dobę pobyt w hotelu. Śniadanie było typowo tureckie i wyśmienite, mnogość rodzajów pieczywa (płaskie chlebki, simity, … Kontynuuj czytanie
Pałac Ishaka Paszy i wodospad
Przez Doğubayazıt przejechaliśmy w miarę szybko i bezboleśnie, by w końcu miejscami stromym podjazdem dotrzeć do İshak Paşa Sarayı – XVII wiecznego Pałacu Ishaka Paszy. Tym razem koszty były, tyle że niewielkie 3 €/osobę, tłumy były trochę większe (nawet dużo większe) i ogólnie rzecz biorąc było też wielkie rozczarowanie. Nie wróżymy temu miejscu dużych szans na opuszczenie listy wstępnej UNESCO … Kontynuuj czytanie
Śniadanie z kotem… i Kars
Śniadanie, jak zazwyczaj w Turcji, było bardzo smaczne i obfitowało w duży wybór smaków wszelakich. Gdyby nie to że zamierzaliśmy ruszyć w dalszą drogę to spróbowaliśmy jedynie sigara böreği, wielości serów białych (w tym podpuszczkowych), jajek (były gorące), oraz na deser owoców suszonych i kandyzowanych, i oczywiście chałwy. Do przetestowania pozostało całe mrowie płynów i past o kolorach różnych oraz mniej lub bardziej (W.: … Kontynuuj czytanie
Ardahan, Kars i Katerina
Do Ardahan dojechaliśmy przed 18:00 i, ku naszemu zdumieniu, brama do zamku była otwarta, a facet w budce poinformował, że wejście jest gratis. Po bliższym rozeznaniu stwierdzamy, że zamek składa się wyłącznie z murów, na które nawet nie można wejść (wszystkie schody na górę zastawione są tablicami z zakazami wstępu). Środek twierdzy zarośnięty jest trawą i chwastami do tego stopnia, że … Kontynuuj czytanie
Do Sarpi, po latach
Po paru latach samolotowego lenistwa, wróciliśmy do starych, dobrych obyczajów: zapakowaliśmy w Drakula nasze rzeczy i trochę prezentów (między nimi i kilkanaście krzewów i kwiatków), i we wtorek po pracy (wyjątkowo o 14:30) ruszyliśmy w naszym ulubionym kierunku południowo-wschodnim. W Słowacji w wielu wioskach rzuciły nam się w oczy słupy majowe – w końcu jechaliśmy 30 kwietnia. W przeciwieństwie wszakże do Austrii, tam nic się oprócz … Kontynuuj czytanie
Wspomnienia o bazarach [2]
Korona(ś)wirus sprawił, że wszelkie dalsze podróże zostały odłożone ad kalendas graecas. W tej sytuacji, pozostaje tylko powspominać podróże przeszłe i zaprzeszłe, z taką pewną nieśmiałością myśląc o przyszłości. Kilka lat temu popełniliśmy wpis o bazarach. Od tego czasu, zdążyliśmy zobaczyć kilka nowych, więc warto byłoby dorzucić je do listy. Pełne powabu „oczy” wymalowane na rybackich łodziach, a wypatrzone na … Kontynuuj czytanie
Stambuł [7] i do domu
Muzeum Sztuki Tureckiej i Islamskiej. Gdy chadzaliśmy wieczorami po parku Sułtana Ahmeta (dawny hipodrom), zauważyliśmy jeszcze jedno muzeum łapiące się na kartę muzealną: Muzeum Sztuki Tureckiej i Islamskiej. Trzeba tam było zajrzeć przed wyjazdem. Sama placówka została otwarta już w 1913 roku, a pierwszą siedzibą były zabudowania w kompleksie Meczetu Sulejmana (Süleymaniye Camii). Dopiero w 1983 roku, przeniesiono muzeum do, zbudowanego … Kontynuuj czytanie
Wyspy Książęce
Erynia może nie śniła o księciu z bajki, ale Wyspy Książęce – czemu nie?! Nadszedł więc czas i na te wyspy (Prens Adaları), zwane również Wyspami Czarownymi (Kızıl Adalar). Są one podobno ulubionym miejscem wypadów weekendowych Stambulczyków. Skąd nazwa? Ano stąd, że w czasach bizantyjskich było to „wygodne miejsce zsyłki” książąt i królowych, którzy popadli w niełaskę. A że na wyspach były klasztory, … Kontynuuj czytanie