Turcja
Stambuł [6]
Galata, promy i Meczet Sulejmana. Galata i Galata przewijało się ostatnio w wypowiedziach Erynii. Mniejsza o „G”, ale jak chce polatać, to czemu nie. Wybraliśmy się więc w miarę wczesnym rankiem na spacer przez most Galata, na wzgórze Galata i wieżę Galata. Do mostu prowadziła nas już mniej więcej znana droga przechodząca obok Bazaru Egipskiego. Tym razem jednak przeszliśmy na drugą … Kontynuuj czytanie
Stambuł [5]
Bazar Egipski, parę meczetów, hipodrom i Błękitny Meczet. Po muzeum archeologicznym, W. zaordynował poszukiwania poczty (PTT), gdyż chcieliśmy sprawdzić stan konta naszego HGS. Pocztę i owszem znaleźliśmy, lecz akurat trwała przerwa obiadowa. W ramach „czekania” skorzystaliśmy z oferty soków za 4TRY (pomarańczowy) i 9TRY (granatowy) – w rejonie Sultanahmet ceny dochodzą do 15TRY, co jest już rozbojem w biały dzień. Soki nie potrafiły … Kontynuuj czytanie
Stambuł [4]
Muzeum Archeologiczne. Do Muzeum Archeologicznego [Tr] dotarliśmy drogą od strony hotelu. Pomimo iż spora jego część była w remoncie, i niedostępna dla turystów, zbieraliśmy szczęki z podłogi. Autorki jednego z przewodników po Turcji napisały, że gdyby muzeum z takimi zbiorami znajdowało się w jakimś zachodnim (europejskim czy amerykańskim) mieście, waliłyby tam tłumy drzwiami i oknami. Tu musi walczyć o uwagę z sąsiadującymi z nim: … Kontynuuj czytanie
Stambuł [3]
Muzeum Dywanów. Dzień rozpoczął się bardzo przyjemnie, gdy okazało się, że pani szykująca śniadanie jest Gruzinką. W. jak zwykle zaczął niuchać gdy usłyszał że rozmawia z innymi klientami po rosyjsku. Nie mógł sobie odmówić przyjemności zagadania… i tak jakoś od słowa do słowa dowiedzieliśmy się, że pracowała 7 lat w Rosji, w Jarosławiu, a teraz pracuje w Stambule. Imię Fatima … Kontynuuj czytanie
Stambuł [2]
Hagia Sofia, grobowce sułtanów, pałac Topkapi, Cysterna Bazyliki, Wielki Bazar i parę meczetów. Dzikim wakacyjnym świtem (czytaj po 9.) przeszliśmy się do niegdyś bizantyjskiego kościoła Mądrości Bożej, następnie meczetu, a obecnie muzeum Hagia Sofia (tur. Ayasofya). W kasie muzealnej kupiliśmy kartę pozwalająca zobaczyć 12 (14) muzeów w pięć dni. Wszystkich nie zobaczymy, ale chodziło nam bardziej o unikanie kolejek. … Kontynuuj czytanie
Stambuł [1]
Dojazd do Stambułu i wieczorny spacer. Po dennym, jak na warunki tureckie, śniadaniu zebraliśmy się szybko, by za dnia obejrzeć TEN most. Znowu przejechaliśmy przez cały most i po zaparkowaniu na drugim jego końcu poszliśmy obejrzeć przepływ wody pod paroma przęsłami – pozostałe miały co prawda prześwit, ale służyły raczej za sypialnię dla psów. I te, jak wszystkie … Kontynuuj czytanie
Most w Uzunköprü
Erynia wiele już razy męczyła W. powtarzając: „tylko przejeżdżamy przez Stambuł”. W. w końcu nie wytrzymał i mimo że nie lubi wielkich miast przyznał, że można by we wrześniu tam pojechać. Liczył na to, że Erynia nie dostanie urlopu – dostała!… i w efekcie wyruszyliśmy w trasę tradycyjnie w piątek po pracy. Słowację przemęczyliśmy (średnia prędkość 50km/h), Węgry przelecieliśmy znacznie szybciej by … Kontynuuj czytanie
Edirne
Rankiem zerwaliśmy się z foteli stosunkowo późno, bo dopiero o 7:30. Tak, potwierdzamy: naszym wakacyjnym, samochodowym, pobudkowym standardem jest szósta rano. W sumie nie było się po co spieszyć. Nasz kolejny cel był niedaleko, a i tak wszystkie atrakcje otwierają się z reguły o 10:00 rano. Edirne (bo to był ten cel) kilkukrotnie już omijaliśmy, jadąc w głąb Turcji. Zawsze było: „może kiedyś, … Kontynuuj czytanie
Remont w Divriği
Do Sarpi dotarliśmy szybko, lecz niestety na przejściu zaczęły się schody. Do odprawy czekała cała wielka, krzycząca grupa ludzi. Po pewnym czasie przejechały dwa puste autokary więc możliwe, że celnicy puścili ludzi osobno, a autokary osobno i odprawa trwała dłużej niż normalnie. Dalej już było standardowo. W okolicy Rize W. szukał herbaty (i zielonej w dużych paczkach nie znalazł). … Kontynuuj czytanie
Ani
Na ten dzień zaplanowaliśmy odwiedzenie Zabitego Miasta – dawnej stolicy Armenii: Ani. W. z opisów wnioskował, że na miejscu zastanie szczere pole na którym gdzieniegdzie niczym ostańce wychyną z trawy resztki zabudowań. Tymczasem potomkowie zabójców miasta zrobili sobie niezły biznes (8TRL za wejście, a jeszcze handel zimną wodą czy magnesami na lodówkę…), a co do samych ruin to słowem … Kontynuuj czytanie
Spotkanie z armią
Kolejnym punktem programu miał być Doğubeyazıt i okolice. Miał być, ale tam nie dojechaliśmy. Już po północy, jakieś 30 km przed samym miastem, zauważyliśmy na drodze znaki ograniczenia prędkości wraz z napisami w języku tureckim. Oprócz tego, na jezdni pojawiły się poukładane z kamieni przegrody mające na celu spowolnienie jazdy. Dopóki był to „test łosia” W. świetnie się bawił. Gdy … Kontynuuj czytanie
Hasankeyf, wulkan i Ahlat
Rano, przy śniadaniu poznaliśmy nową potrawę turecką – sigara böreği. Tak na pierwszy rzut oka, były to zwijane ruloniki z ciasta yufka i wrzucone na chwilę na głęboki tłuszcz. Zdrowe to i może nie było, ale świetnie się to jadło. Prosto śniadaniu ruszyliśmy do miejsca skazanego na zagładę – miasta Hasankeyf. Lata temu powstał plan wybudowania olbrzymiej zapory … Kontynuuj czytanie
Od Mardinu do Midyatu
Okolice Mardinu i Midyatu słyną z syryjskich klasztorów. Mają one ciekawy status prawny (strona oryginalna zniknęła 05.01.2025 r.) – bardzo niepewny w obecnym czasie. Dwa najbardziej popularne zwiedziliśmy. Pierwszy, znajdujący się cztery kilometry od Mardinu, nosi nazwę Szafranowego, od barwy murów. Rzecz jasna, są określane pory zwiedzania, z przerwą od 12:00 do 13:00. Wstęp kosztuje kilka lir. Wchodzi się przez … Kontynuuj czytanie
Muzea w Urfie i Harran
Dzień wczorajszy zaowocował w Erynii nostalgią związaną z urokiem tego miasta. Chciałaby tutaj pobyć dłużej i/lub wrócić tu jeszcze kiedyś. Na osłodę (która tylko pogłębiła nostalgię) zwiedziliśmy jeszcze parę miejsc w Urfie. Zaraz po śniadaniu ruszyliśmy w kierunku Meczetu Ulu Camii z 1150 r. – niestety wnętrza były zamknięte i mogliśmy obejrzeć, w świetle dziennym, jedynie dziedziniec i cmentarz (kotów już na nim nie … Kontynuuj czytanie
Şanlıurfa – miasto
Rankiem pyszne, proste, domowe śniadanie w ogrodzie: gorący, świeżo upieczony przez żonę właściciela chleb przypominający ormiański lawasz, domowe sery, masło, jajecznica na swojskich jajach, pomidory i ogórki z własnego ogródka, miód z własnej pasieki i tylko oliwki ze słoika ze sklepu, uff… Wegetarianie, i ci co jedzą tylko naturalne, mieli by radochę. Weganie pluli by na zabite „życie poczęte” – nam … Kontynuuj czytanie
Nemrut Dağı
W ten dzień dzień szykowało nam się prawie 600 km jazdy do Nemrut Dağı. Wbrew GPS-owi i Google map droga w kierunku Kayseri, a później Malatyi w większości była bardzo zacna – przyzwoicie utrzymana dwupasmówka. W jednym miejscu nawigacja wybrała przeskok między dwupasmówkami o standardzie wiejskim-asfaltowym. Przy przecinaniu pasma górskiego przed Adıyamanem GPS stracił sygnał na kilkadziesiąt kilometrów i zastanawialiśmy się czy go … Kontynuuj czytanie
Karawanseraje i Avanos
Kolejny dzień zaczął się od niedyspozycji sprzętu elektronicznego: mianowicie padły nam obie nawigacje GPS, a i telefony nie chciały się ładować. Po dłuższej zabawie, udało się „namówić” większość zabawek do współpracy, a czas sobie płynął. Gdy w końcu wyjechaliśmy, słoneczko zdążyło już trochę popracować. Erynia, mimo wielkiej niechęci W. do wielkich miast wybrała za cel Kayseri, miasto duże (1,1mln … Kontynuuj czytanie
Kapadocja – balony i nie tylko
W. poczuł się jak w normalny dzień roboczy, no może niezupełnie, bo w dzień roboczy po pobudce przed piątą jest śniadanie – a tutaj, o prawie gołym pysku trzeba było Erynię wywieźć na punkt widokowy z którego miało być widać startujące przed świtem balony (wschód słońca 6:04, opóźniony trochę przez góry). Z lotu balonem zrezygnowaliśmy nie tylko z powodów finansowych, ale widoku … Kontynuuj czytanie
Yazılıkaya i targ bydła
Po śniadaniu wyskoczyliśmy do centrum wsi, do Boğazköy Müzesi dooglądać artefakty wykopane w Hattuszy. Choć placówka była niewielka, miała przemyślaną ekspozycję, wzbogaconą o oryginalne sfinksy z Hattuszy, a także gliniane pieczęcie i tabliczki z pismem klinowym. Tu nas lekko zatkało: byliśmy święcie przekonani, że wgłębienia na tabliczce będą spore, tak na pół centymetra. Tymczasem maksymalnie miały ze dwa milimetry. Jak ci … Kontynuuj czytanie

