W ten dzień dzień szykowało nam się prawie 600 km jazdy do Nemrut Dağı. Wbrew GPS-owi i Google map droga w kierunku Kayseri, a później Malatyi w większości była bardzo zacna – przyzwoicie utrzymana dwupasmówka. W jednym miejscu nawigacja wybrała przeskok między dwupasmówkami o standardzie wiejskim-asfaltowym. Przy przecinaniu pasma górskiego przed Adıyamanem GPS stracił sygnał na kilkadziesiąt kilometrów i zastanawialiśmy się czy go odzyska. Tak to jest gdy „ostatnia deska ratunku” staje się jedynym urządzeniem sprawnym. Reszta markowych GPSów poszła się… Dziwne jest tylko, że markowej AutoMapie nie wystarczą (do startu) namiary na trzy satelity nawet 6 nie umożliwiało jej startu!
Jakoś jednak dojechaliśmy do Karadut, zameldowaliśmy się w Pensjonacie i w te pędy ruszyliśmy na Nemrut Dağı – mieliśmy do zrobienia 12 km samochodem, 3 km marszrutką i spacer kilkaset metrów po schodkach. A propos marszrutek: Turcy zamknęli drogę dojazdową pod parking przy starej zamkniętej kafeterii na wysokości nowej kafejki zwanej Muzeum Nemrut Dağı (z muzeum jest tam tylko nazwa i parę plakatów na ścianach). Od „Muzeum” można, albo dojechać marszrutką (3TRL/os.), albo zapylać piechotą pod górę. Ze względów czasowych – zachód słońca – wybraliśmy marszrutkę i zadyszkę na ostrym podejściu pod szczyt (W. przesadza – tam było całkiem wygodnie: schodki…). Zdążyliśmy przed zachodem słońca obejrzeć rzeźby „zachodnie” i postanowiliśmy obejrzeć również rzeźby „wschodnie”, mimo że, jak sama nazwa wskazuje, powinno się je oglądać o wschodzie słońca – czekanie sobie odpuścimy. Na górze spory tłumek robił sobie „słit-focie”, a W. marudził coś na temat władz umysłowych zleceniodawcy wykonania tak wielkiej grupy (ładnych skądinąd) rzeźb na takim zadupiu i na dodatek na szczycie góry. Aby zbyt pięknie nie zakończył się ten dzień W. postanowił nie czekać w tłumie chętnych do zjeżdżania marszrutkami tylko ruszył „te 3 km w dół” spacerkiem. Erynia: głodna, spragniona i wściekła ruszyła takim tempem, że W. ledwie nadążał. Wściekłość (głód i pragnienie) znacznie się zmniejszyło gdy dotarliśmy do samochodu, a następnie do „Muzeum” – zjedliśmy tam gözemle (tanie, ale denne), wypiliśmy herbatę (wściekle drogą) i porozmawialiśmy z szefem sali o atrakcjach i ciekawostkach przy planowanej przez nas trasie – ponoć Göbekli Tepe jest w renowacji, a przez to zamknięte (sprawdzimy). Zjazd po nocy wąską drogą nie jest dla W. wyzwaniem więc bez większych problemów zakwaterowaliśmy się w pensjonacie – ciepła woda była!
Nemrut Dağı
3 odpowiedzi na Nemrut Dağı
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- Erynia - Alvernia Planet
- Alicja - Alvernia Planet
- w. - Wilamowice i Stara Wieś
- Pudelek - Wilamowice i Stara Wieś
- Erynia - Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Krystyna - Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- w. - Wilamowice i Stara Wieś
- Alicja - Wilamowice i Stara Wieś
- w. - Muzeum Wilamowskie
- Pudelek - Muzeum Wilamowskie
- Erynia - Muzeum Wilamowskie
- w. - Muzeum Wilamowskie
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Alvernia Planet
- Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Wilamowice i Stara Wieś
- Muzeum Wilamowskie
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
- Klasztor i ciastka
starsze w archiwum
Teoretycznie się da, ale:
– znalezienie jakiegokolwiek adresu czegokolwiek tureckiego w internecie – w regionach w które się pakujemy – jest praktycznie niemożliwe (nazwa + numer telefonu + punkt na mapie Google), więc przygotowanie punktów docelowych i pośrednich konieczne jest w spokoju (przed wyjazdem)
– oznaczenie dróg głównych jest nawet niczego sobie ale już z drobniejszymi jest trochę gorzej – a próby wyznaczania dokładnej trasy „w trakcie” nie należą do przyjemności
– w miastach mapy są „takie sobie” a planów praktycznie brak, przy tym próby szybkiej reakcji na zmieniające się warunki na ulicach miast wymagałyby umiejętności pilota kierowcy rajdowego (a i oni mam wrażenie dostali by kociokwiku na ulicach tureckich miast)
Tak więc – nawigacja GPS jest znacznym ułatwieniem życia (o ile go nie zatruwa).
Oczywiście mapy mieliśmy.
PS. na przykład mapa Turcji po wjechaniu do Urfy była praktycznie bezużyteczna a nie rzuciły nam się nigdzie w oczy plany miast – ani na stacjach benzynowych ani w sklepikach
Czytając o tych problemach z GPS-em przychodzi mi pytanie: nie da się jeździć po Turcji ze zwykłą mapą? A jak z oznaczeniem dróg?
Nie, czasami trafiały nam się adresy hotelu, tyle że bez podanego numeru ulicy. A że ulica ciągnęła się przez całe miasto, a wejście do hotelu w jakimś zaułku tejże ulicy, to zupełnie inna historia. 😉
Od siebie dodam, że plany miast zdobywaliśmy z reguły po dotarciu na miejsce a i te mapki bywały niezbyt dokładne…