Zanim jednak tam dotarliśmy M. pokazał nam bardzo ciekawą formację geologiczną odsłoniętą przez powódź w 1997 r. Piękny przełom rzeczki Rzyczanki przez czarne Łupki Wierzowskie jest, naszym zdaniem, nawet ładniejszy (i głośniejszy) niż Szumy nad Tanwią. Niestety jest też gorzej przygotowany turystycznie. Ścieżka turystyczna „po złej stronie”, brak – dobrze opracowanej, nierzucającej się w oczy(!) – infrastruktury spacerowej i brak dbałości o ochronę przed zaśmiecaniem brzegów przez… [cenzura] było drobną skazą na pięknym obrazie.
(wygląda na to, że fotografować ten uroczy zakątek lepiej po południu)
Łupki Wierzowskie w Zagórniku koło Andrychowa
Po drobnym spacerku po kamieniach przyszło nam (W.) przejechać się „po kamieniach”, drogą dojazdową do Schroniska „Lasek”. M. z wielka radością zaproponował nam tę drogę licząc na sprawienie przyjemności W. – i się nie zawiódł. Jak to później opisali turyści, których W. minął po drodze, tylko się za nim dymiło (W.: „Dymiło? – przecież Drakul ma dobrze ustawiony rozrząd!”). Dodali jeszcze, że widocznie kierowca prowadzi samochód służbowy (co wywołało zdziwienie u Erynii – i u nich gdy się dowiedzieli, że to ona jest właścicielką). Rzeczywiście droga była (trochę) kamienista, (trochę) pod górę i miejscami (trochę) wąska, ale nie aż tak trudna by po (drobnym) rozpędzie nie wjechać nią szybko pod samo schronisko. Fakt że stalowa płyta pod silnikiem pozwalała się czuć (trochę bardziej) bezpiecznie, ale co do reszty to już tylko refleks i wariactwo W.
Trochę wystudził emocje (W.: „Jakie emocje?”) spacer na szczyt Łosek, z którego rozpościera się panorama na Babią Górę i nie tylko. Po tym spacerku mogliśmy się już zająć odpoczynkiem przy schronisku, rozmową z jego szefem i degustacją produkowanych przez niego, pod Alwernią, win. Mogliśmy też przyjrzeć się schronisku, jego gościom i atmosferze panującej wokół. Okazało się, że jest to bardzo uczęszczane miejsce, organizowane są w nim nawet „18”-tki. Jeden z rodziców chciał nawet przywieść swoje „dzieciątko” Mecedesem klasy C. Na szczęście wytłumaczono mu, że lepiej by nie próbował zablokować drogi dojazdowej „rozpadniętym” Mercedesem i może dlatego, już wieczorową porą, udało się nam opuścić to miłe miejsce. Tylko nie wiadomo dlaczego, W. co chwila pytał „To ja tędy wjechałem?
Zastanawiam się tylko, co to takiego te „Góry Makowieckie”… 😆
To pytanie do cioci Wiki 😉
Okolice te znane mi od zawsze jako Beskid Mały… 🙂
A gdzież to „potworzono” owe „Góry Makowieckie”? — Bo jest też coś takiego jak Beskid Makowski… 🙂 (Wiki: Góry w Polsce).
Skoro już o babuleńce Wiki mowa (zwł. w jej polskiej odsłonie) — porównujmy porównywalne. Czyli jeśli łupki wierzowskie – to z innymi zjawiskami łupkowymi
https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%81upek_osadowy#Podzia%C5%82_ze_wzgl%C4%99du_na_miejsce_wyst%C4%99powania
… jeśli zaś szumy na Tanwi – też się da (geologicznie, „malowniczościowo”, …), lecz to jednak nieco inna bajka.
Chyba, iż koniecznie chcemy zakomunikować, iż w porównaniu z morelą bardziej i na świeżo smakowało nam jabłko. Niby można, ale ciekawiej byłoby ufinezyjnić gatunki jabłek, gleby, na jakich wyrosły, konkretny sezon/sezony, inne kontekstowości. Z Wiki lub z głowy 🙂
Dziękujemy za obfity komentarz, a wracając do meritum:
Lasek to jedna z moich ulubionych chatek 🙂 A nalewki Mariusza bardzo smaczne 😀 Tam to się czasem takie tłumy zwalają, że ciężko znaleźć miejsce!
Akurat zaproponowano nam wina a nie na nalewki, może to i dobrze – upał był taki, że mogłoby się skończyć zgonem przy lekkim nadużyciu, o co nie byłoby trudno 😉
Rozważaliśmy nocleg, ale do wieczora zwaliło się tyle ekip, że Mariusz z Danuśką podejrzewali, że na lotnisku ludzie będą spać na boku i obracać się na „raz, dwa, trzy”.
Aha, czyli Mariusz przygruchał sobie kogoś na dłużej 🙂 Dobrze, dobrze 😉
Przeludnienie to częsty problem na Lasku, zwłaszcza jak teraz większość chatek jest zamkniętych!
Jest problem ze zdjęciami.
Łupki Wierzowskie rzeczywiście są bardziej malownicze niż Szumy, a dojazd do schroniska też byłby wart sfilmowania.
Ostatnio serwer fotografii głupieje, a co do filmowania W. był zajęty prowadzeniem, a reszta trzymała się mocno.
O kamerze samochodowej nie pomyśleliśmy przed wyjazdem.
To unikatowe miejsce; może i dobrze, że tak mało znane.