browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Droga na południe

Ustalanie tras wybitnie W. nie szło. Leń jeden nie poustawiał ich w domu, a teraz miał do dyspozycji jedynie AutoMapę i papierowe opisy miejsc ciekawych. Niestety AutoMapa włączyła klawiaturę grecką, a literki wyskakiwały łacińskie. W efekcie nic nie można było znaleźć, a jak już coś się udało znaleźć to nie było to, czego się szukało. Że istnieje możliwość przestawienia klawiatury na łacińską (En/Pl), W. udało się wyczaić dopiero po jakimś czasie. Na razie, aby jakąkolwiek trasę wyznaczyć, postanowił wstawiać punkty trasy w punkty atrakcji turystycznych z bazy AutoMapy. Niestety nawigacja ta ma bardzo ograniczony zasób oznaczeń i w większości opis brzmi bardzo interesująco: „atrakcja turystyczna”.
do albumu zdjęć

Marmaro

I w ten to piękny sposób, gdy po śniadaniu mogliśmy wsiąść już do wynajętego Fiata Pandy (znowu!), W. powiódł nas na południe wyspy wzdłuż trasy wyznaczonej przez 10 punktów – od Glyfady do Lekimmaioi. Już po drodze „dodały się” inne punkty. Pierwszym z nich była uroczo obśrupana wioska Marmaro, w której Erynia zażyczyła sobie postoju na oglądanie. No to pooglądaliśmy. Jeszcze nie dojechaliśmy do pierwszego punktu trasy, a trzeba było skręcić za drogowskazem do XIII wiecznego monastyru. Po drodze jednak znalazła się restauracja Elia, w której postanowiliśmy (Erynia!) zjeść drugie śniadanie (wielkości obiadu). Zanim podano nam jedzenie poszliśmy na zakręt obejrzeć dalszą drogę – była stroma i wąska. Erynia coś zaczęła sugerować,
do albumu zdjęć

Myrtiotissa

ale pojedzony W. postanowił się strachem nie przejmować i po paru minutach byliśmy pod klasztorem. Widywaliśmy już klasztory małe i duże, stare i nowe, ale ten był niby stary, a jak nowy. Na dodatek kaplica w skale wyglądała jak schowek pod schodami. Jedyne co robiło wrażenie to pełen kwiatów ogród, hodowla (drących się) pawi, parę kotów cały czas nam towarzyszących i nastrój spokoju – mimo tych pawi. W podwórcu była też dostępna toaleta.
Po obejrzeniu monasteru i (z wysokości) plaży nudystów Mirtiotissa /Μυρτιώτισσα, mimo zarzekań Erynii udało się W. wyprowadzić Fiacika na wyżyny (na jedynce!) i pojechaliśmy do punktu „1”. Okazał się on punktem „nigdzie”, ale niedaleko od niego rzuciła nam się w oczy
do albumu zdjęć

Pelekas i Tron Kaisera

strzałka do Tronu Kaisera za wioską Pelekas/ gr. Πελεκας. Pewnie W. by nawet tego nie zauważył, ale było to miejsce wysoko na Eryniej liście miejsc koniecznych do zobaczenia. Zaparkowaliśmy więc we wsi i pytając miejscowych weszliśmy na szczyt wzgórza gdzie, w dosyć zaniedbanym ogrodzie za kamiennym murem, można się było wspiąć po paru schodkach na punkt widokowy, rzeczywiście godny cesarza! Panorama się z niego rozciąga na cztery strony świata i zachwycała nawet mimo trochę pochmurnej pogody. Nazwa ta nie wzięła się znikąd: po śmierci cesarzowej Elżbiety (zwanej Sisi), jej córka sprzedała pałacyk Achillion niemieckiemu cesarzowi Wilhelmowi II, który tak upodobał sobie Korfu i tutejsze widoki, że aż kazał ten punkt wybudować, by móc się łatwiej zachwycać. Schodząc do samochodu trochę zmieniliśmy trasę i przespacerowaliśmy się po starej części wioski. Zachwycające są te stare domy i przejścia pomalowane białą farbą mimo że wyglądają na trochę zaniedbane, a miejscami nie zamieszkane.
do albumu zdjęć

Bezimienna plaża


Drugi z punktów, typu „na wariackich papierach” znowu naraził W. na agresywne działania Erynii. Punkt ten znajdował się nad samym morzem, a zjazd był cokolwiek wariacki. Erynia zwracała przy tym uwagę na konieczność wyjechania pod górę. W. oczywiście musiał zjechać do mikro-portu rybackiego gdzie łodzi było mało za to ludzi ani widu ani słychu, a piasek plaży ciągnął się płytkimi łachami w głąb zacisznych zatoczek osłoniętych falochronem. Najdalsza zapraszała do kąpieli tak uwodzicielsko, że nawet Erynia zrzuciła ciuszki i poszła popływać. Niestety otoczenie nad wodą było bardziej urokliwe niż życie podwodne – piasek, piasek, piasek i nawet w pobliżu kamieni tylko piasek – więc pływanie z maską nie miało sensu. Pochlapanie się jednak w czyściutkiej wodzie zmiękczyło serce Erynii i zgodziła się nawet nazwać to strzałem w dziesiątkę – jeżeli uda się W. wyjechać na górę. Udało się (na jedynce!).
do albumu zdjęć

Pomniki serbskich żołnierzy


Ponieważ zaczynało się już robić późno, a i chwilami kapało z nieba, udało się W. przemycić jeszcze tylko trzy punkty – z czego dwa przypadkowe. Pierwszym okazało się być miejsce gdzie serbscy żołnierze wykopali studnię (lub obmurowanie źródła) – i została z tego tylko obmurówka bez wody, zresztą nie ma się czego dziwić głębokość obmurówki chyba nie przekraczała metra i wyglądała ona jak drobny kamienny basenik.
Drugi z przypadkowych punktów był większą obmurówką, może dlatego że XIV wieczną i bizantyjską. Była to Twierdza Gardiki (Φρούριο Γαρδικίου), druga
do albumu zdjęć

Twierdza Gardiki

z trójki bizantyjskich twierdz broniących wyspy przed Genueńczykami i Turkami Osmańskimi. Niestety z twierdzy zachowały się jedynie mury zewnętrzne i wąska brama. W środku wyglądała za to jak by ją ktoś owsem obsiał. Były tam też dwa duże drzewa oliwkowe, ale te są wszędzie. Obeszliśmy ją na ile się dało wśród wysokich traw, ale z dawnej bizantyjskiej świetności niewiele, prócz murów, zostało.
Ostatnim punktem dzisiejszej trasy był obelisk
Albanian Golgotha

„duże serbskie”

postawiony przez serbskich żołnierzy w 1916 r. Zastanawialiśmy się, co u licha serbscy żołnierze robili na Korfu, w czasie I wojny światowej, ale musi było to coś „dużego”, że aż mają swoje muzeum w stolicy wyspy Kerkyrze (Corfu Town). Za obeliskiem Erynia postawiła stanowczy szlaban i nakaz powrotu.
Fakt, co prawda byliśmy jedynie 53 km od hotelu, ale drogi na Korfu nie zachęcają do szybkiej jazdy, a pora hotelowej obiado-kolacji zbliżała się wielkimi krokami. Żeby przybliżyć kwestię jazdy po Korfu można powiedzieć, że na tych 53 km W. stracił 10 minut w stosunku do czasu wstępnie obliczonego przez nawigację – zazwyczaj udaje mu się jeździć szybciej od nawigacji.
poprzedni
następny

2 odpowiedzi na Droga na południe

  1. Pudelek

    Serbscy żołnierze uciekli aż do Grecji ścigani przez Austriaków i Niemców, więc pewno potraktowano ich jako uchodźców i wywieziono na wyspę 😉

    • w.

      Tak to mniej więcej było, jest odnośnik z szerszym opisem (patrz „duże serbskie”). Pokazuje to wyraźnie, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia – Serbowie nazywają to „wielkim odwrotem”, a że uciekali w zimie przez góry i zamarzło ich tam ponad 230tys. (wojskowych i cywili) to już zupełnie inna sprawa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.