świątynie
Ćmielów i Święty Krzyż
Ostatnie przeboje z eryninymi kolanami sprawiły, że postanowiliśmy pobawić się przez chwilę w kuracjuszy i pomoczyć się w leczniczych wodach. W., narzekający ostatnio na kręgosłup i kontuzję nadgarstka, wyjątkowo nie protestował. Starość, nie radość. Nasz wybór padł na Solec-Zdrój, z najsilniejszymi w Polsce (o ile nie w Europie) źródłami siarkowymi. Do Solca-Zdroju dotarliśmy późnym wieczorem więc zdążyliśmy się tylko zakwaterować w pensjonacie Relax, a pierwsze wrażenia … Kontynuuj czytanie
Bystrzycka część Siedmiogrodu
Granica ukraińsko-rumuńska okazała się nudą nad nudami. Dwie i pół godziny stania…, ale jakoś to przeżyliśmy i po tradycyjnym zakupie rowiniety (3€ w przeliczeniu 13Lei/7dni) ruszyliśmy w kierunku Bystrzycy. Częściowo trasę tę przejeżdżaliśmy w roku 2011 więc nie były dla nas zaskoczeniem urocze serpentynki, które W. sprawiały znacznie więcej frajdy niż samochodowi (niemiłosiernie grzał się na podjazdach). Droga dosyć krótka, … Kontynuuj czytanie
Kamieniec Podolski
Ze względu na możliwości parkingowe wybraliśmy się na zwiedzanie Kamieńca Podolskiego na piechotę mimo obaw o kolana Erynii (nie przesadzajmy – prawe już miało się nieźle, a lewe… pomińmy ten temat milczeniem). Po drodze dostrzegliśmy tablicę ze zdjęciami „niebieskiej (niebiańskiej) sotni”, ludzi którzy zginęli na obecnej wojnie z Rosją, a następnie Katedralny Sobór Aleksandra Newskiego. Jak poprzednio dostrzegliśmy otwarte … Kontynuuj czytanie
Jaskinia Kryształowa
Na Jaskinię Optymistyczną nie czuliśmy się gotowi, ale zwróciliśmy uwagę na inną z ukraińskich jaskiń – Jaskinię Kryształową w Krzywczach. Po drodze oczywiście nie obyło się bez „ukraińskich dróg”, gwałtownych hamowań gdy natrafiliśmy na „ekstraordynaryjny” pomnik czy wyskoku w bok gdy W. dojrzał jakąś zrujnowaną wieżę na szczycie wzgórza w Wysiczce (Висічка, Высечка, Wysuczka). Wjazd okazał się stromą drogą … Kontynuuj czytanie
Pokucie, Huculszczyzna i Bukowina
Hostel „Na kuti” („on the corner”), w którym mieszkaliśmy, prowadziło młode małżeństwo, dbając nie tylko o czystość pokojów, ale przede wszystkim o ciepłą i domową atmosferę. Tam naprawdę czuliśmy się serdecznie ugoszczeni i wręcz „zaopiekowani”, co wcale nie musi być normą w takich miejscach. Rankiem, po obfitym śniadaniu, dostaliśmy od Gospodarzy propozycję udania się z innymi gośćmi do Muzeum Pisanki. Propozycja … Kontynuuj czytanie
Użhorod
Pomysł kolejnej majówki wpadł nam do głowy spontanicznie, po prostu oboje stęskniliśmy się za Ukrainą, a że to duży kraj, tradycyjnie postanowiliśmy pojechać tam, gdzie nas jeszcze nie widzieli – wzdłuż południowej jego granicy. Ze względu na kierunek wyznaczyliśmy trasę przez Słowację. Niby koniec kwietnia, ale przez całą drogę padał deszcz, na wysokości powyżej 300 m przechodzący … Kontynuuj czytanie
od Kamienia do Niechorza
Głód morza dał znać o sobie i następnego dnia. Zaczęliśmy skromnie, bo od rzucenia okiem na murowano-ryglowy młyn wodny z połowy XIX w. przy rzece Gowienicy we wsi Babigoszcz. W drugiej połowie XX w. młyn został przebudowany na zajazd. Jeszcze w latach 90′ budynek miał się dobrze, obecnie niestety popada w ruinę (a szkoda!) i jest do sprzedania. Babigoszcz leży rzut beretem od … Kontynuuj czytanie
Wolin i Międzyzdroje
Poniedziałek przeznaczyliśmy na dojazd i zakwaterowanie. W., pomny opinii znajomego, postanowił, że pojedziemy przez Niemcy i w pięć godzin udało nam się dojechać z Wrocławia przez obwodnicę Berlina do Domu św.Józefa w Szczecinie. Trochę daleko od centrum, ale cicho, w miarę tanio i z restauracją. Czego nam więcej trzeba? Na początek zjedliśmy ruskie pierogi i poszliśmy obejrzeć pobliski kościół – W. zarobił w oczach recepcjonistki. … Kontynuuj czytanie
Bochnia
Od czasu do czasu (czytaj: raz na kilka lat) również i W. trafia na przegląd (zdrowotny). Ten konkretny trafił się w sobotę rano w Krakowie. Cóż było czynić z tak pięknie rozpoczętym dniem? Mieliśmy pochodzić po Krakowie, odwiedzić Kazimierz, może uliczki starego miasta ale… W. musiał coś wymyślić i tak cichutko zaproponował: „A może by tak do Bochni?” Czemu nie … Kontynuuj czytanie
Gozo: Victoria (Rabat)
Po tygodniu zwiedzania Malty, przeszliśmy płynnie w zwiedzanie drugiej z wysp – Gozo. Mniejszej, spokojniejszej, z autobusami jeżdżącymi punktualnie i (ponoć) lepszym jedzeniem. Spod samego hotelu autobus zawiózł nas do portu promowego w Ċirkewwa – dwadzieścia parę kilometrów w około półtorej godziny – gdzie prawie z biegu weszliśmy na prom. Panuje tu bardzo ciekawy zwyczaj, płaci się tylko za prom z Gozo na … Kontynuuj czytanie
Mdina
(na wstępie drobna uwaga uzupełniająca – Mdinę zwiedzaliśmy przed katedrą św.Jana w Valetcie) Do Mdiny dojechaliśmy autobusem w warunkach klimatyzowanych, a te mają jednak tę wadę, że wychodząc z nich człowiek zderza się z rzeczywistością i ma to niekiedy skutki nieprzewidywane. Tak było i tym razem. Wysiadając z autobusu W. oświadczył, że dzisiaj nie będziemy się pałętać po muzeach i zaraz za rogiem skręcił … Kontynuuj czytanie
Valetta
Motto dla Valetty wymyśliła Erynia: „Nie musimy pędzić z wywieszonym jęzorem odhaczając kolejne punkty programu, możemy się powłóczyć uliczkami Valetty tam gdzie nas oczy i nogi poniosą.” I poniosły, a właściwie „ponosiły” bo zwiedzaliśmy ją na raty, częściowo z własnej winy, a częściowo z powodu świeżo przygotowywanych wystaw, które otwierano „w przyszłą sobotę”. Przy pierwszych odwiedzinach, W. stwierdził po wyjściu z autobusu „jak … Kontynuuj czytanie
Szumy, kajaki i Zwierzyniec
Kolejnego dnia Erynia zaplanowała uszczęśliwianie W., a że plany były szerokie to zamiar obejmował również wcześniejszy wyjazd z hotelu. Cóż, pewne rzeczy są awykonalne…, ale w końcu mamy urlop, więc kto by się przejmował. Na pierwszy ogień poszły Szumy na Tanwi czyli małe wodospady na rzece Tanew, ponoć bardzo piękne. Tu W. wyraził swoje powątpiewanie, mając w pamięci „akwedukt” … Kontynuuj czytanie
Zamość i Zagroda Guciów
Erynia po prawie roku bez używania samochodu bardzo szybko „wdrożyła” się w jego prowadzenie i zaczęła szaleć, delikatnie przy tym wyzywając przymulających kierowców. Właściwie oprócz częstych pozytywnych reakcji na teksty W. w stylu „czy wiesz, że przekraczasz dopuszczalną prędkość o…” czy „hamuj wcześniej bo pocałujesz w d… tę dziewczynę przed sobą” tylko raz spróbowała się zmieścić na centymetry pomiędzy … Kontynuuj czytanie
Brunary i Karpacka Troja
Kolejny wyjazd „przez Wysową”. Erynia miała większe plany i dlatego zaordynowała wzięcie dwóch dni urlopu by móc odwiedzić Zamość i Roztocze. Oczywiście, od samego początku, nie moglo się obejść bez nieprzewidzianych postojów. Tym razem padło na Cerkiew pw.Św.Michała Archanioła w Brunarach (360°). Trzeba się było zatrzymać i obejrzeć, szczególnie że była otwarta, a nawet gdyby nie, to podany był telefon … Kontynuuj czytanie
Szlak „Drewna” i „Kamieni”
Erynia jest zdeklarowaną sezonową wielbicielką góralskich kapci. Gwoli ścisłości, jej uwielbienie wzrasta odwrotnie proporcjonalnie do temperatury na dworze, zaś latem przerzuca się na japonki. Jako że ostatnie kapcie są w stanie klupściowatym (patrz: komentarz przy wpisie „Parszczenica, Swornegacie i Wdzydze”), zażyczyła sobie nowych na urodziny. Wbrew pozorom, życzenie wcale nie jest takie łatwe do spełnienia, bo na … Kontynuuj czytanie
Akwedukt, porcelana i zamek
Niedziela zaczęła się spacerkiem w okolice gdzie ponoć miały być jagody i grzyby. Były ponoć! To znaczy krzaków jagód było dużo, na nich jagód było mało, a grzybów było nic – czego można się było spodziewać po wczesnoletniej porze. Spacer za to był przyjemny, Erynia pomrukiwała, że zapach lasu i jego odgłosy to jakby głaskanie po duszy. W. tym … Kontynuuj czytanie
powrót przez Galati, Bicaz i Rátkę
Następny dzień miał być dniem przejazdu przez całą Rumunię z noclegiem na Węgrzech. Oczywiście „po drodze” postanowiliśmy z obejrzeć wąwóz Bicaz. By mieć czas na wszystko, wyjechaliśmy w miarę wcześnie. Droga była wygodna i malownicza (aczkolwiek miejscami z dziurami i ekipami je reperującymi – 1 maja!?!), i przez tę jej malowniczość z godziny na godzinę łapaliśmy opóźnienie. Erynia, zachwycona Rumunią, co rusz sugerowała … Kontynuuj czytanie
Tulcza – wrota Delty
Planowaliśmy zacząć kolejny dzień od spaceru do informacji turystycznej, ale po dojściu do nabrzeża W. rzucił pomysł by sprawdzić ceny rejsów stateczku stojącego opodal. Erynia próbowała robić za Smerfa Marudę, ale poszła. I okazało się, że za 200Lei od głowy można wynająć stateczek na rejs (4-5h), a za 250 Lei na dłuższą pętlę (6-8h) Byłoby taniej jak … Kontynuuj czytanie
Wino i Trajan w okolicy Murfatlar
Aby zrekompensować sobie tę wieczorną jednowinową degustację, rankiem dnia następnego wyruszyliśmy do Murtaflar Vinery. Niestety, główny oprowadzający i prowadzący degustację był nieobecny, więc po zakładzie oprowadzała nas w jego zastępstwie młoda dziewczyna przepraszająca, że nie powie nam tyle co jej szef, nie tyle z braku wiedzy, co z niewystarczającej znajomości angielskiego (niestety innych obcych języków nie znała). Zupełnie niepotrzebnie, … Kontynuuj czytanie

