Motelu Polak, gdzie przywitało nas wesele i recepcjonista, który w związku z weselem zaoferował nam powitalnego szampana. Oczywiście zgodziliśmy się, lecz wcześniej poszliśmy na drobny rekonesans na starówkę. Erynii się ona bardzo spodobała, mimo że parę przecznic od rynku było widać budynki nieodrestaurowane. A nawet W. wkurzyło gdy na przeciw tablicy mówiącej o milionowych wydatkach (około 9 mln zł) z ERDF na odrestaurowanie kościoła (no dobrze, katedry) ziały odpadającymi tynkami i oknami zabitymi deskami stare zabudowania częściowo zajęte przez sąd (niegdysiejszy pałac Zamoyskich). Od razu widać, że rząd daje chętniej na kościoły niż na „zabytki społeczne”.
Po powrocie do hotelu wcięliśmy zachwalane przez panią właścicielkę pierogi i dostaliśmy całą butelkę szampana, de facto wino musujące. Pierogi były wyśmienite – można było przekazać kucharzowi jak mają być przyrządzone, gęsta i smaczna śmietana podana była w oddzielnym pojemniku, a szampan… został wypity, przed snem, w pokoju.
Może dlatego nie chciało nam się rano wstawać, a może dlatego, że ciągle jesteśmy niedospani w każdym razie nie najwcześniej dotarliśmy na śniadanie. Niby szwedzki stół, ale wzbogacony we własne wypieki – w tym smaczne bułki maślane. A w kwestii „szwedzkiego stołu” ponoć, według legendy, został on wymyślony przez ordynata Zamoyskiego, który, gdy Szwedzi pod dowództwem króla oblegali Zamość, wystawił przed mury stoły z wykwintnym jadłem lecz bez krzeseł by pokazać królowi szwedzkiemu „gdzie jego miejsce”.
Pojedzeni ruszyliśmy w miasto, wymyślone przez kanclerza wielkiego koronnego Jana Zamojskiego jako miasto idealne. Po drodze był nam Nadszaniec więc wypadło mu zająć pierwsze miejsce na naszej liście. Co prawda Erynia, wyczulona na reklamy, coś mruczała, ale w sumie wykorzystanie pomieszczeń fortyfikacji jednocześnie na galerię handlową i wystawę uzbrojenia dało całkiem ciekawy efekt. Wcześniej ponoć były tam zakłady przemysłowe. A wśród uzbrojenia były również armaty, które na poparte opłatą życzenie strzelały (bez użycia kul, miała donośność około kilometra). Kolejnym punktem naszej trasy okazała się synagoga. Co prawda już nie jest używana jako miejsce kultu, ale została bardzo ładnie w ostatnich latach odrestaurowana. Wreszcie dotarliśmy do informacji turystycznej, bardzo kompetentnej i dobrze wyposażonej. Wychodząc z informacji trafiliśmy na Rynku na występ Tomaszowskiej Kapeli Podwórkowej śpiewającej piosenki lwowskie.
Po drobnym ukulturalnieniu się ruszyliśmy kierunku Arsenału. Zwiedzanie składa się z trzech oddzielnych stanowisk, wszystkie dobrze zorganizowane, wyposażone w wyśmienitą oprawę multimedialną, a w Prochowni dobrze przygotowany film przedstawił historię Zamościa. Po obejrzeniu wszystkich wystaw ruszyliśmy na przykatedralną wieżę, z której obejrzeliśmy panoramę miasta. 122 schodki to dla Erynii drobiazg więc bez żadnych problemów weszliśmy, zeszliśmy i przechodząc opodal I LO – dawnej Akademii Zamoyskiej – dotarliśmy do restauracji Stary Dwór serwującej między innymi dania ormiańskie. Posmakowaliśmy tam dwóch wyśmienitych zup ormiańskich i jak najbardziej polskich przystawek.
I to właściwie byłby koniec dnia gdyby Erynia nie przypomniała sobie o Zagrodzie Guciów. Zadzwoniła dowiedzieć się do której jest otwarte i okazało się, ze mamy na dojazd trochę ponad pół godziny. W. dał radę chociaż ostrożną jazdą nie można było tego nazwać i dotarliśmy pięć minut przed wejściem ostatniej grupy. I było warto. Zagroda, jak zagroda, ale jej wyposażenie!!! Osobą sprawczą tego wypełnienia jest Pan Stanisław, który przez lat pięćdziesiąt zbierał po okolicy wszelakiego ciekawostki: mineralogiczne, paleontologiczne, historyczne – można go nazwać wprost „Człowiekiem od znajdowania kamieni (i skamienielin)”, tak jak „Człowiekiem od czterolistnych koniczynek” można nazwać syna naszej przyjaciółki. I obydwaj dzielą się swoim szczęściem z innymi. Dobrym na to przykładem może być siedmiokilogramowy meteoryt o niespotkanym dotychczas składzie, znaleziony osobiście przez Pana Stanisława. Nie chciał go nikomu sprzedać, choć po badaniach w USA proponowano mu znaczne sumy, za to wymieniał jego części z innymi kolekcjonerami co w efekcie pomogło mu zgromadzić całkiem zgrabną kolekcję meteorytów i tektytów z całego świata. Ale nie tylko „kamienie” można było tu obejrzeć, również bogate wyposażenie dawnych zagród, a W. znalazł kolejne określenie firlejki (wielkopolskie) – „koziołek”. Oglądanie wzbogacone było ciekawym opisem oprowadzającego. W efekcie wyszliśmy z zagrody w pełni ukontentowani, szczególnie że w przyzagrodowej karczmie, można było upolować i kwas chlebowy i podpiwek.
W drodze powrotnej wstąpiliśmy na chwilę do Zwierzyńca, ale ponieważ zaczynał już zapadać zmierzch postanowiliśmy wrócić do hotelu na zapowiadany poczęstunek z domowej nalewki. Erynia poczuła się ukontentowana W. postanowił jednak spróbować deski niespodzianki z wyrobami mięsnymi hotelowej kuchni. Była to niespodzianka – z typu przyjemnych – kto ciekawy niech sam przyjedzie i spróbuje.
Erynia po prawie roku bez używania samochodu bardzo szybko „wdrożyła” się w jego prowadzenie i zaczęła szaleć, delikatnie przy tym wyzywając przymulających kierowców. Właściwie oprócz częstych pozytywnych reakcji na teksty W. w stylu „czy wiesz, że przekraczasz dopuszczalną prędkość o…” czy „hamuj wcześniej bo pocałujesz w d… tę dziewczynę przed sobą” tylko raz spróbowała się zmieścić na centymetry pomiędzy dwoma stojącymi samochodami – jadąc pięćdziesiątką. Na szczęście nie zrealizowała swojego pomysłu po drobnej sugestii W. Może dlatego dotarliśmy cali do Zamość i Zagroda Guciów
Wpisany pod 2015, fortyfikacje, muzea, Polska, Roztocze, skanseny, świątynie, UNESCO, zbytki i zabytki
Brak komentarzy do Zamość i Zagroda Guciów
Brak komentarzy do Zamość i Zagroda Guciów
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- w. - Wisząca kładka i Zamek
- Pudelek - Wisząca kładka i Zamek
- w. - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
- W. - Będzin – kirkut i zamek
- Pudelek - Będzin – kirkut i zamek
- w. - Orle Gniazda: Olsztyn
- w. - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
- MI - Orle Gniazda: Olsztyn
- W. - Będzin – kirkut i zamek
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
- Klasztor i ciastka
- Muzeum i kościół São Pedro
- Blandy’s Wine Lodge
- Spacer… i owocki
- Spacer po Funchal
- Madera sanatoryjnie
- Galeria, osły, Kalawasos i Tochni
- Opactwo i Zamek
- Kirenia
- Salamina i Famagusta
- Larnaka
- Port w Amathous i Limassol
- Nikozja
- Muzeum Morskie i morze
- Wina, azbest i monastery
- Mizoginistyczne monastery
- Choirokoitia i wioski górskie
- Wrak, jaskinie i Maa
- Dzień lenia i kwiat
- Tenta, Kolossi i Apollo
- Pafos, Afrodyta i koty
- „Wlot do” Cypru
starsze w archiwum