Batumi
Przez Goderdzi do Turcji
Nadszedł dzień pożegnań, więc nie mogłoby się obyć bez chaczapuri adżaruli na śniadanie oraz imeruli na drogę. A propos tej ostatniej, W. przez moment rozważał powrót przez Sarpi, bo wedle prognozy nad Goderdzi miały być burze, ale nasi Gruzini sprawdzili prognozę pogody na swoich smartfonach i zaczęli nas przekonywać, że to bujdy, co najwyżej będą chmury. Uwierzyliśmy. … Kontynuuj czytanie
Bazar, plaża i ogród botaniczny
No to jak już się coś zaczęło to trzeba i dokończyć. Postanowiliśmy więc spróbować raz jeszcze zwiedzić Petras Ciche. Po drodze W. postanowił jeszcze wstąpić na batumskie targowisko, by kupić drobne co nieco. Trochę było problemu z dotarciem we właściwe miejsce, bo i targowisko jest wielkie (powierzchniowo) i drogi w pobliżu są jednokierunkowe (drugi kierunek oddzielony płotkiem), bądź nawet i nieprzejezdne … Kontynuuj czytanie
Park dendrologiczny
Od wtorku miała być ładna pogoda i Daro miała w planach pokazanie nam paru miejsc w okolicy. Cóż, prognozy jak zwykle się mylą – do południa intensywnie lało, a na domiar złego jakiś faraon postanowił zemścić się na W. Jak nie urok, to… wiadomo (przemarsz wojsk). W okolicach 13:00 ciut się przejaśniło, W. też był już w stanie stabilnym, zebraliśmy się … Kontynuuj czytanie
Sameba
Według prognozy pogody dnia tego lać miało trochę mniej. Daro zaproponowała nam więc podjechanie do „górnej” cerkwi w Batumi. Jest to Katedra Świętej Trójcy (ბათუმის სამების ტაძარი) na mapach Samebą zwana. No i fajnie, W. ustawił na nawigacji punkt docelowy, popatrzył na mapę – fajnie, będzie będzie trochę zakrętów – i pojechaliśmy. Już w okolicy centrum Batumi było widać … Kontynuuj czytanie
W Batumi… deszcz
Pogoda bez zmian, cały dzień lało bez przerwy z większą i jeszcze większą intensywnością. Ponadto wszystko było zamknięte – jak to w święta. W końcu była to Niedziela Wielkanocna. Daro, po skończonym poście, rozszalała się kulinarnie. Pizza w stylu gruzińskim(*) na śniadanie? Czemu nie. Potem Daro zaczęła przygotowywać kurczaka szkmeruli, chaczapuri imeruli, mczadi, smażone ziemniaki, surówkę, kolejną pizzę na … Kontynuuj czytanie
Batumi po latach
Jak u Babci W. – ledwo człowiek oko otworzył, już na niego jedzenie czekało. Tym razem było to chaczapuri adżaruli. No dobrze nie tak od razu – zdążyliśmy jeszcze wziąć prysznic i chwilę porozmawiać zanim chaczapuri się upiekło, a że rozmowa była wciągająca to W. był bardzo szczęśliwy – chaczapuri było mocno wypieczone i chrupiące! Wreszcie przyszedł czas na … Kontynuuj czytanie
Poranek u Daro
Pospaliśmy sobie całkiem miło w wygodnym, choć trochę skrzypiącym łóżku, by obudzić się w sam raz na postne chaczapuri – w końcu był wielki piątek w kalendarzu gruzińskim. Przy okazji porozmawialiśmy i o nasionkach, i o sadzonkach przywiezionych z ostatniego pobytu na Maderze. Ciekawe ile z nich przeżyło i wyrośnie. Przy okazji W. zrobiło się cokolwiek głupio, bo przywiózł Daro nasiona nespery, a tych drzew ma … Kontynuuj czytanie
Batumi – wśród przyjaciół
Ani opuszczaliśmy przygnębieni, a przed nami było 300 km drogi do Batumi. Początkowo droga była szeroka i prosta, ale później najpierw zbzikowała nawigacja, a później zaczęły się górki i serpentynki. Erynia zaczęła pełnić funkcję pilota biorąc dane z nawigacji w telefonie (ta działała bez pudła choć jest typu freeware), zresztą Automapa nie zalicza Gruzji do Europy i nie zamierza udostępniać jej na swoich … Kontynuuj czytanie
Sanayi Sitesi w Niksar
Poranek w Batumi rozpoczęliśmy od ablucji (wreszcie prysznic z ciepłą wodą), drobnych napraw samochodu i wstępnego pakowania. Można powiedzieć, że słodkie lenistwo wreszcie nas dopadło… przebomblowaliśmy cały dzień, co najwyżej wychodząc na podwórko do samochodu czy powiesić drobne pranko. Na obiad była haszlama – wywar na żeberkach gotowany z kolendrą, szczypiorem, czerwonym pieprzem cebulą z ziemniakami i żeberkiem na talerzu – … Kontynuuj czytanie
herbaciane okolice Batumi
Na pierwszy ogień poszło rzecz jasna Batumi. Nie mogliśmy sobie darować wizyty oraz noclegu u Daro i Iriny. Mieliśmy również ochotę na wizytę w polskim barze Reggae w Gonio – niestety zastaliśmy zastawione drzwi i żadnej kartki z informacją o godzinach otwarcia. Dopiero później, dowiedzieliśmy się od Anny z Oblicz Gruzji, że bar zaczyna działalność po południu i działa do wczesnych godzin rannych. Kiedyś … Kontynuuj czytanie
Batumi, Gonio i Ureki
Do Batumi dojechaliśmy około 00:15. Chcieliśmy uprzedzić nasze Gospodynie o porze przyjazdu, ale — wstyd się przyznać — zgubiliśmy numery telefonów. Brama otwarła się z hukiem, ale z domu nikt nawet nie wyjrzał. Dom Gospodyń był otwarty, ale na delikatne pukanie nikt nie reagował. Wymarli czy co? Dobijać się, ani wyrywać ludzi ze snu nie chcieliśmy. Nolens volens, wyjęliśmy poduchy … Kontynuuj czytanie
Batumi i okolice
Po rzuceniu okiem na kamienne plaże Sarpi pojechaliśmy w kierunku Batumi (oczywiście zabierając oko ze sobą – jeszcze się przyda). Parę kilometrów od granicy zatrzymalismy się na drobny sen. Świtkiem dzikim, około 6. (to znaczy 8. czasu gruzińskiego) wyszliśmy z samochodu rozprostować kości przed dalszą jazdą i W. zakochał się w Gruzji. Zaraz za stacją, szumiącą kaskadą strumyk opadał … Kontynuuj czytanie