Pospaliśmy sobie całkiem miło w wygodnym, choć trochę skrzypiącym łóżku, by obudzić się w sam raz na postne chaczapuri – w końcu był wielki piątek w kalendarzu gruzińskim. Przy okazji porozmawialiśmy i o nasionkach, i o sadzonkach przywiezionych z ostatniego pobytu na Maderze. Ciekawe ile z nich przeżyło i wyrośnie. Przy okazji W. zrobiło się cokolwiek głupio, bo przywiózł Daro nasiona nespery, a tych drzew ma ona w swoim ogrodzie co najmniej kilka – i to właśnie owocujące. Chyba do naszego słownika wejdzie „nie wozi się nespery do Daro” zamiast „nie wozi się drzewa do lasu”. Po śniadaniu podjechaliśmy z Baczim (synem Daro) na lotnisko, gdzie pracuje w biurze GEOCELL – gruzińskiej telefonii komórkowej. Tym razem zakup poszedł znacznie sprawniej, milej i taniej niż w Turcji. Przy okazji skorzystaliśmy i z bankomatu. W. zaczął przypominać sobie gruzińskie zasady ruchu na drogach i parkingach więc w miarę bezboleśnie wróciliśmy do Daro, by móc przygotowywać kolorowe jajka wielkanocne. A tam Daro wyjęła wielki gar, w którym zaczęła gotować hendro (ენდრო/Marzanna barwierska) z dodatkiem łupin cebuli. Wywar zaczął nabierać brązowej barwy. Po wygotowaniu kłączy, wywar został odstawiony do ostygnięcia. Gdy ostygł, Daro włożyła do niego 30 (słownie: trzydzieści!) jajek do ugotowania na święta i uzupełniła wywar o trochę soli i octu. Po ugotowaniu jajek na twardo w tym wywarze, zabarwiły się one na czerwono, wyjęliśmy je do odsączenia i wyschnięcia. Po takich przygotowaniach W. mógł już zająć się ich „drapaniem”, bardzo rzadko ostatnio spotykaną techniką zdobienia jajek wielkanocnych, a w jego domu rodzinnym była to technika podstawowa. Bawiąc się, uzupełnił typowe motywy roślinne i zwierzęce (zajączki i pisklaczki) o góry Kaukazu i swańskie słońca. Nawet mu to wyszło, chociaż nie był zbyt zadowolony – wyszedł z wprawy, w końcu nie robił tego z 40 lat…
W międzyczasie Daro posadziła część sadzonek przywiezionych przez W. i przygotowała drobny posiłek – ser i surówka z dużą ilością kolendry. W. kręcił nosem, ale zjadł i dokładkę – w końcu należy się czasami dowitaminizować (W.: byle nie za często i niezbyt obficie by się nie zatruć nadmiarem witamin).
Po tym (wcale nie) drobnym posiłku poszliśmy obfotografować ogród i kwiatostan doniczkowy. Trzeba przyznać, że najintensywniejszym z doznań był jednak zapach kwiatów wszelakich. Szczególnie, że akurat pokrytych kwiatami było parę drzew cytrusowych (cytryny i mandarynki) i zapachy rozsiewały intensywne. Ciekawostką było, że oprócz nowych kwiatów na drzewach były jeszcze owoce. A owoce były przedniej jakości. Cytryny były znacznie słodsze niż (sklepowe) w Polsce, a gdy jadło się je jak (w Polsce) pomarańcze to smakowały jak czerwone porzeczki – z ich kwasowością i smakiem, zapach był bardziej cytrusowy.
Ponieważ Daro wybierała się na godzinę 4. do cerkwi na „opłakiwanie” to w miarę wcześnie zjedliśmy kolację (chaczapuri z gęstą śmietaną i ziemniaki z sacebeli… pikantny sos z pomidorów) i mogliśmy pójść dospać niedospane.
(cały czas lało)
Poranek u Daro
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- Erynia - Alvernia Planet
- Alicja - Alvernia Planet
- w. - Wilamowice i Stara Wieś
- Pudelek - Wilamowice i Stara Wieś
- Erynia - Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Krystyna - Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- w. - Wilamowice i Stara Wieś
- Alicja - Wilamowice i Stara Wieś
- w. - Muzeum Wilamowskie
- Pudelek - Muzeum Wilamowskie
- Erynia - Muzeum Wilamowskie
- w. - Muzeum Wilamowskie
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Alvernia Planet
- Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Wilamowice i Stara Wieś
- Muzeum Wilamowskie
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
- Klasztor i ciastka
starsze w archiwum