Rumunia
Bystrzycka część Siedmiogrodu
Granica ukraińsko-rumuńska okazała się nudą nad nudami. Dwie i pół godziny stania…, ale jakoś to przeżyliśmy i po tradycyjnym zakupie rowiniety (3€ w przeliczeniu 13Lei/7dni) ruszyliśmy w kierunku Bystrzycy. Częściowo trasę tę przejeżdżaliśmy w roku 2011 więc nie były dla nas zaskoczeniem urocze serpentynki, które W. sprawiały znacznie więcej frajdy niż samochodowi (niemiłosiernie grzał się na podjazdach). Droga dosyć krótka, … Kontynuuj czytanie
powrót przez Galati, Bicaz i Rátkę
Następny dzień miał być dniem przejazdu przez całą Rumunię z noclegiem na Węgrzech. Oczywiście „po drodze” postanowiliśmy z obejrzeć wąwóz Bicaz. By mieć czas na wszystko, wyjechaliśmy w miarę wcześnie. Droga była wygodna i malownicza (aczkolwiek miejscami z dziurami i ekipami je reperującymi – 1 maja!?!), i przez tę jej malowniczość z godziny na godzinę łapaliśmy opóźnienie. Erynia, zachwycona Rumunią, co rusz sugerowała … Kontynuuj czytanie
Delta Dunaju
Spać poszliśmy na tyle wcześnie, by zdążyć rannym świtkiem koło 9. zamustrować się na statku. Czekał tam już na nas Kapitan (Andrea Cicarac) i – dodatkowo – „przewodnik” (Mircea Spulbatu) władający językiem angielskim. Spytano nas czy nie mamy nic przeciwko by zabrał się z nami, a przy okazji załatwił swoje sprawy w delcie. Nam to nie przeszkadzało, bo Mircea … Kontynuuj czytanie
Tulcza – wrota Delty
Planowaliśmy zacząć kolejny dzień od spaceru do informacji turystycznej, ale po dojściu do nabrzeża W. rzucił pomysł by sprawdzić ceny rejsów stateczku stojącego opodal. Erynia próbowała robić za Smerfa Marudę, ale poszła. I okazało się, że za 200Lei od głowy można wynająć stateczek na rejs (4-5h), a za 250 Lei na dłuższą pętlę (6-8h) Byłoby taniej jak … Kontynuuj czytanie
trasa historycznie nadmorska
Ranek przyniósł otrzeźwienie. Z jednej strony Erynia wycierając (sobie!) nogi po kąpieli przestawiła sobie(!) kręgosłup, a z drugiej odwiedziliśmy raz jeszcze winiarnie Murfatlar, by uzupełnić zapasy o wina czerwone i wytrawne, których mamy niedobory przy naszym systemie żywieniowym, a tutejsze wina są dobre i tanie! Po tym krótkim i bolesnym postoju – tym razem nie dla kieszeni lecz dla Eryniego kręgosłupa ruszyliśmy w kierunku … Kontynuuj czytanie
Wino i Trajan w okolicy Murfatlar
Aby zrekompensować sobie tę wieczorną jednowinową degustację, rankiem dnia następnego wyruszyliśmy do Murtaflar Vinery. Niestety, główny oprowadzający i prowadzący degustację był nieobecny, więc po zakładzie oprowadzała nas w jego zastępstwie młoda dziewczyna przepraszająca, że nie powie nam tyle co jej szef, nie tyle z braku wiedzy, co z niewystarczającej znajomości angielskiego (niestety innych obcych języków nie znała). Zupełnie niepotrzebnie, … Kontynuuj czytanie
Konstanca
Dzień następny zaczął się rumuńskim śniadaniem – smaczne i obfite – i problemem za znalezieniem jednej z atrakcji Murfatlar: Ansamblul rupestru de la Murfatlar. Niby miały to być jaskinie i nawet był drogowskaz, i nawet znaleźliśmy funkcjonujący nad nimi klasztor z „żywą” cerkiewką, ale wejścia do jaskiń nikt nam nie potrafił pokazać. Okazało się, że robiąc zdjęcia staliśmy pod zamkniętą zardzewiałą … Kontynuuj czytanie
kierunek Delta Dunaju
Tym razem to W. odbiło. Pewnego wieczora, gdy rozmawialiśmy o ewentualnym wyjeździe na weekend majowy, rzucił: „A może by tak Delta Dunaju?”. Erynii więcej nie trzeba było… Nie dość, że entuzjastycznie przytaknęła, to jeszcze sama dorzuciła kilka „głupich” pomysłów – „to tak po drodze jeszcze…”. W efekcie na liście znalazł się Murfatlar – bo winiarnia i Konstanca bo … Kontynuuj czytanie
trasa do Gruzji
W końcu nadszedł TEN dzień – dzień końca pracy i początku wakacji, początku trasy. Jak zwykle ruszyliśmy w drogę na noc i zostawiając za sobą Słowację oraz Węgry pojechaliśmy jednym ciągiem do Rumunii. Tym razem obyliśmy się bez winiety i e-matricy – nasza marszruta omijała drogi płatne. Wkrótce po przekroczeniu granicy z Rumunią, wyjęliśmy „rogale” i zapadliśmy w sen, zdaniem Erynii zbyt … Kontynuuj czytanie
Oradea i Tokaj
Kolejny przystanek zaplanowaliśmy w Oradei, gdzie spotkaliśmy się z Bratem Erynii. W Oradei mieszają się nacje rumuńska z węgierską co jest słyszalne na ulicy oraz widoczne w kartach restauracyjnych. Miasto znane jest z secesyjnej architektury. Przyznajemy, że nas zachwyciła i to pomimo dużej ilości remontów. Trzeba tam będzie wrócić za jakieś 3 do 5 lat i pozachwycać się jeszcze bardziej. Inny rodzaj zachwytu … Kontynuuj czytanie
Timişoara
Po przekroczeniu granicy z Bułgarią, szczęśliwy W. zatankował paliwo – w Turcji było znacznie droższe niż gdziekolwiek indziej – i chyba z tego szczęścia skierował się ponownie do granicy z Turcją. Szczęśliwie dla nas, wyrozumiali celnicy puścili nas bez żadnych problemów. Nocą przelecieliśmy przez Bułgarię i część Serbii, przesypiając kilka godzin na parkingach, a następnie w strugach deszczu skierowaliśmy się do granicy z Rumunią … Kontynuuj czytanie
Kaczyka i malowane monastery
Do Suczawy dojechaliśmy z Cricovej jednym ciągiem. Mieliśmy co prawda pewne plany co do zwiedzania Starego Orhei (Orheiul Vechi), ale Mołdawska „uprzejmość” zniechęciła nas do dłuższego tam pobytu – może kiedyś… W efekcie pozostały nam mołdawskie leje – nie do wymiany, poza Mołdawią. A szkoda – moglibyśmy dokupić jeszcze mołdawskiego wina, a tak zostały na „następny raz”. Kilka godzin … Kontynuuj czytanie
przez granice
Nasze przejazdy przez granicę były dosyć szybkie i proste, a mimo to ciekawe. Dlatego też postanowiliśmy je opisać oddzielnie. Przejazd z Polski na Ukrainę. Wieczorem późnym tak ok.1:00, jak to my zwykle, zajechaliśmy na granicę w Korczowej. Na podjeździe do granicy był znak informujący, że kierunek jazdy jest albo w lewo, albo w prawo bez żadnych innych komentarzy. Ponieważ wszyscy … Kontynuuj czytanie
Sibiu, Alba Iulia
i wesoły cmentarz
Po powrocie do pensjonatu rzuciliśmy się na mamałygę (Mămăligă cu brânză şi smântână) i mici (rumuński odpowiednik kebabcze). Kolacji za 28Lei nie dało się przejeść. O ile sama mamałyga nie zachwyca smakiem niewyrobionych smakoszy, o tyle ten ser i ta śmietana – mmmm… Przeżycia (przeżycie) tego dnia doprowadziło do tego, że Erynia padła do łóżka, nie zdejmując nawet skarpetek. Rano … Kontynuuj czytanie
Curtea de Argeş
i Trasa Transfogaraska
Od granicy jechaliśmy omijając autostrady, nawet nie wiemy czy są płatne, jadąc czasami objazdami – policja kierowała w bok od trasy, a czasem myląc drogę, zamiast autostradą, przez Târgovişte, dojechaliśmy w końcu, około 3 nad ranem, do Piteşti. Przysnęliśmy tam w samochodzie przy zajezdni autobusowej. Towarzyszyły nam hordy bezpańskich, żebrzących psów. Jeden dostał rano 3 jajka, które zostały nam jeszcze z Polski … Kontynuuj czytanie