Curtea de Argeş. W XIVw. była to stolica Wołoszczyzny i siedziba hospodarów. Miasteczko podupadłe, ale swój urok ma.
Na pierwszy ogień wzięliśmy „nową” cerkiew, a później ruiny Bazyliki i znajdującą się obok nich Cerkiew Książęcą (św.Mikołaja), niespecjalnie pociągającą z zewnątrz, za to wewnątrz zdobioną freskami z XIV, XVIII i XIXw. Nie planowaliśmy spędzania tam zbyt wiele czasu, tym bardziej że przewodnik średnio władał angielskim. Na szczęście, zaraz za nami pojawiła się grupka Francuzów, przewodnik wyjął laserowy wskaźnik i zaczął wszystko pięknie objaśniać w ulubionym języku Erynii. Po odejściu Francuzów pogadaliśmy jeszcze o związkach kościoła/cerkwi z polityką w Polsce i w Rumunii. Różnica jest tylko taka, że w Rumunii praktycznie cała hierarchia kościoła współpracowała z Sekuritate, a obecnie współpracuje z tymi samymi ludźmi – tylko teraz zatrudnionymi w administracji rządowej. Następnie przewodnik skierował nas do Nowej Metropolii, czyli katedry monasteru w którym znajdują się sarkofagi Króla Karola i jego żony Elisavety. W cerkwi był najstarszy kamień nagrobny Rumunii – te były znacznie nowsze. z cerkwią tą wiąże się również legenda o jej budowniczym mistrzu Manolo. Wobec niepowodzeń podczas budowy miano poświęcić pierwszą osobę spoza budowniczych, która ją ujrzy – była nią żona mistrza Manolo, którą żywcem zamurowano w murach budowanej cerkwi, dzięki czemu jednak budowę ukończono. Z kolei sam mistrz Manolo został uwięziony przez swego mocodawcę, który pragnął, by nie zbudowano drugiej tak pięknej budowli, i zginął podczas próby ucieczki próbując odlecieć z dachu cerkwi na skrzydłach wykonanych na wzór Dedala i Ikara… Ta cerkiew naprawdę wygląda bajkowo, nie powtarzają się w niej dwa takie same detale, a bogactwem zdobień zadziwia. Szkoda tylko, że zamieniono ją w jarmark. Wokół ołtarza walały się banknoty 1 i 10Lei zawinięte w kartki z napisami, a cały przedsionek wewnątrz(!) cerkwi był zastawiony, obsługiwanymi przez mniszki straganami z dewocjonaliami.
Szlak Transfogaraski – droga 7C – zaczął się kilka kilometrów za miastem. Erynia zaczęła go pokonywać z drobnym oporem, i dzikim ogniem w oczach. Marzyła o tym od pół roku.Trasa Transfogaraska, to druga pod względem wysokości po Transalpinie droga w Rumunii – w najwyższym punkcie osiąga około 2050m. Jadąc z Wołoszczyzny, od południa, aż do jeziora (Barajul Vidraru) droga prowadzi lasami. Wstępnie planowaliśmy objechać jezioro dookoła, ale ponieważ trasa biegnąca przez lasy była mało widokowa to pojechaliśmy „prosto” do granicy lasu, a tam już zaczęły się niesamowite widoki i… niezłe dziury w drodze, całe szczęście, że w większości połatane, przez kilkadziesiąt kilometrów serpentyn. Ciekawe, że im wyżej tym więcej było łat, a mniej dziur. W kilku zakolach, „o szczególnych walorach estetycznych” można się było zatrzymać i, przy okazji, kupić sery, wędzone mięso i owoce. Pod szczytem tunel, na zimę (od 15 września) zamykany z obu stron stalowymi wrotami. Zdążyliśmy. Szczyt jest naturalną granicą pogody, przejeżdżając przez tunel przejechaliśmy ze słonecznej na zachmurzoną stronę gór. Za tunelem plac targowy przy którym rzecz jasna zatrzymaliśmy się na dłużej i zaopatrzyliśmy w małe co nie co – mięso wędzone i kiełbasę. Postój oczywiście płatny (5Lei). Oprócz targowiska przy drodze są dwa jeziorka, jedno malownicze, drugie „troszkę mniej”, jedno schronisko wyglądające na stare (Cabana Bâlea Lac), drugie – nowowybudowany koszmarek budowlany(Cabana Paltinu). Droga w dół (w stronę Transylwanii) była równie ostra i zakręciasta jak pod górę. Zaczęła się od mgły i próby zjeżdżania na trójce i hamulcach (chociaż pod górkę Erynia wjeżdżała na dwójce). W ten to piękny sposób udało się Erynii rozgrzać hamulce do poziomu smrodku. A wystarczyło tylko 400m różnicy wysokości. Zatrzymaliśmy się na miejscu postojowym i wąchaliśmy smrodek hamulców mijających nas aut. Niektóre tak śmierdziały, że na dole to chyba musiały jechać bez wykładzin hamulcowych. Odpoczywaliśmy, czekając na wystygnięcie felg, przez ponad godzinę, a na koniec jeszcze, dla pewności, przepłukaliśmy je zimną wodą z przepływającego obok potoku. Po tym doświadczeniu Erynia jechała już na dwójce hamując silnikiem i chyba zapamięta tę naukę do końca życia bo okraszona była ona potężną dawką emocji. Na szczęście asfalt z tej strony gór była gładki jak stół. Na noc zatrzymaliśmy się w Cartisoarze, pierwszej wiosce po zjeździe z trasy, w Pensiunea Casa Duse – wyśmienity pensjonat, z cenami bardzo przystępnymi (70Lei za piękny, czysty pokój 2os. z TV, łazienką i lodówką) i wyśmienitym jedzonkiem przygotowywanym na miejscu przez właścicielkę. Sama wioska nie jest może zbyt malownicza, ale jest schludna i czysta, , a jakie ma widoki na góry Fogaraskie… Przed kolacją zaliczyliśmy spacer, tradycyjnie zahaczając o cerkiew. Jedną ze ścian cerkwi „przyozdabiało” malowidło z diabłami, a przycerkiewny cmentarzyk sam z siebie mógłby stanowić niezłe źródło wiedzy dla etnografów – zdjęcia nagrobne pokazywały postacie w strojach ludowych, z przekrojem przez ostatnich kilkadziesiąt lat.
Od granicy jechaliśmy omijając autostrady, nawet nie wiemy czy są płatne, jadąc czasami objazdami – policja kierowała w bok od trasy, a czasem myląc drogę, zamiast autostradą, przez Târgovişte, dojechaliśmy w końcu, około 3 nad ranem, do Piteşti. Przysnęliśmy tam w samochodzie przy zajezdni autobusowej. Towarzyszyły nam hordy bezpańskich, żebrzących psów. Jeden dostał rano 3 jajka, które zostały nam jeszcze z Polski – tyle szczęścia mogą sprawić 3 jajka!!! – nie do wiary. Rano obudziły nas wyjeżdżające z zajezdni autobusy i samochody przyjeżdżające na targ hurtowy, który był tuż obok. Pooglądaliśmy ceny i przypięte do nich owoce i warzywa. Ceny były podobne jak w Polsce, ogórki – podobne, jabłka – gorsze, inne warzywa i owoce – lepsze. Natchnieni nowymi siłami pomknęliśmy do Curtea de Argeş
i Trasa Transfogaraska
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- w. - Wisząca kładka i Zamek
- Pudelek - Wisząca kładka i Zamek
- w. - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
- W. - Będzin – kirkut i zamek
- Pudelek - Będzin – kirkut i zamek
- w. - Orle Gniazda: Olsztyn
- w. - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
- MI - Orle Gniazda: Olsztyn
- W. - Będzin – kirkut i zamek
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
- Klasztor i ciastka
- Muzeum i kościół São Pedro
- Blandy’s Wine Lodge
- Spacer… i owocki
- Spacer po Funchal
- Madera sanatoryjnie
- Galeria, osły, Kalawasos i Tochni
- Opactwo i Zamek
- Kirenia
- Salamina i Famagusta
- Larnaka
- Port w Amathous i Limassol
- Nikozja
- Muzeum Morskie i morze
- Wina, azbest i monastery
- Mizoginistyczne monastery
- Choirokoitia i wioski górskie
- Wrak, jaskinie i Maa
- Dzień lenia i kwiat
- Tenta, Kolossi i Apollo
- Pafos, Afrodyta i koty
- „Wlot do” Cypru
starsze w archiwum