Bird Park. Ponoć leżały blisko siebie. W. uważa, że na tym wyprysku ziemi na Morzu Śródziemnym wszędzie jest blisko i wprost wstyd nie przejść tego piechotą wzdłuż i wszerz. Tak więc po przejechaniu 9 km (zajęło nam to około godziny), kierowca wysadził nas „niewiadomogdzie”, bo normalną trasę jego przejazdu zamknięto (roboty budowlane) i próbował dalej jechać na azymut. Spytany o Saliny, sprzedawca gazet spojrzał na nas dziwnie acz uprzejmie i wskazał nam drogę… po przejściu dziesięciu metrów i spojrzeniu w boczną uliczkę zobaczyliśmy Saliny. Niestety były w remoncie. Ich otoczenie również – w tym drogi dojazdowe. W. uparł się jednak doprowadzić Erynię do Salin (i granic równowagi), szczególnie że drogę wybrał jak zwykle: nie zważając na wertepy, rozkopy, pył i inne tego typu „drobiazgi” (błota nie było, ale to nie jego wina). Może dzięki temu udało mu się spełnić oba założenia. W momencie gdy Erynia stwierdziła autorytatywnie „Saliny zaliczone”, mógł już ze spokojem (swojej) duszy skierować nas na drogę do Ptasiego Parku – by nie było za łatwo: przez plac budowy, prętami i rowami stojący, oraz wapienny pył. Ale to tylko kilkaset metrów, drugie tyle przeszliśmy już asfaltową drogą prowadzącą pod sam… no nie wiemy jak to nazwać – najlepiej opisuje to miejsce staropolskie słowo ptaszarnia. Jest tam co prawda otwarte jeziorko z natlenianą wodą, w którym bytują flamingi, dwa pelikany i trochę innego ptactwa. Po okolicy plącze się parę pawi z powyrywanymi piórami, i jest jedna duża woliera gdzie bytuje cała zgraja wszelakiego ptactwa. Poza tym jednak przeważają kilkumetrowe klatki, w których wielkie sowy, w tym śnieżne, prawie nie mają jak rozłożyć skrzydeł. Jastrzębie wyglądają pięknie, ale co starsze chowają głowy w ramiona by nie myśleć o lataniu. Ogólnie W. wyszedł przygnębiony, jak zawsze z miejsc gdzie Homo „Sapiens” utrzymuje w więzieniu to, czego nie zniszczył. W każdym razie Erynia mogła stwierdzić, że plan na dzień dzisiejszy został zrealizowany. Bonusem była rozmowa na przystanku, z licencjonowaną przewodniczką, o bezsensowności odwiedzenia Błękitnej Laguny (Blue Lagoon) na Comino, trzeciej z wysp maltańskich. Argument był dla nas wystarczający: dziki tłum dzikich ludzi na wąskim skrawku plaży (dobra, skałek) – powstały w wyniku Facebookowych zapisków słitfociarek.
A tak przy okazji, saliny można spotkać praktycznie na każdej większej skalistej plaży. Są to głębokie na 10cm prostokątne rowy. W większości zaprzestały już swojej pracy i tylko czasami, gdy woda przyniesiona przez turystów wychodzących z morza wyschnie, pozostają na ich dnie kryształki soli.
Tak przy drugiej okazji, pewna mieszkanka Salina Bay zapytana o datę końca remontu Salin, odparła: „wkrótce”. Poproszona o sprecyzowanie (za tydzień, dwa, miesiąc…), dodała z wahaniem: „może za rok…”. Uwielbiamy maltańskie poczucie czasu!
Na ten dzień Erynia miała plany tyleż wąskie co jednoznacznie sprecyzowane: Saliny w nomen omen Salina Bay oraz zachwalany w przewodnikach Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- w. - Wisząca kładka i Zamek
- Pudelek - Wisząca kładka i Zamek
- w. - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
- W. - Będzin – kirkut i zamek
- Pudelek - Będzin – kirkut i zamek
- w. - Orle Gniazda: Olsztyn
- w. - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
- MI - Orle Gniazda: Olsztyn
- W. - Będzin – kirkut i zamek
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
- Klasztor i ciastka
- Muzeum i kościół São Pedro
- Blandy’s Wine Lodge
- Spacer… i owocki
- Spacer po Funchal
- Madera sanatoryjnie
- Galeria, osły, Kalawasos i Tochni
- Opactwo i Zamek
- Kirenia
- Salamina i Famagusta
- Larnaka
- Port w Amathous i Limassol
- Nikozja
- Muzeum Morskie i morze
- Wina, azbest i monastery
- Mizoginistyczne monastery
- Choirokoitia i wioski górskie
- Wrak, jaskinie i Maa
- Dzień lenia i kwiat
- Tenta, Kolossi i Apollo
- Pafos, Afrodyta i koty
- „Wlot do” Cypru
starsze w archiwum
To “wkrótce”, świadczy o tym, że Malta to już kraj południa. Wszelkie “manana” (kreseczki nad a nie umiem zrobić) tylko na południu. Ludy północy upierdliwie domagają się konkretów, dat, terminów – żadnej fantazji w tym nie ma.
Mamy wrażenie, że „u nich” nie ma żadnej fantazji… tylko lenistwo i niechęć do wszelkiej roboty 😉 podbudowane filozofią “mañana”.
Ja ich rozumiem – w tej temperaturze źle się pracuje – co nie oznacza że popieram. 😉
Zawsze powtarzałem, że:
„Zrozumieć NIE znaczy wybaczyć!”
Nie przesadzaj z tym lenistwem i niechęcią do wszelkiej roboty. TAKIE megality same się nie postawiły 😉