rezerwaty
Wulkan, wąwozy i wino
Tym razem W. zagonił Erynię do mapy i poprosił by zrobiła listę miejsc, które jeszcze można by zobaczyć. Z tego postarał się wykroić sensowne trasy na resztę dni. Jako że naczytaliśmy się sporo o długich kolejkach do parkingu w Parku Narodowym Timanfaya, jak również dostępnym sposobie zwiedzania ograniczonym praktycznie do wycieczki grupowej w autokarze (guagua) i możliwości robienia zdjęć wyłącznie przez … Kontynuuj czytanie
Klasztor, koniec i jezioro
Po drobnym spacerze ruszyliśmy w dalszą drogę na południe po punktach wymyślonych przez GPS-a W. Pierwszą z „atrakcji turystycznych” był chyba 4 gwiazdkowy hotel, bo nic innego w pobliżu nie znaleźliśmy, chyba że za miejsce godne zobaczenia uznamy ujście rzeki pełne ryb pomiędzy którymi pasły się dwa żółwie. Niestety żółwi nie udało się sfotografować. Widocznie wszystkie, które nie … Kontynuuj czytanie
Krajna
Po dniu kociewskim, przyszła pora na Krajnę. Erynia miała chrapkę na ten region od dawna, gdyż jest mało znany i jeszcze nie zadeptany przez turystów. W ustaleniu trasy pomogła nam Asia Z. wraz z rodziną – mieszkańcy Nakła nad Notecią, za co w tym miejscu składamy serdeczne podziękowania. Sama Krajna to bardzo ciekawy region, praktycznie od zawsze pałętający się po … Kontynuuj czytanie
Most, jeziora i Bory
Poprzedniego wieczoru wpadła nam w ręce mapka Kaszubskiej Marszuty w powiecie chojnickim, jedna z bogatej kolekcji map regionalnych Gospodarza. Rzuciliśmy okiem wyszukując miejsca, w których nas jeszcze nie widzieli i trasa zrobiła się sama. Zaczęliśmy od osady Chociński Młyn, gdzie młyna na Chocinie już dawno nie ma, ale na głównym skrzyżowaniu można podziwiać pięknie zachowaną kaszubską chatę oraz świeżo remontowany … Kontynuuj czytanie
Ceprostradą…
Śniadanie dostępne w ramach ceny pokoju dostępne było w restauracji odległej o około 600m od kwatery. Było w formie restauracyjnej – jedna z czterech opcji do wyboru plus kawa lub herbata (zielona lub czarna). Najeść się tym dało, ale margaryna zamiast masła W. odrzucała od posiłku. Jako tako pojedzeni ruszyliśmy do Felsőtárkány. Niby niedaleko, ale trzeba się było przebić przez Eger, … Kontynuuj czytanie
Jawor, browar i ruiny
Po takiej dawce zamków przyszedł w końcu czas na sacrum – Kościół Pokoju w Jaworze. Byliśmy już tam jakiś czas temu, ale przez te lata renowacja została znacząco posunięta i powtórne jego zwiedzenie uznaliśmy za warte grzechu, szczególnie że M. jeszcze tego cuda nie widział. I warto było! Odrestaurowano już prawie całe wnętrze, a właściwie prawie wszystko co widać z centrum. Wygląda … Kontynuuj czytanie
Hortobágy i Puszta
Rok bez Węgier to rok stracony. Nie chcąc być stratnymi, postanowiliśmy wykorzystać kolejny dłuższy weekend i zawitaliśmy tym razem do Tarcalu. Zamieszkaliśmy w Anna Vendeghaz, bardzo miłym pensjonacie, niestety(?) bez śniadań, ale co tam. Poumawiane wcześniej degustacje zostawiły nam wolnym pierwszy dzień pobytu. Trzeba było coś wymyślić. Nieopatrznie Erynia pozwoliła W. pobawić się mapą, a ten doszedłszy do … Kontynuuj czytanie
Barranco de las Angustias
Przyszła kryska na Matyska, czyli kolej na Kalderę Taburiente (część trasy PR LP 13). Konkretnie zagnało nas na parking przy wejściu do Wąwozu Strachów czyli po ichniemu Barranco de las Angustias. Tu udało nam się złapać taryfę, która za jedyne 12,25€ ode łba (51€ za cały samochód – zabraliśmy się z dwojgiem Hiszpanów) zawiozła nas jakieś … Kontynuuj czytanie
Roque de Los Muchachos
W poniedziałek od samego rana ruszyły przygotowania do zwiedzania wyspy. Zaczęliśmy od wypożyczenia samochodu, następnie Erynia wskazała trasę, którą W. wytyczył i już mieliśmy w nią ruszyć gdy okazało się, że jest drobny problem z GPS-em. Mianowicie W. przypadkiem przestawił go na język arabski. Powrót do „ludzkiego” alfabetu chwilę potrwał. Następnie okazało się, że GPS nie „widzi” wysp … Kontynuuj czytanie
Ćmielów i Święty Krzyż
Ostatnie przeboje z eryninymi kolanami sprawiły, że postanowiliśmy pobawić się przez chwilę w kuracjuszy i pomoczyć się w leczniczych wodach. W., narzekający ostatnio na kręgosłup i kontuzję nadgarstka, wyjątkowo nie protestował. Starość, nie radość. Nasz wybór padł na Solec-Zdrój, z najsilniejszymi w Polsce (o ile nie w Europie) źródłami siarkowymi. Do Solca-Zdroju dotarliśmy późnym wieczorem więc zdążyliśmy się tylko zakwaterować w pensjonacie Relax, a pierwsze wrażenia … Kontynuuj czytanie
Krzywy Las i Szczecin
Przyjemny wieczór z winem sprawił, że nazajutrz zaliczyliśmy „dzień lenia”. W naszym przypadku objawiło się to tym, że wojaże pozamiejskie ograniczyliśmy do Krzywego Lasu koło Gryfina. Jest to ciekawostka przyrodnicza, powstała niewątpliwie na skutek działalności człowieka, tyle że do tej pory nie odkryto celu tej działalności. Zresztą nie jest do w Polsce osamotniony przypadek. Po powrocie do Szczecina … Kontynuuj czytanie
Ptaszarnia i saliny
Na ten dzień Erynia miała plany tyleż wąskie co jednoznacznie sprecyzowane: Saliny w nomen omen Salina Bay oraz zachwalany w przewodnikach Bird Park. Ponoć leżały blisko siebie. W. uważa, że na tym wyprysku ziemi na Morzu Śródziemnym wszędzie jest blisko i wprost wstyd nie przejść tego piechotą wzdłuż i wszerz. Tak więc po przejechaniu 9 km (zajęło nam to około … Kontynuuj czytanie
Szumy, kajaki i Zwierzyniec
Kolejnego dnia Erynia zaplanowała uszczęśliwianie W., a że plany były szerokie to zamiar obejmował również wcześniejszy wyjazd z hotelu. Cóż, pewne rzeczy są awykonalne…, ale w końcu mamy urlop, więc kto by się przejmował. Na pierwszy ogień poszły Szumy na Tanwi czyli małe wodospady na rzece Tanew, ponoć bardzo piękne. Tu W. wyraził swoje powątpiewanie, mając w pamięci „akwedukt” … Kontynuuj czytanie
Delta Dunaju
Spać poszliśmy na tyle wcześnie, by zdążyć rannym świtkiem koło 9. zamustrować się na statku. Czekał tam już na nas Kapitan (Andrea Cicarac) i – dodatkowo – „przewodnik” (Mircea Spulbatu) władający językiem angielskim. Spytano nas czy nie mamy nic przeciwko by zabrał się z nami, a przy okazji załatwił swoje sprawy w delcie. Nam to nie przeszkadzało, bo Mircea … Kontynuuj czytanie
Dolna Kartlia nietypowo
Schody zaczęły się już w Tbilisi. Niezapowiedziani, nie znaleźliśmy noclegu w centrum, Na dodatek, chyba inna właścicielka hostelu Zaira doprowadziła Erynię do szału, w bardzo niesympatyczny sposób zabraniając nawet na chwilę zaparkować samochód pod hostelem, byśmy mogli poszukać czegoś w pobliżu. Guesthouse w porządku, właścicielka już NIE – o ile poprzednim razem polecaliśmy ten hostel to teraz… W. utargował pół godziny, … Kontynuuj czytanie
Kutaisi
Pojedzeni, ruszyliśmy do Kutaisi. GPS „ogłupł” i chciał nas wyprowadzić drogą dla 4×4 via Uszguli. Nie daliśmy się namówić – pojechaliśmy do Kutaisi drogą którą przyjechaliśmy, przez Zugdidi. Droga przebiegła w dużo gorszych warunkach: osuwiska kamieni i błota, które powstały w międzyczasie po deszczach, zmuszały do zwracania większej uwagi na drogę i tak już śliską, a miejscami stromą. Hotel „Gora” w Kutaisi, … Kontynuuj czytanie
Dubrownik i okolica
Pobudka, śniadanie, pakowanie, sprzątanie (okien nie umyliśmy) i wyjazd do Dubrownika. Na granicy pierwszy raz kolejka, tak z 10 samochodów. Stoimy, zaczyna być ciepło, a od granicy szambem trąci. Jakiś Włoch wylądował na kontroli celnej, innym sprawdzają dokładnie dokumenty. Przed nami jeszcze jeden wóz na polskich blachach. W końcu podjeżdżamy pod budkę, pogranicznik wziął do ręki nasze paszporty, … Kontynuuj czytanie
od Ałupki do Liwadii i Koktebel
Następnego dnia skoczyliśmy do Ałupki. Jako że Erynia przegapiła właściwy zjazd do miasta wylądowaliśmy, zupełnie niechcący, na starym cmentarzu. Nie stał się on ostatnim miejscem naszego pobytu między innymi dlatego, że naszym celem był pałac Woroncowa – gubernatora Kraju Noworosyjskiego. Przed odwiedzinami pałacu wstąpiliśmy na przystań obok której W. popływał sobie w Morzu Czarnym. Pałac ma szalony … Kontynuuj czytanie
Sandomierz i okolice
Przedłużyliśmy sobie jeden z weekendów lipca i Erynia miała okazję spełnić jedno ze swoich marzeń – obejrzeć Sandomierz i jego okolice. Na początek – zakwaterowanie, niedaleko zamku, na ulicy Zamkowej, blisko Rynku, najstarszy hotel w Sandomierzu i to „widać, słychać i czuć”. Standard bardzo niski, ale wart jest tej ceny. Po zakwaterowaniu poszliśmy w miasto. Sandomierz, znany z pewnego filmu o księdzu detektywie, jest … Kontynuuj czytanie
Erynia na najdalszej północy Polski
Czarna Hańcza i okolice promieniowały ciszą i spokojem. Rozległe widoki na pofałdowane pola – krajobraz polodowcowy. Niby nic szczególnego – „trawa” na piachach -, ale potrafi zachwycić. Po drodze zatrzymaliśmy się przy rezerwacie: Głazowisko Bachanowo, przez które przepływa rzeka Czarna Hańcza po wypłynięciu z jeziora Hańcza. Zakątek jest urokliwy, jak to uroczysko, ale sam rezerwat jest zarośnięty trawą, … Kontynuuj czytanie