browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Muzeum i flaki

do albumu zdjęć

Muzeum Archeologiczne

Pogoda zadecydowała o wyborze trasy. Zanosiło się na deszcz więc, mimo stanowczych zarzekań Erynii (dość muzeów), W. nie odpuścił Narodowego Muzeum Archeologicznego, szczególnie że bilety (combo) już były kupione. Miało ono zawierać kolekcję etruską, grecką i egipską. I zawierało. Niestety ekspozycja, mimo swej obfitości, straciła wiele na braku dobrego oświetlenia i gablotach z poprzedniego wieku (a może i starszych). Niektóre gabloty wyglądały na zabytki muzealne, a szyby brudne (od wewnątrz!) wskazywały na wielką świętość plomb zamykających witryny. Trochę niewyraźna ścieżka zwiedzania, dodatkowo ograniczona (ś)wirusowo i pogodowo – zamknięty ogród i lapidarium – powodowała co nieco zamieszania i tak część egipską zaczęliśmy od końca – koptów – a kończąc na pierwszych dynastiach. Część etruska była stosunkowo bogata, z oryginałem herbowej Chimery z Arezzo.
Chimera z Arezzo

Chimera z Arezzo

Niestety konstrukcja ekspozycji artefaktów etruskich powodowała to że ekspozycja wydawała się mniejsza niż ta oglądana przez nas wcześniej w muzeum w Chiusi. Na dodatek część eksponatów była opisana jako „z Chiusi”. W. oczywiście dostał fotoamoku, Erynia tylko kręciła nosem oglądając ściany i gabloty – dostrzegając w nich niedawne malowanie lub dziury po kołatkach. Trzeba jej jednak przyznać, że zauważyła również, że połowa opisów muzealnych jest wyłącznie po włosku oraz, że dwa elementy multimedialne (dwa telewizory) pokazują jedynie historię samego budynku muzeum. W 1491 r. niejaki Wawrzyniec Medycejski nazywany Wspaniałym (Lorenzo il Magnifico), wykupił teren i postawił tam mały pałacyk myśliwski. Następnie, na początku XVI w. jeden z jego potomków Kosma II, rozbudował pałac i połączył go galerią z odwiedzoną wczoraj bazyliką Zwiastowania MNP (Basilica della SS Annunziata), a wszystko to dla siostry Marii Magdaleny, by nie niepokojona spojrzeniami ciekawskich mogła przechodzić z Palazzo della Crocetta wzdłuż Via Laura do Kościoła Zwiastowania NMP gdzie przez kratę uczestniczyć mogła w obrzędach. Owa siostra, urodziwszy się zdeformowana i przypuszczalnie opóźniona (przyjęła chrzest dopiero w wieku 9 lat), miała wielki problem z wchodzeniem po schodach i w ogóle z poruszaniem się, stąd pomysł brata, na ułatwienie jej życia. W czasie gdy Florencja była stolicą Zjednoczonych Włoch (lata 1865-1871), palazzo stało się siedzibą Corte dei Conti, czyli ówczesnego NIK-u. W 1880 r. stała się siedzibą muzeum archeologicznego, dając schronienie kolekcjom egipskiej i etruskiej. Opuszczając muzeum W. czuł drobny niedosyt, ale chociaż tyle dobrze, że nie musieliśmy się dusić w maseczkach (wystarczały buffy). W. znowu jednak musiał markować zabijanie swoich bakterii symbiotycznych na rękach. Standardowo też strzelono nam we łby z termometru.
Lekko w bok od trasy do powrotnej do hotelu jest Galleria dell’Accademia z Dawidem, i innymi rzeźbami, dłuta Michała Anioła. Stojąca w mżawce kolejka chętnych zniechęciła nas jednak do odwiedzenia i poszliśmy w kierunku Mercado Centrale, bo Erynia stwierdziła, że trzeba by coś przekąsić.
do albumu zdjęć

Mercato Centrale

Połaziliśmy po targowisku, które jest ciekawe ze względu na ofertę. Można tu znaleźć praktycznie wszystko co do przygotowania jedzenia jest potrzebne. Niestety jedzenie przygotowywane na pierwszym piętrze pokazywało jak ciężka jest praca tragarza (no dobrze, jeszcze kucharza). Ceny jedzenia wybitnie nas zniechęciły. Na szczęście na parterze, przy samym wyjściu Erynia znalazła lampredotto, które chciała wypróbować będąc w Toskanii. No to spróbowaliśmy. Buła z flaczkami z dodatkiem przypraw była nawet smaczna, chociaż, flakom prawie bez smaku, tego ostatniego nadawały dodatki: sól, pieprz, salsa verde. W. rzucił się jeszcze na zakupy owocowe – w końcu trzeba się dowitaminizować przed zimą – i wróciliśmy do hotelu, zahaczając jeszcze po drodze o Asian Halal Food i sklep rosyjski gdzie można kupić i kawior, i gruzińskie wina, i kwas chlebowy, i matrioszki, i można porozmawiać… po rosyjsku.
W windzie hotelowej doczytaliśmy się, że na 4 piętrze jest ogród. No to poszliśmy. Jest to raczej parę tarasów z kwietnikami, ale i tak można posiedzieć i pooglądać dachy Florencji – przy lepszej pogodzie.
Po deszczu Erynia namówiła W. na podjęcie próby obejrzenia Dawida. W. wynegocjował pranie w pralni ulicznej. Kolejka do Michała Anioła była jeszcze dłuższa więc wygraliśmy jedynie czyste ubrania i naukę prania „na mieście”. Czyści i głodni wróciliśmy do naszej ulubionej Fuoco Matto, tym razem by spróbować pizz. Przedyskutowaliśmy też zalety tego lokalu. Przede wszystkim obsługa była komplementarna, cały zespół obsługiwał wszystkich turystów. Gdy jeden kelner przyjmował zamówienie drugi w tym czasie podawał przystawki, trzeci przynosił potrawy czy zbierał zużyte talerze. I nie były to osoby wyznaczone do określonych działań lecz raczej ten kto był akurat wolny robił co było trzeba. Można powiedzieć że dobrze stosowali zasadę „W złym domu są ciągłe awantury kto ma wynieść śmieci. W dobrym domu śmieci wynoszą się same”. Na dodatek – nie wiemy czy tylko względem nas – ale po każdej potrawie kelner podchodził i z zainteresowaniem słuchał naszych opinii na temat potraw. Zazwyczaj były entuzjastyczne.
Tę restaurację możemy polecić z czystym sumieniem. Może i nie jest najtańsza, ale i atmosfera, miła obsługa i jakość potraw zasługują na najwyższą ocenę.
poprzedni
następny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.