Niedzielę postanowiliśmy uczynić dniem SPA.
(z łaciny: „Sanus Per Aquam”, czyli „zdrowy dzięki wodzie”)
Ale, jak zwykle u nas ta „woda” to nie do końca, i nie tylko, była woda. Zaczęliśmy jak co dzień od kąpieli borowinowej w Malinowym Raju – W. z każdym dniem lepiej rozumie świnie taplające się w błotku. Następnie odwiedziliśmy lekarza-konsultanta, który zezwolił nam na taplanie się w siarkowodorze (no dobrze, wodzie siarkowodorowej o największym na świecie stężeniu – nie ma to jak dobra reklama). A propos – ciekawe jakie stężenie siarkowodoru miało albańskie SPA w kanionie Lengaricy. W każdym razie lekarz zalecił zabiegi my zapłaciliśmy za ich serię i poszliśmy w borowiny – tym razem okłady, a co tam raz się żyje, a poza tym dają stylowe jednorazowe stringi! Po drobnym obiadku – restauracja w kompleksie także jest – rzuciliśmy się w wody siarkowodorowe, najpierw całościowo – w wannach (były szersze, a ponieważ nie należy się w wannach kłaść to długość nie gra roli), a następnie już jedynie W. zaserwował sobie tak zwane „fasony” czyli moczenie jedynie dłoni z przedramionami.
Wieczorem poszliśmy jeszcze na drobny spacer „prywatnym parkiem zdrojowym” aż pod Łazienki (w remoncie) i odgrodzone siatką tereny Malinowego Raju – aż dziwne, że nie przewidzieli możliwości przejścia kuracjuszy przez park do SPA. Wygląd na brak współpracy środowiskowej i niezdrową konkurencję „każdy sobie rzepkę skrobie”. Park także „nie wygląda” aczkolwiek są w nim już i ławeczki i nasadzenia nowych krzewów kwitnących, ale alejki są raczej wątłe (ilościowo) i zaniedbane (jakościowo). Ale może się to zmieni, szczególnie że na początku parku znaleźć można stylowe pensjonaty z wiekową tradycją.
Kolejny dzień zaczął się wreszcie od basenu, okupowanego tym razem głównie przez emerytów. W sumie nic dziwnego, w dzień powszedni do godziny 10:00 obowiązuje 20% zniżka. Trochę dziwnie się poczuliśmy, gdy usłyszeliśmy rozmowę staruszków:
– To gdzie jedziesz w sierpniu? Do Kołobrzegu?
– Tak, w sierpniu do Kołobrzegu, a w lipcu do Krynicy.
Dla przypomnienia, jest początek czerwca, a my znajdujemy się na basenie prywatnego uzdrowiska w Solcu-Zdroju.
Obyśmy w wieku tych państwa mieli takie (finansowe) możliwości!
Po basenie zaliczyliśmy resztę przepisanych zabiegów i po południu wyskoczyliśmy do…, ale o tym później.