Przejazdów przez kolejne kraje nie ma co opisywać, było szybko i sprawnie aż do granicy rumuńsko-bułgarskiej, gdzie mieliśmy pecha trafić na koniec zmiany celników: stara zmiana już nie odprawiała, bo kończyła pracę, z kolei nowa też niespecjalnie garnęła się do roboty. W efekcie funkcjonariusze stali w grupkach, popalali papieroski, wymieniali poglądy, niewątpliwie się integrowali, a w międzyczasie kolejka aut się wydłużała… Szczęśliwie dla nas, byliśmy drudzy w tej kolejce, tak więc straciliśmy zaledwie pół godziny.
(spokojnie, spokojnie – będzie więcej)
Bogiem, a prawdą, to i niespecjalnie nam się spieszyło, ale o tym później. Tuż za granicą bułgarską mieliśmy szczery zamiar nabyć winietę. Cóż, choć zamiar był chwalebny, pozostał w sferze planów. Okazało się, że we wszystkich budkach sprzedawano za gotówkę, w lewach, których jeszcze nie mieliśmy okazji wypłacić, bo nigdzie w okolicy nie było bankomatu. Pełni nadziei podeszliśmy do budki z napisem „bank” (rzecz jasna bez bankomatu), gdzie i owszem, mogliśmy wypłacić pieniądze z konta, ale prowizja wynosiła 10 euro. Aż tak naiwni to my nie jesteśmy. Wsiedliśmy w Drakula i ruszyliśmy dalej, mając nadzieję na winietę na najbliższej stacji benzynowej. Cóż, wiadomo czyją matką jest nadzieja… Winiety i owszem były (tylko miesięczne), terminal na karty był, tylko internet był padł. Na kolejnej stacji W. z daleka machał kartą, nie chcąc tracić czasu, sprzedawca twierdząco pokręcił głową (przypominamy, w Bułgarii potwierdzają tak jak Polsce się zaprzecza), tylko że winiet… zabrakło. Dopiero na Shellu w Widyniu (bułg. Видин, rum. Vidin), udało się sfinalizować transakcję. Chwilę później dorwaliśmy się do bankomatu, a W. zaczął się rozglądać za jedzeniem. Kebabczeta i kjufte (nazywane przez W. czule „tufteta”) na śniadanie, to była całkiem przyzwoita bułgarska opcja.
Opchani po uszy wjechaliśmy do Biełogradcziku, słynącego z twierdzy Kaleto położonej malowniczo między skałami. Jak wiele miejscowości w tym rejonie tak i tę historia przeczołgała przez okres rzymski, bizantyjski, protobułgarski, osmański aż po nowożytność. Twierdza tradycyjnie górowała nad miastem i wszystko byłoby pięknie, gdyby GPS nie postanowił uprzyjemnić nam życia, wysyłając nas przez nieprzejezdne skróty. Ale w końcu, ignorując złośliwca dotarliśmy na miejsce, parkując pod twierdzą (2,40 lewa). Za 6 lewa od osoby, można wejść do środka. W zasadzie z twierdzy zostały same mury między skałami (wyglądające jak by je postawiono dosyć niedawno), podzamcze z zamkiem łączą schody kamienne i metalowe (współczesne). Cała przestrzeń podzamcza to wykoszona trawa, z kolei zamek składał się głównie ze zlepieńców, ale, dla samych tych widoków wokół, warto było tu przyjechać.
Koleją część trasy przemierzaliśmy niespiesznie, a to zatrzymując się na kawę w klimatycznej kafejce (501 Cofe),, a to odbijając z głównej drogi do dwóch monasterów (Чипровски манастир „Св. Иван Рилски” – nawet interesujący, „Свети Архангел Михаил” – taki sobie), co do których zdaje nam się: są odnawiane prawie od zera, a mnicha to tam raczej nie uświadczy. Grunt że okolice malownicze.
O 21:00 wylądowaliśmy przed granicą bułgarsko-turecką mając jeszcze trzy godziny do rozpoczęcia ważności naszych wiz. Tu przyznajemy się bez bicia – przy wybieraniu daty przyjazdu do Turcji nie uwzględniliśmy możliwości wcześniejszego urlopu i w efekcie – nigdzie nam się nie spieszyło, a i tak przyjechaliśmy za wcześnie. Cóż było czynić – W. przespał ten czas. Ten to się jeszcze najeździ po nocy.
Kolejny „Biały Gród”
2 odpowiedzi na Kolejny „Biały Gród”
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- Erynia - Alvernia Planet
- Alicja - Alvernia Planet
- w. - Wilamowice i Stara Wieś
- Pudelek - Wilamowice i Stara Wieś
- Erynia - Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Krystyna - Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- w. - Wilamowice i Stara Wieś
- Alicja - Wilamowice i Stara Wieś
- w. - Muzeum Wilamowskie
- Pudelek - Muzeum Wilamowskie
- Erynia - Muzeum Wilamowskie
- w. - Muzeum Wilamowskie
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Alvernia Planet
- Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Wilamowice i Stara Wieś
- Muzeum Wilamowskie
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
- Klasztor i ciastka
starsze w archiwum
Też miałem problemy z zakupem winietki bułgarskiej i kupiłem w końcu w końcu w Kuli, bo na granicy nie było prądu 😉
Teraz czekam na Turcję ::)
Voilà – Turcja, już jest… i problemy z HGS (też). 😉