Châlons-en-Champagne bo to i miasto stare (jakieś 2000 lat) i zabytków parę, i UNESCO też się na ten temat wypowiedziało, więc ruszyliśmy w drogę. Aby nie było tak zupełnie pod sznurek, Erynia przypomniała sobie w pewnym miejscu trasy, że jest tutaj-gdzieś inna bazylika z listy UNESCO – i była: La Basilique Notre-Dame de l’Épine. W. skręcił, znalazł i wóz zaparkował, a Erynia stwierdziła: „warto było” i poszliśmy oglądać bazylikę. Miasteczko, tak około 700 mieszkańców, a katedra wielka i piękna. Witraże i gargulce, strzelistość łuków i zdobienia kolumn, aż nie chciało się ani wzroku ani od obiektywu oderwać. Może nie była ona złotem zdobiona, ale gotyk płomienisty jest piękny.
Żeby nie było za prosto, parę razy zatrzymaliśmy się w miejscach poświęconych żołnierzom poległym w czasie pierwszej wojny światowej. Wszak to w Szampanii miały miejsce najcięższe walki oraz tak zwana wojna pozycyjna. Pomimo tysięcy ciał już ekshumowanych i pochowanych na licznych cmentarzach wojskowych czy ossuariach (w przypadku braku identyfikacji), co roku mieszkańcy wciąż trafiają na nowe szczątki.
Z ciekawostek, mijaliśmy piękne pola rzepaku – puściuteńkie. W Polsce, przy każdym polu stoi co najmniej kilka uli i nie da się tam przejść w spokoju – powietrze aż brzęczy od owadów. We Francji – zero uli, usłyszeliśmy może ze dwie pszczoły. A nasi Gospodarze nie słyszeli o miodzie rzepakowym. Tyle dygresji.
W końcu gdy dotarliśmy do Châlons-en-Champagne było na tyle późno, że odpuściliśmy sobie muzea, a przeszliśmy się tylko po starym mieście, zaopatrzywszy się wpierw w mapkę w Informacji Turystycznej. Rzecz jasna, W. tylko rzucił na nią okiem, schował do kieszeni i… tradycyjnie poszedł w przeciwną stronę. Ten nigdy nie może „jak wszyscy”. Co nam zostało w pamięci? Na pewno kolegiata Notre-Dame-en_Vaux oraz katedra św. Stefana (cathédrale Saint-Étienne). Mniejsza o gotyk, ale te witraże robią wrażenie! Wciąż zachowane są (w różnym stopniu) domy z murem pruskim (we Francji nazywane maisons à colombage). W mieście widać kryzys: na głównym deptaku odchodzącym od Rynku, było pełno pustych mieszkań i lokali do wynajęcia. Zasiłki kosztują.
Przypadkiem Erynia rzuciła okiem na jakąś wystawę cukierniczą i tam uśmiechnęły się do niej makaroniki (macarons). Ponieważ nigdy wcześniej tego nie jadła, postanowiła się przekonać czy faktycznie jest to coś warte czy to tylko efekt silnego marketingu w stylu Beaujolais Nouveau. Mieliśmy zamiar przekonać się o tym po wspólnej kolacji z Gospodarzami.
Tymczasem W. postanowił wrócić do Sedanu via Verdun. Droga do była prosta choć płatna (4,20€ za około 70 km trasy). Zaś jazda po samym mieście była komedią (dla W.). O ile W. w miarę szybko dotarł pod twierdzę (tak trochę z tyłu) skąd mogliśmy pójść kawałek wzdłuż murów, a nawet zobaczyć parking przed wejściem do twierdzy to sam dojazd to inna sprawa. Nie to, że nie widać było cytadeli – wręcz przeciwnie, rzucała się w oczy. Natomiast mieliśmy duży problem by dotrzeć samochodem pod główne wejście. Jak nie drogi jednokierunkowe to zakazy wjazdu, W. z uporem maniaka przejechał kilka razy centrum by w końcu trafić na dobrą drogę. Na swoje usprawiedliwienie dodamy, że o ile prawie wszędzie były strzałki do katedry o tyle nie natknęliśmy się na żaden drogowskaz do wejścia do cytadeli. Erynia specjalnie nie protestowała, gdyż zdążyła się zachwycić kamieniczkami z okiennicami malowanymi w różne odcienie zieleni, błękitu, turkusu czy lawendy. Tyle że nie miała jak robić zdjęć. Rzecz jasna, kiedy dotarliśmy na miejsce, cytadela była już zamknięta. Zrobiliśmy sobie tylko drobny spacer po okolicy i wróciliśmy do Sedanu.
Wieczór zakończył się kolacją i makaronikami. Oficjalnie potwierdzamy, to nie pic na wodę i fotomontaż, a makaroniki od niejakiego Pascala Caffet są wyśmienite. Nasi Gospodarze najwyraźniej podzielali naszą opinię, gdyż rzucili się do internetu sprawdzić czy są w okolicy inne cukiernie należące do tej samej sieci. Otóż są. Później zobaczyliśmy, że ślepym trafem zrobiliśmy zakupy u jednego z najlepszych cukierników we Francji i na świecie.
W. znowu powtarzał: „Erynia, ty to jesteś fuksiara!”
Długo myśleliśmy nad następną trasą aż padło na Szampański gotyk
5 odpowiedzi na Szampański gotyk
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- Erynia - Perge i Antalya
- Pudelek - Perge i Antalya
- w. - Perge i Antalya
- Pudelek - Perge i Antalya
- Erynia - Kozie sery i lenistwo
- w. - Kozie sery i lenistwo
- Pudelek - Kozie sery i lenistwo
- W. - Trzy winnice i wioska
- Mariusz Maślanka - Trzy winnice i wioska
- Erynia - Brno – spacer
- Asia - Brno – spacer
- W. - Do Brna
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
- Klasztor i ciastka
- Muzeum i kościół São Pedro
- Blandy’s Wine Lodge
- Spacer… i owocki
- Spacer po Funchal
starsze w archiwum
Może jednak to nie tylko „trucie” pszczół ale i samopylne odmiany rzepaku:
https://www.facebook.com/100011033676749/videos/431108733933579/
O pszczołach nie słyszeli, bo może je wszystkie wytruli? W Polsce w niektórych regionach to też już mało co bzyka…
PS>coś się chrzani z komentarzami…
Pudelku,
Też jest to możliwe – w Reims pytaliśmy jednego pszczelarza o ten rzepak i ten człowiek potwierdził, że pakują w te uprawy tyle środków ochrony roślin, że żaden szanujący się pszczelarz nie postawiłby obok ula.
Oh, jak ja uwielbiam L’Épine 😉 Muszę się tam wybrać ponownie, bo faktycznie gotyk w tym wydaniu jest obłędny! Mnie nie udało się zobaczyć katedry w Chalons, bo było już po sezonie i pani powiedziała, że mogą mi ją otworzyć za 100 EUR… także kolejny powód do powrotu 😉
Przyznaję się bez bicia, że do L’Épine trafiliśmy dzięki Twojemu blogowi – dziękujemy 🙂