Megality nad Łupawą
Erynia, tak jakoś, bez Kaszub czuje się niespełniona i tutaj najlepiej jej się wypoczywa. Zgodnie więc z tradycją, udaliśmy do Parszczenicy. Tym razem w maksymalnym andrychowsko-chrzanowsko-łódzkim składzie, czyli kolegi M., nas, Ani i Artura z Oblicz Gruzji oraz kolegi R. (sortowane względem opisu zbiorczego). Rzecz jasna, nie obyło się bez spacerów w lesie i odkrywania nowych miejsc, zakupów rybno-wędliniarskich U Mańka w Nowej Kiszewie, wizyty w Kaszubskiej Kozie, wspólnego picia wina i grania w planszówki, ku radości jednych a utrapieniu innych. Tradycji musiało stać się zadość.
Wszakże nastał dzień, w którym zdecydowaliśmy się ruszyć gdzieś dalej. Anię i Artura kusiły lokalne megality nad rzeką Łupawą i w okolicach wsi o tej samej nazwie, postanowiliśmy więc spełnić ich oczekiwania, samym również przyjrzeć się, tym najdalej na północ na terenach Polski położonym, megalitom. I nie jest to ich jedyna specyficzność, są one miejscem pochówków ciałopalnych kultury pucharów lejowatych – nietypowych dla regionu w tamtym czasie, podobnych jednak do rytuałów znad dolnej Łaby. Nie wiedząc wcześniej nic o tych megalitach, nie przygotowaliśmy się do tej podróży i dopiero po dosyć pobieżnym obejrzeniu niewielkiej ich części (i powrocie do domu) mieliśmy możliwość znalezienia dokładniejszego ich opisu. Niewątpliwie będzie trzeba tam pojechać raz jeszcze by dokładniej przyjrzeć się nie tylko samym grobowcom, ale i nietypowym „słupom granicznym” otaczającym teren zajmowany kiedyś przez tamtejszą społeczność. A społeczność musiała być bardzo trwała i silna jeżeli przetrwała około 1000 lat na tym samym terenie w tej samej osadzie. A osada ta powstała prawie 6000 lat temu, czyli wiele lat przed powstaniem piramid.
Nasze wrażenia po wjeździe na teren „obiektu archeologicznego” były co najmniej mieszane: drogi gruntowe rozjechane sprzętem ciężkim, przy drodze ułożone już okorowane pnie, przygotowane do transportu, szlak prowadzący w głąb lasu również rozjechany, a gdzieniegdzie zasypany resztkami kory i dużymi gałęziami pozostałymi po wybiórczej wycince, utrudniające poruszanie się po terenie zajętym przez megality. Te ostatnie zresztą ledwie widoczne spod tego syfu. Ania i W. niewątpliwie czuli w tym jakąś moc, zaś Erynia wyłącznie wyłącznie złość – nie dość, że idioci wycinają drzewa na terenie (atrakcji turystycznej / obiektu archeologicznego), to jeszcze pozostawiają po sobie syf i malarię, zniechęcające do dłuższego oglądania tego miejsca (a ponoć jest co oglądać). Być może taki jest zamysł wnioskodawców – zniechęcić do oglądania, a potem w spokoju wyciąć resztę drzew, ze szczególnym uwzględnieniem starych i zdrowych. Tymi połamanymi przez śnieg czy wichury nikt sobie głowy nie zawracał. Jako że jechaliśmy na dwa samochody, nasza mała grupka (my i kolega R.), pojechaliśmy dalej. Ania, Artur oraz M. odkrywali dalej megality.
Wpisany pod 2023, Kaszuby, megality, Polska, zbytki i zabytki
Brak komentarzy do Megality nad Łupawą
Brak komentarzy do Megality nad Łupawą