browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Najniżej i wyżej

do albumu zdjęć

najniżej

Aby zadość się stało przysłowiu, że nie samym winem człowiek żyje, W. postanowił w niedzielne przedpołudnie zjechać jak najniżej się da (i nie chodziło mu bynajmniej o zjazd pod stół) oraz na wyżyny (i nie chodziło mu o pobliską górę). Najniżej to miał być w założeniu najniższy punkt Słowacji leżący w wiosce Klin nad Bodrogom 94,3m n.p.m. W. ustawił punkty trasy w nawigacji i pojechaliśmy, a nawet dojechaliśmy tylko nadal nie mamy pewności co do tego najniższego punktu. Początkowo W. zajechał na koniec drogi (polnej…) i powiedział, że to tu (nawigacja pokazywała 127 m n.p.m.) i nawet by się zgadzało, bo było nad samą powierzchnią starorzecza, w pięknym otoczeniu dzikiej przyrody. No tak, ale przechodzący mimo nas Słowak powiedział, że kamień z wyrytym napisem 94,3… itd. jest ustawiony wcześniej, przy ruinkach kościoła. Podjechaliśmy więc tam wracając i rzeczywiście – kamień stał… parę metrów wyżej nad lustrem tego samego starorzecza. Na dodatek nawigacja pokazywała 111 m n.p.m. – nic z tego nie rozumiemy, anomalie jakieś? (nawigacja może się mylić co do wartości bezwzględnych – nie jest w końcu skalowana, ale względnie nie powinna pokazywać różnicy aż 16m). Nic to, w końcu dla Słowaków ważne jest, że mają „ten punkt”, a dla nas przyjemnością było przejść się w otoczeniu (prawie) dzikiej przyrody.
Franciszek II Rakoczy

Franciszek II Rakoczy


Po nizinach przyszedł czas na wyżyny – arystokratyczne – czyli na, leżący po drugiej stronie rzeki Bodrog, dwór w wiosce Borša (węg.: Borsi), w którym to urodził się Franciszek II Rakoczy (węg.: II. Rákóczi Ferenc).
do albumu zdjęć

dwór Borša


Dwór ten nie miał zresztą wiele szczęścia, spłonął ponoć parę lat po narodzinach wyżej wzmiankowanego, parę razy przebudowywany w końcu, jak większość możnowładczych pozostałości popadać zaczął, pod władzą komunistyczną, w drobną ruinę. Na szczęście nie zdążył całkiem zniknąć z pola (historii) bo w roku 1991 zabrano się za jego odbudowę, a został doprowadzony do dzisiejszego stanu dopiero po porozumieniu rządów Słowacji i Węgier, które to rządy wspólnie łożyły na remont przeprowadzony w latach 2018-2021. Nie ma się więc co dziwić, że w efekcie jest tak nowy, że aż pachnie nowością, a z historii zostały jedynie kształt i wirtualna rzeczywistość przedstawiona we wnętrzach.
I tutaj trzeba nisko skłonić głowę, że przy tak małym „wkładzie bazowym” udało się gospodarzom zapełnić 15 sal w taki sposób, że zarówno dorośli jak i dzieci nie powinny się nudzić. Jeszcze większym plusem była możliwość wejścia do pomieszczeń dworskich ze zwierzyną. W. musiał oczywiście wygłaskać (prawie) wszystkie psy, które tam ujrzał. Oddzielną sprawą jest możliwość zakwaterowania (hotel), jedzenia(restauracja) i picia (kawiarnia), które prawie dopełniały ten węgierski kociołek. To pozostałe „prawie” to możliwość wynajmu kajaków do popływania po Bodrogu i inne atrakcje przygotowane z myślą o zaspokojeniu gustów turystów.
Patrząc na cale obejście mieliśmy wrażenie, że bliżej temu pałacowi do bardzo bogatego dworu służącego głównie zbieraniu danin z podległych posiadłości i ewentualnego popasu przy podróżach pańskich niż a stałą kwaterę możnowładcy. To takie nasze małe ulotne wrażenie, chociaż możemy się mylić.
do albumu zdjęć

Nad Bodrogiem


Ode dworu do rzeki, przez nadrzeczne łęgi (liściaste lasy podmokłe), poprowadzono kładkę do Bodrogu. Trudno było sobie odmówić spojrzenia na tę powoli płynącą brunatną wodę zasilającą swymi wodami tokajskie winnice, a rybami tokajskie kuchnie. No i można powiedzieć wróciliśmy do punktów (prawie) najniższych w Słowacji.
Ten ruch od nizin w górę i z powrotem wzbudził w nas nie tylko podziw i błogą przyjemność, ale i (nie)drobny głód. Daleko nie było (12km) więc po niedługim czasie zaparkowaliśmy w pobliżu Kolonii, gdzie już wczoraj zjedliśmy wyśmienity obiad. Tym razem mieliśmy nadzieję na potrawy z kaczki, niestety – kaczek zabrakło, więc zdecydowaliśmy się na rostbef (Erynia) i golonkę (W.) wszystko zapite Kofolą (po 1 litrze na głowę – trzeba się nawadniać przy takiej temperaturze – nie było ani jednej chmurki na niebie!). Wszystko było tak wyśmienite, że aż oboje dziękowaliśmy kucharzowi za taką rozkosz zmysłową.
Pojedzeni wróciliśmy do apartamentu odpocząć przed umówioną na popołudnie degustacją.
poprzedni
następny

5 odpowiedzi na Najniżej i wyżej

  1. Pudelek

    Daliście bana Węgrom, ale jeździcie po wioskach, gdzie często przeważają Węgrzy, ci najwięksi zwolennicy Orbana. Trudno być dziś odpowiedzialnym turystom 😉

    • Erynia

      Ale granicy nie przekraczaliśmy i płaciliśmy w € a nie w forintach.

      • w.

        …i płaciliśmy Słowakom, płacącym podatki na Słowacji!
        Mamy świadomość, że Orban dofinansowuje „swoich” za granicą i że firmy węgierskie wykupują winiarnie na Słowacji, ale na to już nie mamy wpływu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.