żegluga
Kajakiem po Chocinie
Przyszedł w końcu czas na długo oczekiwane spotkanie z Joanną, z Nakła nad Notecią (niem. Nakel an der Netze). Dotychczas była to znajomość wyłącznie internetowa, ale już przyniosła (nam) wyraźne korzyści – otwarła nam oczy na interesujący region Polski: Krajnę. Z Asią spotkaliśmy się w Jej rodzinnym mieście, przed Muzeum Ziemi Krajeńskiej. Pracuje tam jej kuzyn Krzysztof, który zadał sobie … Kontynuuj czytanie
Wyspy Książęce
Erynia może nie śniła o księciu z bajki, ale Wyspy Książęce – czemu nie?! Nadszedł więc czas i na te wyspy (Prens Adaları), zwane również Wyspami Czarownymi (Kızıl Adalar). Są one podobno ulubionym miejscem wypadów weekendowych Stambulczyków. Skąd nazwa? Ano stąd, że w czasach bizantyjskich było to „wygodne miejsce zsyłki” książąt i królowych, którzy popadli w niełaskę. A że na wyspach były klasztory, … Kontynuuj czytanie
Stambuł [6]
Galata, promy i Meczet Sulejmana. Galata i Galata przewijało się ostatnio w wypowiedziach Erynii. Mniejsza o „G”, ale jak chce polatać, to czemu nie. Wybraliśmy się więc w miarę wczesnym rankiem na spacer przez most Galata, na wzgórze Galata i wieżę Galata. Do mostu prowadziła nas już mniej więcej znana droga przechodząca obok Bazaru Egipskiego. Tym razem jednak przeszliśmy na drugą … Kontynuuj czytanie
Jachty, bazylika i Josselin
Na chwilę wstąpiliśmy do Carnac bo Erynia podczas poprzedniej wizyty zoczyła antykwariat i po dłuższym namyśle postanowiła jednak kupić parę książek – namysł nie dotyczył sprawy „Czy kupić?”, ale „Gdzie to w domu postawić?”. Miłość do literatury zwyciężyła „się gdzieś upcha”. Po drobnych zakupach pojechaliśmy dalej mijając Trinité z powodu braku miejsc parkingowych, a i miasteczko, po porcie Le Bono, wydawało … Kontynuuj czytanie
Auray i Le Bono
Wreszcie udało nam się dotrzeć do Auray, najbliższego kwaterze większego i również średniowiecznego miasteczka. Po drodze stanęliśmy na chwilę przy Bar Mont Salut. Ktoś miał świetny pomysł na rzeźby z korzeni starych drzew. Wyśmienita wyobraźnia i dużo pracy, ale efekty wspaniałe. W samym Auray wylądowaliśmy na darmowym parkingu le Loch, jakieś pięć minut na piechotę od placu przy … Kontynuuj czytanie
Mała Panew
W rozmowach rodzinnych padło słowo „kajak” w połączeniu ze słowem „spływ”. Och te rozkoszne iskierki w Erynich oczach… Jako że Erynia nie ma zbyt dużo urlopu, poszukaliśmy trasy bliżej domu, zgarnęliśmy syna W. z dziewczyną i trafiliśmy na Małą Panew. Przy rzece funkcjonuje kilka wypożyczalni kajaków, oferujących spływy dzielone na odcinki w różnych konfiguracjach, od Krupskiego Młyna do Jeziora Turawskiego. … Kontynuuj czytanie
Gozo: Victoria (Rabat)
Po tygodniu zwiedzania Malty, przeszliśmy płynnie w zwiedzanie drugiej z wysp – Gozo. Mniejszej, spokojniejszej, z autobusami jeżdżącymi punktualnie i (ponoć) lepszym jedzeniem. Spod samego hotelu autobus zawiózł nas do portu promowego w Ċirkewwa – dwadzieścia parę kilometrów w około półtorej godziny – gdzie prawie z biegu weszliśmy na prom. Panuje tu bardzo ciekawy zwyczaj, płaci się tylko za prom z Gozo na … Kontynuuj czytanie
Trzy Miasta
…a właściwie tylko jedno z trzech, Birgu zwane także, z włoska, Vittoriosą. Miasto to, leżące na cyplu pomiędzy Kalkarą, a Sengleą, zauroczyło nas swoimi wąskimi, urokliwymi uliczkami. Dodatkowo port i marina jachtowa oraz plaża z widokiem na Valettę, a nade wszystko cisza i spokój. Co do tej ciszy i spokoju to zdania były podzielone, gdyż z jednej strony przyczynił się do nich podwójny Dzień … Kontynuuj czytanie
Valetta
Motto dla Valetty wymyśliła Erynia: „Nie musimy pędzić z wywieszonym jęzorem odhaczając kolejne punkty programu, możemy się powłóczyć uliczkami Valetty tam gdzie nas oczy i nogi poniosą.” I poniosły, a właściwie „ponosiły” bo zwiedzaliśmy ją na raty, częściowo z własnej winy, a częściowo z powodu świeżo przygotowywanych wystaw, które otwierano „w przyszłą sobotę”. Przy pierwszych odwiedzinach, W. stwierdził po wyjściu z autobusu „jak … Kontynuuj czytanie
Szumy, kajaki i Zwierzyniec
Kolejnego dnia Erynia zaplanowała uszczęśliwianie W., a że plany były szerokie to zamiar obejmował również wcześniejszy wyjazd z hotelu. Cóż, pewne rzeczy są awykonalne…, ale w końcu mamy urlop, więc kto by się przejmował. Na pierwszy ogień poszły Szumy na Tanwi czyli małe wodospady na rzece Tanew, ponoć bardzo piękne. Tu W. wyraził swoje powątpiewanie, mając w pamięci „akwedukt” … Kontynuuj czytanie
Delta Dunaju
Spać poszliśmy na tyle wcześnie, by zdążyć rannym świtkiem koło 9. zamustrować się na statku. Czekał tam już na nas Kapitan (Andrea Cicarac) i – dodatkowo – „przewodnik” (Mircea Spulbatu) władający językiem angielskim. Spytano nas czy nie mamy nic przeciwko by zabrał się z nami, a przy okazji załatwił swoje sprawy w delcie. Nam to nie przeszkadzało, bo Mircea … Kontynuuj czytanie
Kutaisi
Pojedzeni, ruszyliśmy do Kutaisi. GPS „ogłupł” i chciał nas wyprowadzić drogą dla 4×4 via Uszguli. Nie daliśmy się namówić – pojechaliśmy do Kutaisi drogą którą przyjechaliśmy, przez Zugdidi. Droga przebiegła w dużo gorszych warunkach: osuwiska kamieni i błota, które powstały w międzyczasie po deszczach, zmuszały do zwracania większej uwagi na drogę i tak już śliską, a miejscami stromą. Hotel „Gora” w Kutaisi, … Kontynuuj czytanie
Dubrownik i okolica
Pobudka, śniadanie, pakowanie, sprzątanie (okien nie umyliśmy) i wyjazd do Dubrownika. Na granicy pierwszy raz kolejka, tak z 10 samochodów. Stoimy, zaczyna być ciepło, a od granicy szambem trąci. Jakiś Włoch wylądował na kontroli celnej, innym sprawdzają dokładnie dokumenty. Przed nami jeszcze jeden wóz na polskich blachach. W końcu podjeżdżamy pod budkę, pogranicznik wziął do ręki nasze paszporty, … Kontynuuj czytanie
od Ałupki do Liwadii i Koktebel
Następnego dnia skoczyliśmy do Ałupki. Jako że Erynia przegapiła właściwy zjazd do miasta wylądowaliśmy, zupełnie niechcący, na starym cmentarzu. Nie stał się on ostatnim miejscem naszego pobytu między innymi dlatego, że naszym celem był pałac Woroncowa – gubernatora Kraju Noworosyjskiego. Przed odwiedzinami pałacu wstąpiliśmy na przystań obok której W. popływał sobie w Morzu Czarnym. Pałac ma szalony … Kontynuuj czytanie
pod Olimpem i na Skiathos
Po jednym dniu na plaży nie chcieliśmy się zbyt wystawiać na słońce. Postanowiliśmy więc pozwiedzać okolicę, zalesione zbocza gór Ossy. Nie chodziliśmy zbyt daleko bo nazajutrz mieliśmy pojechać na Skiathos, a wyjazd miał być wcześnie rano. Niestety wieczorem dowiedzieliśmy się, że wycieczka odbędzie się w późniejszym terminie bo na południu jest sztorm. Następnego dnia obudziliśmy się więc … Kontynuuj czytanie
powrót na Jeziorak
W przystani cumowała stylizowana łódź wikingów, rankiem W. poszedł ją obejrzeć. Wyglądało, że nie tylko „stylizowana”. Ranek zaczął się nam od 6:30. Pojedliśmy fląderki z Piasków, umyliśmy wszystkie gary – nie wiadomo kiedy będzie następna ciepła woda, i już około 10. wyszliśmy na wodę. Patrząc na Elbląg z wody widać, że morskość Elbląga nie jest tylko nazwą, ale widać … Kontynuuj czytanie
Zalew Wiślany (…i z powrotem)
{…urwała się talia grota. patrz poprzedni wpis.} Całe szczęście, że dopiero gdy już kotwica chwyciła. Wiatr rzucał bomem jak chciał, a my usiłowaliśmy sklarować grota. Silnik przy ponad metrowej fali wyskakiwał co rusz z wody tak, że nie było go sensu odpalać. Pozostało zadzwonić do Ratownictwa Morskiego o informację pogodową. Odpowiedzieli, że po 16. wiatr zacznie słabnąć. … Kontynuuj czytanie
Zalew Wiślany (tam…)
Za mostem postawiliśmy maszt i na grocie, wspomaganym silnikiem, doszliśmy do nabieżników („Andzia”) około 10. Poczuliśmy, że jesteśmy na Zalewie Wiślanym. Dalej już zgodnie z locją zalewu poszliśmy równolegle do toru wodnego, baksztagiem lewego halsu na grocie i foku do Stawy Elbląg. Nigdy nie pływaliśmy po tak rozległym akwenie więc podchodziliśmy do niego z dużą dozą ostrożności. Jacht sprawował … Kontynuuj czytanie
przez pochylnie do Elbląga
W pobliżu pochylni Buczyniec leży wieś Drulity, gdzie, według mapy, znajduje się zabytkowy dworek. Erynia zaraz to wyniuchała i poszliśmy go obejrzeć. Z zewnątrz dworek, w którym mieszka właściciel gospodarstwa agrorolnego Alfa Bond, wygląda jak „do remontu”. Zabudowania w stanie: „poPGRowskim”, to znaczy: „cud, że jeszcze stoją”, ale ponoć wnętrza dworku wyglądają już całkiem, całkiem. Trawniczek, z jeziorkiem, przed dworkiem … Kontynuuj czytanie
od Jezioraka do pochylni
W miarę szybko dotarliśmy w okolice Jezioraka. Przed dojazdem do przystani wstąpiliśmy jeszcze coś zjeść do sławnej „Szopy” w Siemianach. Jedzenie jest dobre, ale ceny to już nie ceny, a ździerstwo. W przeliczeniu na kilogram: pstrąg – 60zł (skąd tu pstrąg?!?!), sandacz – 120zł. Wygląd „Szopy” stylowy, ale typowo polskie nastawienie do klientów. Postanowiliśmy, że jeden kontakt wystarczy. Po … Kontynuuj czytanie