Open Wine – sklepu winiarskiego. Był w tym samym budynku co hotel. Trochę zawiodła nas odpowiedź kierowniczki, że sprzedawane są tu jedynie wina z Ameryki Południowej – właścicielem jest Chilijczyk. Po drobnym namyśle W. doszedł do wniosku, że wina wytrawne się nam kończą i… kupiliśmy sześciopak mieszany plus dodatki – oliwy i kawy (czeski sześciopak kupiliśmy później). Menedżerka potrafiąc bardzo ładnie opisać smaki win, i nie tylko, umiejętnie zachęciła nas do zakupów. W efekcie wychodzenie do miasta się trochę przeciągnęło, ale może to i dobrze, bo około 11. – dojściu do starego miasta i wypiciu po piwie – przestało padać, co umożliwiło nam wyjęcie aparatów z kabur i kontakt fotograficzny z zabytkami Ołomuńca. Na pierwszy ogień poszła, oglądana już wieczorem, Kolumna Trójcy Przenajświętszej („morowa”), pod patronatem UNESCO. W. musiał ją obejrzeć również „z tyłu” i ubawił się setnie wystawioną w oknie szczotką ryżową na kiju (tak się dawniej nazywała, teraz „włosie” ma plastikowe). Oczywiście zajrzeliśmy do informacji turystycznej – dwie starsze niewiasty dały nam mapkę, powiedziały „tam wszystko jest napisane” i z uśmiechem na ustach dały do zrozumienia, że „więcej informacji nie będzie”. Po mieście na liście UNESCO spodziewać by się można więcej. Nie pozostało nam więc nic więcej niż ruszyć w miasto podglądając trasę na dwóch mapach – ta otrzymana w hotelu była większa i dokładniejsza. Same stare miasto nie jest zbyt duże, tak że nie było problemem przejście go w miarę szybko. Zatrzymywały nas jedynie kościoły i dwa muzea: vlastivědné – wyśmienicie przygotowana część multimedialna, dla dzieci też – i archidiecezjalne. To ostatnie obejrzeliśmy już po odwiedzeniu katedry św.Vaclava – o ile z zewnątrz bryła była nawet interesująca – szczególnie, że na chwilę wyszło słońce, to środek nie powalał.
W ogóle (według W.) cały Ołomuniec jest „nudny i prawie martwy”. Może to wina praktycznego braku turystów (po sezonie), ale niby wszystko jest (lub będzie, po remoncie) ładne, niby się podoba, jest co pooglądać i oko ucieszyć, ale i tak W. zdania nie zmienił aż do wieczora gdy odwiedziliśmy, po kolei: nowootwartą winotekę (porażka, barman sprzedawał wypełnienie kieliszka) i Blues Rock Cafe. I tutaj W. zobaczył pierwsze oznaki życia. Niby ludzie normalnie jedli, pili i rozmawiali, ale czuło się tu energię (i 75dB). A jedzenie i picie było wyśmienite, no i kelnerki uśmiechnięte!
Wstawanie było trudne i na dodatek przerwane koniecznością zejścia na śniadanie (całkiem, całkiem). Po śniadaniu kontynuowaliśmy wstawanie, aż wreszcie około 10. poszliśmy na stare miasto. Po części czuliśmy się usprawiedliwieni, bo pogoda była „pod zdechłym Azorkiem” – lało. Zaczęliśmy spacer od zejścia do Ołomuniec
Wpisany pod 2017, Czechy, muzea, świątynie, UNESCO, wina, zbytki i zabytki
8 komentarzy do Ołomuniec
8 komentarzy do Ołomuniec
8 odpowiedzi na Ołomuniec
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- W. - Trzy winnice i wioska
- Mariusz Maślanka - Trzy winnice i wioska
- Erynia - Brno – spacer
- Asia - Brno – spacer
- W. - Do Brna
- Erynia - Do Brna
- Pudelek - Do Brna
- w. - Wisząca kładka i Zamek
- Pudelek - Wisząca kładka i Zamek
- w. - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
- Klasztor i ciastka
- Muzeum i kościół São Pedro
- Blandy’s Wine Lodge
- Spacer… i owocki
- Spacer po Funchal
- Madera sanatoryjnie
- Galeria, osły, Kalawasos i Tochni
- Opactwo i Zamek
- Kirenia
- Salamina i Famagusta
- Larnaka
- Port w Amathous i Limassol
- Nikozja
- Muzeum Morskie i morze
- Wina, azbest i monastery
- Mizoginistyczne monastery
- Choirokoitia i wioski górskie
starsze w archiwum
Dla mnie to dobra wskazówka – Ołomuniec tylko po sezonie. Im mniej turystów, tym lepiej, byle było gdzie wypić dobrą kawę i zjeść coś smacznego.
Sądzę, że dobra kawa się znajdzie, choć akurat w Czechach preferujemy inne trunki 😉 . Dobre jedzenie – bez wątpienia się znajdzie.
Pojedźcie w grudniu, to będziecie się modlić, aby było “martwe” 😛 W sezonie letnim tam też bywa sporo wycieczek, głównie oczywiście z Polski.
Mojemu Chłopu nie dogodzisz! Za dużo turystów – źle, brak turystów – martwe miasto. Foch!
Bez przesady – odczuwalna „martwota” miasta to nie tylko kwestia braku turystów. To się po prostu czuje…
Jesteś przeczulony!
Ja tej martwoty nie czułem, wręcz przeciwnie – miałem wrażenie, że nawet boczne uliczki tętniły życiem. O knajpach nie wspominając…
W. też zauważył „pierwsze oznaki życia” w knajpach. Całkiem spore oznaki… 😉 A na poważnie, pogoda nie zachęcała do wyjścia (do nich też orkan dotarł), więc ulice były chwilami jak wymarłe.