Lwów. Dotarliśmy tam bladym świtem około 6 rano, za wcześnie na zakwaterowanie się, za późno na sen. Ulice były pełne dozorców zamiatających posesje. Z marszu wybraliśmy się na Kopiec Unii Lubelskiej. Byliśmy święcie przekonani, że w sobotę, o tak młodej godzinie będziemy tam sami. Otóż nie. Po drodze mijali nas biegacze, młodzi ubrani „randkowo” – ciekawe: zaczynali czy kończyli dzień? – oraz maniacy fotografii. Masochiści czy co? O 7 rano panowie sprzątacze zwozili już śmieci. Park na Wysokim Zamku piękny, ale sam kopiec zarośnięty krzakami i prawie niewidoczny z dołu, a od góry prawie nic nie widać. Podjechaliśmy pod cmentarz Łyczakowski by obejrzeć go jeszcze z rana. Niestety był zamknięty! No to pojechaliśmy pod Hostel «CisaR Bankir», w którym, jeszcze w Polsce, Erynia zarezerwowała pokój. Hotel jest mały i tani, ale obsługa uprzejma. Trochę przeraziło nas gdy po zameldowaniu się zaczęto nas prowadzić po schodach w dół – „do piwnicy?”. Niezupełnie, okno co prawda wychodził na ścianę, ale nad poziomem gruntu. Łazienka i toaleta lekko trąciła wilgocią, ale były czyste i zadbane. Po rozpakowaniu manatków poszliśmy „w miasto”. Lwów wywołał w nas mieszane odczucia, a momentami żal. Z jednej strony przepiękna architektura, ale krzycząca o remont. I owszem, część zabytków jest odnowiona, ale to jeszcze za mało. Z drugiej strony, te sypiące się zaułki też mają swój klimacik… całkiem pociągający. Drogi „się remontują”, nawet w sobotę po godzinie osiemnastej widzieliśmy uwijających się panów w pomarańczowych kamizelkach. Żeby tak u nas się uwijali. Z kolei, drogi jeszcze nie wyremontowane potrafią przyprawić samochód o uszkodzenie zawieszenia. Remonty idą „od centrum” do granic miasta i w efekcie różnice w jakości dróg pomiędzy centrum i obrzeżami dochodzą do 30cm (w głębokości dziur i kolein). W parkach strzyżone trawniki, pielęgnowane rabaty i drzewa, ale często dziurawy asfalt w alejkach. Do dużych plusów dodałabym wprost nieprzyzwoitą ilość bankomatów. W. tylko mruczał pod nosem: „gdzie nie spluniesz tam bankomat, albo bank”, ale się cieszył!.
Często musieliśmy powtarzać sobie, że Ukraina nie jest w UE i nie są w nią pompowane miliony z funduszy unijnych, by usprawiedliwić wygląd miasta. Przy tym godna pochwały jest pracowitość i dbałość ludzi o ich otoczenie. Często widzieliśmy pięknie przystrzyżoną trawę, pobielone drzewa i wymalowane krawężniki przy, wymagającej remontu, kamienicy. To, że ludzi przerastają koszta remontu budynku nie umniejsza ich chęci do życia w zadbanym, za niewielkie pieniądze, otoczeniu. W Polsce można to jeszcze czasami dostrzec w Poznańskiem gdzie ludzie wygrabiają (czasem we wzorek) przestrzeń pomiędzy płotem i chodnikiem.
Miedzy innymi dlatego jesteśmy pełni podziwu i szacunku dla Ukraińców – są energiczni, kreatywni, wyraźnie dumni ze swojego kraju, bez kompleksów, a co więcej potrafią się bawić. Pierwszy raz widzieliśmy studentów i kadrę naukową ubranych „na ludowo” z okazji rozpoczęcia roku akademickiego (1. września!), a w jednej z cerkwi trafiliśmy na uroczystość chrztu – cała rodzina ubrana była równo w stroje haftowane we wzory ludowe. Nocne tango i salsa na Rynku wzbudziły nasz podziw. Na straganach z pamiątkami nie uświadczysz plastiku ani przysłowiowej ciupagi made in China. I tego szacunku dla własnej kultury możemy Im zazdrościć.
Obiad zjedliśmy „U pani Stefy”. Nie polecamy – kelnerki smutne, warenyki niedoprawione i podane letnie, ziemniaki twarde, nieszczególne zapachy z kuchni. Wyszliśmy stamtąd głodni i zniesmaczeni. Na kolację poszliśmy do „Puzatej chaty”. Faktycznie, warto było. Nie tylko sałatki są tam dobre. Patent z umywalką przy wejściu jest stosowany na całym Krymie. Zdaje się, że ma to jakiś związek ze stanem tamtejszych toalet. Co prawda w większości są one czyste, ale i w większości typu „dziura w podłodze”. Doszliśmy do wniosku, że „Puzata Chata” jest w pewnym sensie ukraińską odpowiedzią na „Mc Śmiecia”. Bardzo udaną odpowiedzią. Restauracje znajdują się we wszystkich większych miastach Ukrainy i warto z nich korzystać.
Gdybyśmy mieli porównać Lwów do któregoś z polskich miast, znalazł by się gdzieś pomiędzy Małopolską, a Dolnym Śląskiem. Architektura przywołuje na myśl Kraków, ale energia mieszkańców zbliżona jest do charakteru Wrocławian. Czyżby rozmnożył się genius loci?
Przy tym wszystkim stosunek zarządu miasta do „martwej historii” zupełnie nie pasuje do poczucia godności własnej Ukraińców. Na Cmentarzu Łyczakowskim dostrzegliśmy „gołym okiem” system zasłaniania nowymi nagrobkami nagrobków znaczących dla dawnego Lwowa obywateli narodowości polskiej. A już brak zgody na zwrócenie lwów z Cmentarza Orląt Lwowskich na ich cokoły, a nawet zakaz postawienia replik, uwłacza godności, nawet bardziej Ukraińców niż Polaków.
Tego to akurat Ukraińcy powinni się wstydzić.
Na pierwszy ogień poszedł Lwów
Jedna odpowiedź na Lwów
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- w. - Wisząca kładka i Zamek
- Pudelek - Wisząca kładka i Zamek
- w. - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
- W. - Będzin – kirkut i zamek
- Pudelek - Będzin – kirkut i zamek
- w. - Orle Gniazda: Olsztyn
- w. - Zamki i kamienie
- MI - Zamki i kamienie
- MI - Orle Gniazda: Olsztyn
- W. - Będzin – kirkut i zamek
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
- Klasztor i ciastka
- Muzeum i kościół São Pedro
- Blandy’s Wine Lodge
- Spacer… i owocki
- Spacer po Funchal
- Madera sanatoryjnie
- Galeria, osły, Kalawasos i Tochni
- Opactwo i Zamek
- Kirenia
- Salamina i Famagusta
- Larnaka
- Port w Amathous i Limassol
- Nikozja
- Muzeum Morskie i morze
- Wina, azbest i monastery
- Mizoginistyczne monastery
- Choirokoitia i wioski górskie
- Wrak, jaskinie i Maa
- Dzień lenia i kwiat
- Tenta, Kolossi i Apollo
- Pafos, Afrodyta i koty
- „Wlot do” Cypru
starsze w archiwum
Znalezione w internecie w 2014r. Bardzo ciekawy opis: Ukraińska codzienność. Bez separatystów, wojny i polityki, urywki książki Pokochać Ukrainę Aliny i Jacka Łęskich.