2011
Puszta i Eger
Ostatnie wakacyjne wspomnienia wiążą się z Węgrami. Tym razem wybraliśmy drogę przez Pusztę. Przyczyna znana: bo-tam-nas-jeszcze- nie-widzieli. Wybaczcie bracia Madziarzy – po szalonych krajobrazach krymsko-rumuńskich, puszta wydała nam się płaska i… nieco nudna. :oops:, ale może to tylko pozory, w końcu podziwialiśmy tylko widoki z drogi, a na dodatek wczesną jesienią, gdy ptaki już tak nie szalały. Spotkaliśmy za … Kontynuuj czytanie
Kaczyka i malowane monastery
Do Suczawy dojechaliśmy z Cricovej jednym ciągiem. Mieliśmy co prawda pewne plany co do zwiedzania Starego Orhei (Orheiul Vechi), ale Mołdawska „uprzejmość” zniechęciła nas do dłuższego tam pobytu – może kiedyś… W efekcie pozostały nam mołdawskie leje – nie do wymiany, poza Mołdawią. A szkoda – moglibyśmy dokupić jeszcze mołdawskiego wina, a tak zostały na „następny raz”. Kilka godzin … Kontynuuj czytanie
Mołdawia
Od początku planowaliśmy powrót przez Mołdawię z pominięciem Naddniestrza. Naczytaliśmy się trochę ostrzeżeń na różnych forach internetowych i doszliśmy do wniosku, że nie musimy być aż tak odważni. W Rumunii spotkaliśmy Polaków, którzy pogratulowali nam rozsądku. Jeden z nich wracał w czerwcu z Krymu via Tyraspol. Panowie celnicy odebrali mu paszport i pokazali (w centymetrach) ile banknotów powinien dostarczyć by otrzymać dokument … Kontynuuj czytanie
przez granice
Nasze przejazdy przez granicę były dosyć szybkie i proste, a mimo to ciekawe. Dlatego też postanowiliśmy je opisać oddzielnie. Przejazd z Polski na Ukrainę. Wieczorem późnym tak ok.1:00, jak to my zwykle, zajechaliśmy na granicę w Korczowej. Na podjeździe do granicy był znak informujący, że kierunek jazdy jest albo w lewo, albo w prawo bez żadnych innych komentarzy. Ponieważ wszyscy … Kontynuuj czytanie
droga z Krymu
Odessa to milionowa aglomeracja niezbyt zachęcająca wyglądem przy wjeździe. Warto jednak było odstać swoje w korkach, by dostać się do centrum. Miasto powstało mniej więcej w tym samym czasie co Sewastopol, jednak jest między nimi spora różnica. Sewastopol to przede wszystkim port wojenny, turyści nawet tam jeżdżą, ale jakoś ich nie widać. W Odessie, przed prawie każdym … Kontynuuj czytanie
Sewastopol, Eupatoria i Tarchankut
Będąc na Krymie nie mogliśmy podarować sobie obejrzenia Chersonezu Taurydzkiego. W skrócie: to największe greckie ruiny na Krymie (tak, tak – nudy na pudy) leżące nad brzegiem morza w granicach administracyjnych Sewastopola. Całość wygląda dość podobnie do wykopalisk Dionu, tylko zamiast Olimpu, z każdego miejsca widać sobór św.Włodzimierza. Bo to w tym właśnie miejscu, w roku 988, kniaź Włodzimierz … Kontynuuj czytanie
Inkerman i Bałakława
Nazwa „Inkerman” historykom kojarzy się z Wojną Krymską, enologom z winem o nienajlepszej reputacji, a nam będzie kojarzyć się z kamieniołomami. W Inkermanie poszukiwaliśmy Monasterskiej Skały, gdzie (zgodnie z nazwą) można zwiedzić monastery wykute w skale. Pierwszy z monasterów, św.Klemensa, został założony w VIII wieku przez bizantyjskich uchodźców. Nad klasztorami, na skale znajdują się ruiny twierdzy Kałamita (Kalamita). Twierdza początkowo miała ochraniać port handlowy … Kontynuuj czytanie
Koreiz i massandryjskie wina
Po raz ostatni postanowiliśmy zapuścić się w rejon Wielkiej Jałty. Zachęciło nas zdjęcie pięknego pałacu na okładce przewodnika. Według opisu, miał to być pałac Jusupowa w Koreiz. Udaliśmy się grzecznie pod wskazane miejsce, a tu nic: z jednej strony wysoki mur, z drugiej krymski odpowiednik SANEPID-u. Bez zastanowienia weszliśmy do środka i grzecznie zapytaliśmy. Kierownik placówki wyszedł i pokazał nam furteczkę, gdzie … Kontynuuj czytanie
Aj-Petri, Bachczysaraj i kamienne miasto
W. się zbuntował – „być nad ciepłym morzem i nawet nie popływać…” więc w końcu trzeba było iść na plażę. I tak przez dwa dni moczyliśmy się w Morzu Czarnym. Po tej przerwie postanowiliśmy pojechać do Bakczysaraju. Wybraliśmy drogę zwaną przez miejscowych „językami teściowej”. Składała się ona z krótkich acz stromych zakrętów, po czym przeszła w serię regularnych agrafek. Nie można … Kontynuuj czytanie
wulkany, błota i Teodozja
Ograniczeni czasem, chcąc obejrzeć wulkany błotne, nie zobaczyliśmy innych atrakcji Kerczu, coś za coś. Prawie prosto z Kerczu pojechaliśmy do Bułganackiej Grupy Wulkanicznej (tak brzmi ich oficjalna nazwa), a chociaż znajduje się ona kilka kilometrów od Kerczu, obok wsi Bondarenkowo z braku drogowskazów jechaliśmy nieco „na czuja”. Zaraz za Kerczem przejechaliśmy cmentarz pełen świeżych grobów. Czyżby cholera? … Kontynuuj czytanie
Stary Krym i Kercz
Efektem „głupich pomysłów” jest dosyć często ich nieprzygotowanie logistyczne. Tak było i tym razem – W. nie zapakował namiotu i śpiworów – więc, musieliśmy wrócić na noc do Rybaczie. Następnego dnia, już z pełnym ekwipunkiem, pojechaliśmy, z powrotem, na półwysep Kercz. Postanowiliśmy ominąć trasę nadbrzeżną i w Sudaku skręciliśmy na północ. W efekcie przy naszej drodze znalazła się historycznie pierwsza stolica Krymu. … Kontynuuj czytanie
od Ałupki do Liwadii i Koktebel
Następnego dnia skoczyliśmy do Ałupki. Jako że Erynia przegapiła właściwy zjazd do miasta wylądowaliśmy, zupełnie niechcący, na starym cmentarzu. Nie stał się on ostatnim miejscem naszego pobytu między innymi dlatego, że naszym celem był pałac Woroncowa – gubernatora Kraju Noworosyjskiego. Przed odwiedzinami pałacu wstąpiliśmy na przystań obok której W. popływał sobie w Morzu Czarnym. Pałac ma szalony … Kontynuuj czytanie
Symferopol, Rybaczie i Sudak
Pierwszym postojem na Krymie był Symferopol – stolica Autonomicznej Republiki Krymu. Do tego miasta przyciągnęły nas 2 rzeczy: rezerwat archeologiczny Neapol Scytyjski oraz „staryj gorod” – dawna dzielnica tatarska, miejsce do której lepiej po zmroku się nie zbliżać. Co prawda, niektórzy mieszkańcy odradzali nam wizytę nawet w dzień, ale ciągotki archeologiczno-spelunkowate przeważyły… Obejrzeliśmy meczet i pobieżnie najbliższe mu … Kontynuuj czytanie
droga na Krym
Droga na Krym upłynęła nam pod znakiem DAI: (Державна Автомобільна Інспекція). Trzeba przyznać, że funkcjonariusze tej formacji są niezwykle kreatywni w wynajdywaniu powodów do zdobycia łapówki. Sposób pierwszy: „70 – 50 – 30”. Erynia prowadzi sobie autko po prostej, wyremontowanej drodze, nie ma najmniejszego powodu do zmniejszania prędkości, aż tu nagle wyrasta znak ograniczenia prędkości … Kontynuuj czytanie
Lwów
Na pierwszy ogień poszedł Lwów. Dotarliśmy tam bladym świtem około 6 rano, za wcześnie na zakwaterowanie się, za późno na sen. Ulice były pełne dozorców zamiatających posesje. Z marszu wybraliśmy się na Kopiec Unii Lubelskiej. Byliśmy święcie przekonani, że w sobotę, o tak młodej godzinie będziemy tam sami. Otóż nie. Po drodze mijali nas biegacze, młodzi ubrani „randkowo” … Kontynuuj czytanie
Łemkowszczyzna i Bardejov
Wypadł nam w grafiku wyjazd do Wysowej. Jak zwykle Erynia zabrała sie za wyszukiwanie ciekawych miejsc na trasie i w efekcie mieliśmy przyjemność obejrzenia cerkwi w Tyliczu (cerkiew tylko z zewnątrz, ale za to jakie piękne widoki na pagórki!), w Koniecznej i szczególnie interesującą – w Kwiatoniu. W tej ostatniej spotkaliśmy kilka osób zainteresowanych Łemkowszczyzną i jej cerkwiami i przysłuchiwanie … Kontynuuj czytanie
Praga
Firma wysłała W. na delegację w okolice Pragi. Erynia aż zawyła z nadziei na odwiedzenie stolicy Czechów. Nie można jej było zawieść. Wyjechaliśmy w czwartek tak by „obowiązki” załatwić w piątek, a weekend przeznaczyć na zwiedzanie. Oczywiście nie obyło się bez przygód na starcie. Po przejechaniu 50 km zaczęło lekko padać, a wycieraczki odmówiły posłuszeństwa. Sprawdziliśmy bezpieczniki, były w porządku, a wycieraczki nie działały. … Kontynuuj czytanie
okolice Wrocławia
Pierwszym miejscem, które wiosennie odwiedziliśmy tym razem, był pałac na wodzie w Wojnowicach. Zameczek jest urokliwym miejscem spacerów dla co bardziej pragnących świeżego powietrza Wrocławian. Można tutaj pojeździć na rowerze lub pospacerować – chodzą tu nawet ludzie, którzy chyba zapomnieli nart, zostały im tylko kijki. Można również wypić kawę lub zjeść coś dobrego, bardzo dobre … Kontynuuj czytanie
Wygiełzów
Jako rodzinnie obciążona pszczelarstwem, Erynia zgodziła się łaskawie wziąć aparat fotograficzny i 7 sierpnia pojawiliśmy się na Powiatowym Święcie Miodu w Skansenie w Wygiełzowie. Ciekawie zorganizowane spotkanie pszczelarzy z okolic Chrzanowa z publicznością lubiącą „mjut”. Zresztą skansen, może nie najbogatszy, może nie największy, ale posiada ważne w dzisiejszych czasach atuty: myślących zarządzających i stylową restaurację. „Karczma jaka jest każdy widzi”, a o mądrości zarządzających świadczą … Kontynuuj czytanie
od Bunratty po Kinsale i Cork
Nie samą wodą człowiek żyje, zanurzyć się trzeba i w historii. Znowu W. i jego archeologiczne ciągotki. Usłyszał od G., że w Irlandii jest sporo kamieni, mniej lub bardziej megalitycznych. Poszukaliśmy w przewodniku, i pojechaliśmy w kierunku Limerick. W. chciał się zobaczyć grób gigantów, był taki w przewodniku, ale z żaden sposób nie można było tego zlokalizować. W końcu pojechaliśmy przez Adare – urocze miasteczko z bardzo … Kontynuuj czytanie