Tak nam jakoś Orle Gniazda idą z długimi przerwami. W. postanowił zmotywować siebie i Erynię i kontynuować zwiedzanie, znowu od najdalszych miejsc od domu. Zaprosił na wycieczkę przyjaciela M., ustawił trasę i rankiem ruszyliśmy do Siewierza. Jest w nim bowiem zamek biskupi. Co prawda początkowo był zamkiem książęcym, ale jednak i tak nie wiadomo dokładnie, kiedy go posadowiono, to najlepiej było go nazwać mianem ostatnich właścicieli. Nie jest on co prawda zaliczany do Orlich Gniazd, ale był po drodze, więc czemu by go też nie zobaczyć. Niestety nie „odwiedzić”, bo według nalepki przy bramie był przez zimę zamknięty. Z zewnątrz wygląda nawet na dobrze odrestaurowany, okolice także są przygotowane na dłuższe spacery wzdłuż Czarnej Przemszy. Obejrzeliśmy zamek z zewnątrz i ruszyliśmy na rynek miasta. Miasto jest jeszcze starsze niż zamek, pierwsze jego ślady datują się bowiem na XII w. Było blisko, więc zaparkowaliśmy w pobliżu centrum przy kościele św. Macieja Apostoła. Był otwarty – bo panie dezynfekowały ławki. Zarówno kościół, jaki i rynek, na który dotarliśmy po paru chwilach, były typowe dla małych, starych miasteczek. Przy tym trzeba zwrócić uwagę na interesujący układ urbanistyczny rynku. Został on zachowany od czasów średniowiecznych, kiedy to był on miejscem targowym, gdzie stały wiejskie wozy i chłopi zachwalali swoje towary. Dzisiaj wozy co prawda stoją na rynku nadal, ale nie są to furmanki i nikt z nich płodów rolnych nie zachwala, a handel przeniósł się do domów stojących na pierzejach rynku.
Kolejnym zamkiem miał być obiekt w pobliskich Koziegłowach. Miał być, ale nie był. Położony za miastem, praktycznie bez możliwości dojazdu (sprawdziliśmy nie tylko na mapie), a na dodatek w formie „mniej niż ruiny” doprowadził nas do decyzji: „jedziemy dalej”.
„Dalej” było drobną niespodzianką wymyśloną przez W. Przeszukując mapę polskich winiarni, znalazł winnicę Rajską. Nie zapowiedzieliśmy naszej wizyty, a mimo to zostaliśmy mile przyjęci, mogliśmy popróbować win prosto z tanków i kupić parę butelek win o pięknych ptasich nazwach. Pogoda nie była tragiczna, ale pora roku nie zachęcała do zwiedzania winnicy. Zobaczyliśmy tylko równe rzędy winorośli i ludzi przy tych winoroślach pracujących.
Po degustacji pojechaliśmy dalej i tak z rozpędu przejechaliśmy obok strażnicy i dotarliśmy aż do centrum Suliszowic, w pobliże skałek oznaczonych jako Jaskinia pod Kapliczką. W. znalazł tam kwiatek i postanowił się nim zaopiekować, wybrał nawet odpowiedni kamień, by móc ten kwiatek zasadzić. Połaził też trochę po skałkach, bo doszedł do wniosku, że nie zaszkodzi trochę treningu po tak długim czasie zastoju. Przydałoby się więcej, ale…
Te skałki to jednak nie były resztkami fortyfikacji wróciliśmy więc do skałek z resztkami strażnicy Suliszowice. Trudno się było jednak dostać w jej pobliże, bo jest ona w całości ogrodzona płotami. Na szczęście jeden z nich był „troszeczkę” uszkodzony, więc udało nam się zbliżyć do skałki. Niestety nie wystarczyło to, by z bliska obejrzeć resztki muru. Resztek, bo niewiele zostało z XIV wiecznej budowli, która już w XVI w. przestała pełnić swoją rolę.
W pobliżu Suliszowic jest kolejna fortyfikacja – zamek Ostrężnik. I tutaj już było co pooglądać. Na początek powitała nas całkiem przyzwoita jaskinia, dodatkowo z pięknymi naciekami lodowymi – latem zapewne by ich nie było. Patrząc spod jaskini zamek nie wydaje się duży, jednak po okrążeniu dosyć rozległych skałek zmieniliśmy zdanie. Był on dosyć rozległą budowlą, a jeżeli podgrodzie obejmowało widoczne z góry skałki to byłoby co podziwiać. Spacer po bukowym lesie i możliwość pooddychania świeżym powietrzem były dodatkowym zyskiem.
Jedna z teorii historycznych, bo dokumentów brak, sugeruje że wsparciem dla zamku Okrężnik, oprócz strażnicy Suliszowice, była również Strażnica Przewodziszowice. Dostęp do niej jest znacznie lepszy. Stojąca na polanie stroma skała zwieńczona jest murem (odbudowanym) i swobodnie strażnicę można obejść dookoła, oglądając ją ze wszystkich stron. Niestety, wejść do niej nie sposób. Chociaż niektórzy próbują – są na tej skale wyznaczone drogi wspinaczkowe i jest ich wiele.
Jadąc na południe, napotkaliśmy strażnicę Łutowiec. Właściwie oprócz uroków jurajskiego ostańca niewiele można powiedzieć o tej strażnicy. Nie ma dokumentów, a przez to i żadnej potwierdzonej nimi historii. Nawet użycie wapienia ze strażnicy do budowy wiejskich obejść trudno zweryfikować. Coś tam zostało, coś tam jest, coś tam zostało oznaczone znaczkiem „Zabytek” i to właściwie tyle, oprócz uroku miejsca, pięknych widoków i możliwości spaceru.
Zupełnie inaczej ma się rzecz z dwoma kolejnymi zamkami: Mirów i Bobolice. Oba są własnością rodziny Laseckich, ostatnio dokupili też Grzędę Mirowską, łączącą oba zamki. Zamek Bobolice został już odbudowany, mimo braku jakichkolwiek danych historycznych na temat jego wyglądu. Zamek w Mirowie jest dopiero w trakcie takiej „odbudowy”. Niektórzy mają za złe odbudowę zabytków, ale jakoś nikt nie czepia się odbudowy zamku królewskiego w Warszawie, który W. pamięta jako jedną ścianę stojącą na trawniku.
W obu zamkach panuje podobne podejście do zwiedzających: bilet wstępu na błonia normalny – 10 zł, ulgowy – 8 zł. Zamek Bobolice jest już zagospodarowany, jest więc możliwość zakwaterowania i skorzystania z restauracji (akurat była zamknięta). Można również wejść do środka zabudowań zamkowych (35 zł) lub przejść się Grzędą Mirowską (też płatne). Z wszystkich płatnych atrakcji wybraliśmy jedynie spacer po błoniach zamku Bobolice. I trzeba przyznać, że to, co zobaczyliśmy, dobrze świadczy o zdolnościach organizacyjnych właścicieli.
Właściwie już w drodze powrotnej, na naszej trasie znalazł się jeszcze Zamek Bąkowiec. Niestety, wejść do niego nie sposób – drzwi były zamknięte, a nie chcieliśmy próbować, drapiąc się po ścianach, szczególnie że przypięto tam do drzew, ostrzeżenia i sugestie by jednak nie pchać się tam gdzie spadają kamienie.
Zamki i kamienie
Wpisany pod 2022, fortyfikacje, Jura Kr.-Cz., Orle Gniazda, Polska, wina
13 komentarzy do Zamki i kamienie
13 komentarzy do Zamki i kamienie
13 odpowiedzi na Zamki i kamienie
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- Erynia - Kozie sery i lenistwo
- w. - Kozie sery i lenistwo
- Pudelek - Kozie sery i lenistwo
- W. - Trzy winnice i wioska
- Mariusz Maślanka - Trzy winnice i wioska
- Erynia - Brno – spacer
- Asia - Brno – spacer
- W. - Do Brna
- Erynia - Do Brna
- Pudelek - Do Brna
- w. - Wisząca kładka i Zamek
- Pudelek - Wisząca kładka i Zamek
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
- Klasztor i ciastka
- Muzeum i kościół São Pedro
- Blandy’s Wine Lodge
- Spacer… i owocki
- Spacer po Funchal
- Madera sanatoryjnie
- Galeria, osły, Kalawasos i Tochni
- Opactwo i Zamek
- Kirenia
- Salamina i Famagusta
- Larnaka
- Port w Amathous i Limassol
starsze w archiwum
Według mnie nie powinno się odbudowywać zamków, które kilkaset lat są ruiną. To co zrobiono z Bobolicami to profanacja zabytku, zwłaszcza, że nie ma “dokumentacji” jak ten zamek wyglądał. Zdecydowanie lepsza byłaby trwała ruina. Pamiętam Bobolice sprzed odbudowy i to było fajne miejsce. Teraz omijam z daleka.
W tej kwestii zdania są podzielone, a weźmy pod uwagę, że po II Wojnie Światowej większość polskich zabytków była w stanie cokolwiek zrujnowanym – dla przykładu Malbork.
Malbork był zniszczony w 1945, a jego odbudowę rozpoczęto już dwalata później. I nie był tak zniszczony jak Bobolice, nie mówiąc o tym, że zachowały się zdjęcia i wiemy jak wyglądał wcześniej.
I jeszcze wywiad z historykiem sztuki. Zawarte jest w nim to o co dokładnie mi chodzi, ale nie potrafię tego tak dobrze wyjaśnić jak on.
https://www.slazag.pl/zamek-w-bobolicach-historia-zniknela-rozmawiamy-z-historykiem-sztuki-dr-tomaszem-ratajczakiem-z-uam-w-poznaniu
Trudno się nie zgodzić z opiniami specjalisty, szczególnie przy tak szerokim podejściu do tematu, ale zawsze będzie polemika pomiędzy biznesem, a historykami.
I tutaj jednej kwestii dr T.Ratajczak jakoś nie zauważył (nie uwidocznił). Większość z istniejących obecnie zamków i pałaców była przebudowywana, niekiedy wielokrotnie, bez pytania historyków o zdanie. I rzadko wyglądają zgodnie z pierwotnym projektem.
Akurat nam się ta przebudowa niespecjalnie spodobała, ale de gustibus non est disputandum.
A co do „rozwinąć biznes obok ruiny” to też coś takiego widzieliśmy w Pałacu Runowo. (patrz komentarz niżej)
Zamek w Warszawie był – jak już wspomniano wyżej – odbudowany na podstawie źródeł i z użyciem oryginalnych elementów i niedługo po zburzeniu, więc de facto przywrócono go do życia jeszcze za pokolenia, które go pamiętało. Tutaj natomiast powstał po kilku wiekach Disneyland aby trzepać kasę. To nie jest “odbudowa”, to zupełnie nowy budynek, który zresztą przykrył oryginalne elementy nową tkanką. Wykupienie Grzędy Mirowskiej spowodowało dodatkowo konieczność zmienienia szlaku Orlich Gniazd – nowy odcinek biegnie drogą asfaltową. Tak więc ja mam za złe 😉 I chyba któreś ministerstwo też, bo w przypadku Mirowa zakazano już takiej kompleksowej “rekonstrukcji” – a była planowana.
Nota bene zupełnie nie rozumiem tej ceny za oglądanie “wnętrz zamkowych”, przecież tam nie ma nic autentycznego 😀
Muszę się zgodzić ze wszystkimi podjętymi tematami. Mam tylko jedno malutkie „ale”. „Ale” może lepszy jest „Disneyland do trzepania kasy” niż zagospodarowane (lub nie!) ruiny. Tak dla porównania Pałac Runowo, który już się rozpada
Zagospodarowane i zakonserwowane ruiny są (w moim mniemaniu) zawsze lepsze niż Disneyland. Zwłaszcza, że w przypadku Bobolic de facto nie mamy już zabytku, a współczesną wariację. Oczywiście fajnie byłoby aby taki Pałac Rumowo znalazł właściciela, niech będzie w nim hotel albo restauracja – bo w jego przypadku bryła została i wymaga tylko częściowej odbudowy. Niestety, w Polsce są zazwyczaj przegięcia w jedną albo drugą stronę.
Bobolice pamiętam jeszcze sprzed prywatyzacji i były to malownicze, gołe ściany, robiące duże wrażenie. A teraz mamy wymuskane, wycyckane nie wiadomo co, brakuje jeszcze smoka.
Idąc tokiem myślenia właścicieli, to taki Olsztyn też trzeba by odbudować, o Ogrodzieńcu nie wspominając!
Z tym Ogrodzieńcem i Olsztynem to całkiem niezły pomysł. 😉
A tak na serio, zgadzam się, że zagospodarowane ruiny mają swój urok, ale tutaj muszę przytoczyć (nie wiem czy prawdziwe) słowa znajomej Słowaczki: „u nas to prawie wszystkie zamki są odbudowane”.
Zapewne miała na myśli te najpopularniejsze słowackie zamki, bo jest całkiem sporo tych, które co najwyżej zabezpieczono.
Runowo ma właściciela, ale środków (z unijnymi włącznie) wystarczyło na hotel i restaurację w zabudowaniach gospodarczych, oraz na zabezpieczenie ruin. A początkowe plany były ambitniejsze. Co do Bobolic i kasowania turysty za każdy krok, mam co najmniej mieszane uczucia.
Bobolice wyglądają całkiem sympatycznie. Pewnie sam układ zamku zachował się w fundamentach, reszta to pomysłowość architekta.
Jeśli chodzi o warszawski Zamek Królewski to ten był dobrze udokumentowany. Prof. Lorentz ratował fragmenty zdobień, obrazy, była bogata dokumentacja fotograficzna. Zresztą całe Stare Miasto zostało w ten sposób odbudowane.
Trudno się nie zgodzić – przynajmniej w kwestii Warszawy – co do reszty, to nam akurat taka odbudowa zabytków nie przeszkadza, ale jak wzmiankowaliśmy „Niektórzy mają za złe”. My potrafimy docenić zarówno urok miejsca jak i pracy architekta – jeżeli tylko nie za bardzo szaleje. 😉
Nie zwiedzaliśmy co prawda wielu zamków słowackich, ale ponoć jest tam znacznie więcej zamków „odbudowanych” niż „starych” – mimo to chętnie byśmy do nich jeszcze kiedyś zawitali.