Wstawać to się nam po tej wczorajszej podróży i późnej kolacji wybitnie nie chciało. Zeszliśmy co prawda na śniadanie o w miarę rozsądnej porze, ale wyjechaliśmy z hotelu tak około 11. Śniadanie jak na standardy hotelowe było całkiem przyzwoite, nie było bogate, ale syte. Ciekawostką był barszcz ukraiński stojący w kociołku obok chleba. Nie jest to często spotykana zupa śniadaniowa. Wytłumaczeniem mogą być goście ukraińscy zajmujący część pokoi hotelowych i stołujących się w sali bufetowej. Część z nich nawet pomaga w kuchni, są nawet wyznaczone dyżury sprzątania (opisane po ukraińsku). Dowiedzieliśmy się jednak, że jak wszędzie tak i wśród Ukrainek są i takie, które pracą hańbić się nie lubią. Nie wiemy jednak czy nie są to przypadkiem objawy traumy czy depresji – powody mają.
Droga do Frýdlantu zajęła nam parę minut, w końcu to niecałe 10km. Bez większych problemów znaleźliśmy pierwsze muzeum – w dawnym szpitalu (przytułku). I tutaj zostaliśmy mile zaskoczeni – pojawiły się nie tylko folderki po polsku, ale i opisy muzealne również w języku polskim (po czeskim i niemieckim). Obsługującej kasę biletową, miłej Czeszce, mimo problemów językowych udało się nam przekazać, że może nam sprzedać bilet łączony do drugiego muzeum w ratuszu – czemu nie, kupiliśmy. Samo muzeum nastawione było na przekazanie historii miasta – długi opis dziejów na ścianach – składających się głównie z epidemii naprzemiennie z pożarami – i wykopalisk miejskich oraz pokazaniem związanych z tym drobnej liczby eksponatów.
Drugie z muzeów, też miejskie, znajduje się na jednym z pięter Ratusza – całkiem przyzwoicie wyglądającej budowli na jednej z pierzei dawnego rynku (obecnie Námesti T.G.Masaryka), który również urodą kamieniczek zachwycał. Może i nie był on najwyższej światowej… i tak dalej, ale i tak miasteczko nie ma się czego wstydzić. Niestety w tym „drugim” muzeum obowiązuje zakaz wykonywania zdjęć, a szkoda bo byłoby co fotografować. W Ratuszu można jeszcze załapać się na wejście na wieżę, ale tu nie zgraliśmy się czasowo z kolegą pilnującym wieży – poszedł wcześniej na przerwę obiadową. Mimo usilnych starań pani obsługującej Informację Turystyczną – na parterze ratusza – był nieuchwytny. Okazało się, że i tak mieliśmy dziwne szczęście bo ponoć to muzeum jest zamknięte – tak stwierdziła przewodniczka po trzeciej, i największej atrakcji miasta – zamku i pałacu.
Gdy tam w końcu dotarliśmy dowiedzieliśmy się, że Pałac i Zamek to dwa różne obiekty i każdy wymaga oddzielnego biletu, przewodnika i zgrania czasowego – wejścia o określonych godzinach. Jeszcze parę lat temu można było zwiedzać wszystkie ekspozycje tej budowli w ramach jednego biletu, parę lat temu trasę podzielono na trzy niezależne, i niezależnie płatne, trasy: pałac (Cz.: zamek), zamek (Cz.: hrad) i zbrojownię. Z naszego punktu widzenia nie wyszło to zwiedzaniu na korzyść. Co prawda – i tu wielkie uznanie dla Czechów – opisy trasy są przygotowane również po polsku, a nawet część wycieczek jest oprowadzana po polsku (muzeum zatrudnia dwie polskie przewodniczki oraz kasjera), ale konieczność zgrywania kolejności niezależnych wejść do różnych rejonów ekspozycji doprowadziła do tego że nie obaczyliśmy zbrojowni. Jej ponoć drobną namiastkę mieliśmy okazję zobaczyć na zamku (hradzie). Na dodatek pałac zwiedzaliśmy z przewodniczką polską, z dosyć ciekawą manierą opowiadania, a zamek z przewodniczką czeską, której trafiła się grupa składająca się wyłącznie z Polaków. W efekcie tego niedogrania języków przewodniczka prawie milczała, oprócz momentów kiedy to zaczepiał ją W. Ten nie przejmuje się takimi drobiazgami jak języki – szczególnie gdy są to języki mu obce, czyli prawie wszystkie.
Zarówno pałac jak i zamek zachwyciły nas oryginalnością wyposażenia wnętrz. Może i niedelikatnie, ale skutecznie, przywódca Czechosłowacji po przejęciu komunistycznej władzy nad państwem znacjonalizował zamek, wyrzucając z niego ostatnią właścicielkę (miała jeszcze trochę dóbr na zachodzie więc miała gdzie wyjechać) i – co nietypowe dla komuchów – zamiast zniszczyć lub splądrować dobra doprowadził do stworzenia perełki, bogatej w naturalne i pełne wyposażenie wnętrz z okresu zamieszkiwania pałacu przez kolejnych władców. A rodów władających pałacem/zamkiem było parę a i przechodzenie praw własności też bywało ciekawe. Jeden z właścicieli dla przykładu nabył te prawa po zamordowaniu – na zlecenie cesarza – poprzedniego właściciela, który bogactwem w oczy koląc ośmielił się powiedzieć, że brakuje mu jedynie korony cesarskiej. Pomnik kiedyś nadzianego na pikę stoi dzisiaj na placu T.G.Masaryka. Spotkaliśmy już tego delikwenta w Żaganiu – ale tam nazywał się Albrecht von Wallenstein, a tutaj Albrecht z Valdštejna.
Poniżej zamku znajduje się browar Albrecht, do którego zeszliśmy spacerkiem z podzamkowego, płatnego (50Kč) parkingu. Niestety spóźniliśmy się parę minut na zwiedzanie browaru – tury wycieczkowe są organizowane jedynie w soboty i niedziele w godzinach 13., 15. i 17. Nie chciało nam się czekać dwóch godzin na kolejną grupę. Postanowiliśmy jednak zatrzymać się na drobną przekąskę z piwem w przybrowarnianej piwiarni. By nie przesadzać z obżarstwem wzięliśmy jedynie grillowany ser (bardzo smaczny) jako podkład pod piwo (tylko Erynia, W. jako kierowca jedynie go posmakował). Aby móc lepiej poznać te piwa W. postanowił kupić butelkowane i zabrać do hotelu. Trzeba przyznać, że wszystkie piwa, które spróbowaliśmy, nie przynoszą najmniejszej nawet ujmy Frýdlantskim piwowarom. Nawet owocowe Dziwaczki (Jizerský Divočák) mają swój urok – kwaśny.
Zgodnie doszliśmy do wniosku, że warto by tutaj jeszcze przyjechać i mieszkając we Frýdlancie skosztować golonki z tutejszymi piwami (też była w menu piwiarni!).
Frýdlant – pałac, zamek i browar
Wpisany pod 2022, alkohole, Czechy, fortyfikacje, muzea, pałace
2 komentarze do Frýdlant – pałac, zamek i browar
2 komentarze do Frýdlant – pałac, zamek i browar
2 odpowiedzi na Frýdlant – pałac, zamek i browar
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- w. - Będzin – kirkut i zamek
- Erynia - Perge i Antalya
- Pudelek - Perge i Antalya
- w. - Perge i Antalya
- Pudelek - Perge i Antalya
- Erynia - Kozie sery i lenistwo
- w. - Kozie sery i lenistwo
- Pudelek - Kozie sery i lenistwo
- W. - Trzy winnice i wioska
- Mariusz Maślanka - Trzy winnice i wioska
- Erynia - Brno – spacer
- Asia - Brno – spacer
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
- Klasztor i ciastka
- Muzeum i kościół São Pedro
- Blandy’s Wine Lodge
- Spacer… i owocki
- Spacer po Funchal
starsze w archiwum
Akurat w Czechosłowacji po wyrzuceniu Niemców władze działały znacznie rozsądniej, stąd ilość dobrze zachowanych pałaców, zamków i muzeów jest o wiele większa niż np. na Dolnym Śląsku. Może dlatego, że do 1948 roku to jeszcze nie komuniści wyrzucali, a rządy demokratyczne (przynajmniej teoretycznie), które nagle chciały wykazać się bohatestwem z okrzykiem „bij Niemca”. W każdym razie taki Frydlant jest u Czechów raczej normą, u nas byłby ogromną atrakcją…
Nie widzieliśmy zbyt wielu zamków Czeskich, ale uwzględnimy Twoje informacje przy kolejnych odwiedzinach Czech.
Dziękujemy.