browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Lanckorona po latach

do albumu zdjęć

Lanckorona

Byliśmy już jakiś czas temu w Lanckoronie, ale że były to dopiero początki naszych wycieczek, to i niewiele o tej miejscowości napisaliśmy. Ot byliśmy, widzieliśmy, a ku pamięci parę zdjęć zachowaliśmy. Kilka lat później, w Akwilei natknęliśmy się na nazwisko Karola Lanckorońskiego i zaczęliśmy szukać związków pomiędzy miejscem a osobą. Związki rodzinne zapewne były, ale dość odległe w czasie, gdyż miasto zostało sprzedane na początku XVI w. przez ostatniego właściciela o nazwisku Lanckoroński. Tym razem, w nieco większym rodzinnym gronie, postanowiliśmy zobaczyć trochę więcej. Bo że rynek jest pochyły (tak prawie 10%) to widać na pierwszy rzut oka, ale zamku to już trzeba odrobinę poszukać.
Sama Lanckorona, założona jako miasto na prawie niemieckim w 1366 r., była miastem przez ponad 550 lat. Już nie jest, i raczej nie będzie, bo i wielkość, i znaczenie już nie to co za magnackich czasów. Ma to jednak swoje zalety – jest to miejsce pełne spokoju. Jak powiedział jeden z rzemieślników sprzedający swoje wyroby kamionkowe: „Sprowadziłem się tu z Krakowa rok temu i nigdy tego miejsca nie zamierzam opuszczać. Tu się żyje spokojnie”. I zapewne od tego spokoju ludzi naszło porównanie z miejscem anielskim – tak że nazwano miejscowość Miastem Aniołów. I gmina potrafi wykorzystać ten atut, organizując Festiwal „Anioł w Miasteczku”.
ceramika

anioły i koty

Motywy anielskie przewijają się również w ceramice, sprzedawanej w lokalnych sklepikach i na straganach. Nas bardziej kusiły dostępne tam też koty. W końcu końcu mamy jednego na stanie. Ciepła i uroku dodaje również zieleń i kwiaty, o które mieszkańcy widać że dbają.
Choć Lanckorona jest wiekowa, drewniana zabudowa rynku sięga ledwie końca wieku XIX w. W 1869 r. miał miejsce pożar plebańskiej stodoły, podpalonej w wyniku zemsty za mianowanie proboszczem lanckorońskiej parafii, przyjezdnego ks. Zdrzelskiego. Ogień nienawiści rozprzestrzenił się trawiąc 79 domów wokół rynku. Po kilkunastu latach, w roku 1887, powołana do życia została Ochotnicza Straż Pożarna. Tak się zastanawialiśmy, jak inaczej wyglądałoby miasto bez tego pożaru. Tego się już nie dowiemy, a bez pożaru budowle drewniane mogłyby przetrwać nawet 150 do 300 lat – w zależności od rodzaju drewna.
Po nałapaniu atmosfery spokoju okolic rynku – ciekawostka pozostała po okresie miejskim – ruszyliśmy na górę zamkową. Spacerek milusi, obok kościoła, lasem, a później ostro pod górę (no dobrze, nie aż tak ostro). Na samym szczycie najciekawszą rzeczą była wiata z ławkami. Sam „zamek”, otoczony siatką, ledwo przebija się przez zielsko. Jedynym co świadczyć może o jego znaczeniu jest kamienna tablica stojąca w pobliżu siatki.
Wokół ruin, na górze zamkowej wytyczono wiele tras spacerowych – niektóre zejścia/podejścia są naprawdę ostre. Nic to, daliśmy radę.
A jak już pospacerowaliśmy to przyszła pora na małe co nieco w zachwalanej Arka Cafe. Nie zawiedliśmy się ani na atmosferze, ani pod względem kulinarnym (ta lemoniada malinowa…)
poprzedni
następny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.