Degustacja pozwoliła nam z przyjemnością spędzić czas czekając na rundę angielskojęzyczną wycieczki po winiarni. Po odczekaniu paru chwil ruszyliśmy na zwiedzanie w towarzystwie pary emerytowanych Brytyjczyków z Dorset, było zatem kameralnie, a zarówno opowiadanie przewodniczki, jak i drobna degustacja po zwiedzaniu odbyły się sprawnie. Oczywiście nie omieszkaliśmy później porozmawiać z Anglikami… nie tylko o winie.
Wracając do rzeczy, powiedzieć że Madera to wino wzmacniane, tak jak Porto, Malaga czy Sherry, to jak nic nie powiedzieć, bowiem diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. Cofając się w czasie o kilkaset lat, należy przypomnieć, że Madera była centrum handlowym, zaopatrującym statki wybierające się w dalekie podróże zarówno do Ameryk, jak i do Azji dookoła Afryki (Kanału Sueskiego jeszcze nie przekopali). Zaopatrzenie obejmowało również lokalne wino w beczkach (woda zbyt szybko nie nadawała się do picia), znoszące dalekie podróże ze zmiennym szczęściem, a głównie to bez szczęścia (kwaśniało). Wedle legendy, pewnego razu, niewykorzystane wino po podróży do Indii zostało zwrócone do kupca, i ku zdumieniu wszystkich, okazało się, że smak „wina – wojażera”, był znacząco lepszy od oryginału. A beczułka miała przekroczyć równik aż cztery razy, ulegając wpływom tropikalnych temperatur. Sprytni kupcy latami wysyłali pełne beczki w podróż tam i z powrotem, chcąc nadać winu lepszy smak, co było dosyć kosztowną imprezą, aż wynaleziono metody, które pozwoliły na poprawę smaku na miejscu. A chodzi o canteiro i estufagem. Ta ostatnia technika została wprowadzona w 1794 r., a chodzi o zwyczajne podgrzewanie win w stalowych tankach do określonej temperatury. W Blandy’s stosowana jest wyłącznie dla win ze szczepu Tinta Negra, temperatura podgrzewania wynosi 45 stopni, proces trwa całe cztery miesiące, a następnie ostudzony trunek trafia, na minimum dwa lata starzenia, do drewnianej kadzi (balseiro).
Co ciekawe, nazwa szczepu tinta negra, dominującego zresztą w winnicach, dopiero od kilku lat może pojawiać się na etykietach win maderskich. W Blandy’s, dla trzyletnich tint, pozostawiono nazwy tradycyjne, a mianowicie: Duke of Sussex (serio!), Rainwater, Duke of Cumberland, Duke of Clarence. Tu Erynia nie wydzierżyła i zażartowała pytając: „Ale ten Duke of Sussex to chyba nie od księcia Harry’ego?”. Przewodniczka aż się zaperzyła, zaprzeczając. W końcu trzeba było mieć jakieś osiągnięcia w życiu i zasługi dla Zjednoczonego Królestwa, by trafić na etykiety Blandy’s. Taki Jerzy Plantagenet, Duke of Clarence, dla przykładu, wybrał piękną śmierć przez utopienie w beczce maderskiej malwazji. O zasługach dla samej Anglii nie będziemy tu dyskutować, ale skoro nawet Szekspir go uwiecznił w swych dziełach… Tymczasem, podczas całej tej tyrady, z tyłu dobiegał cichy chichot angielskiej pary…
Z kolei canteiro, jako wcześniejsza metoda naturalna i znacznie dłuższa, używana jest wyłącznie dla trunków szlachetniejszych, czyli wyżej wymienionych białych. A chodzi tu o przetrzymywanie win w beczkach w nagrzanych pomieszczeniach, czyli – w maderskich warunkach – na strychach. A że pełne beczułki swoje ważą, beleczki stropowe są imponujących rozmiarów. I tak, będąc w 500-letnim budynku, czuć było ten „ciężar” historii. Można więc stwierdzić, że jeżeli znajdziemy się przypadkiem w miejscu gdzie starzeją się wina w beczkach, i nie jest to piwnica, a strych – to znaczy, że jesteśmy na Maderze.
Samo wzmacnianie wina alkoholem, miało miejsce dopiero w połowie XVIII w., początkowo był to aguardente, czyli bimber z lokalnej trzciny cukrowej, następnie destylaty proweniencji francuskiej.
W 1822 r. (po Napoleonie I) import powyższego został zakazany, więc znów wina wzmacniano lokalnymi wyrobami. Obecnie, Blandy’s stosuje 96% spirytus z trzciny cukrowej, nie wpływający negatywnie na końcowy smak trunku. Jak najbardziej zgadzamy się z powyższym twierdzeniem.
Rodzina Blandy jest obecna na Maderze od 1808 r., kiedy to John Blandy pojawił się na wyspie z listami polecającymi i zaczął pracować dla kupców winnych. W 1811 r. założył własną firmę handlującą, a następnie również produkującą wino, którą obecnie prowadzi już przedstawiciel siódmego pokolenia Chris Blandy.
Z ciekawostek:
- to Blandy’s jako pierwsi w 2000 r. wprowadzili na rynek wysokiej jakości maderę rocznikową, poza bardzo drogimi długo dojrzewającymi winami. Był to trunek sześcioletni z 1994 r., za bardzo przystępną cenę. Trend ten podchwyciły również inne firmy, tworząc przy okazji nową kategorię win premium.
- firma posiada jedynie 6 ha własnych winnic. Winne grona skupują od drobnych producentów w pełni ufając specjalnej firmie (laboratorium) testującej winogrona i wystawiającej im certyfikat jakości. Nie dopytaliśmy czy jest to część IVBAM.
PS Zaniepokojonych informujemy, że W. zakończył był kurację antybiotykową w poniedziałek.
PS1 Wina Blandy’s można kupić na miejscu w Funchal, a odebrać na lotnisku w sklepie Portfolio, w strefie bezcłowej, już po kontroli bezpieczeństwa.
Podkład muzyczny: „Pequeno Fado - Monica Molina”
udostępniony przez archive.org
Bardzo dziekuje za te winne opowiastki!
Nam również jest miło i zapraszamy do podążania naszym śladem – lub wyznaczania własnych ścieżek.