browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Szybowiec i Kozy

do albumu zdjęć

Szybowiec

Co jakiś czas W. robi Erynii niespodzianki z okazji urodzin (choć nie zawsze w terminie), coraz bardziej przechodząc samego siebie. Tak było i tym razem. Jakieś pół roku wcześniej podczas rozmowy w pracy dowiedział się, że jedna z koleżanek ma w rodzinie znanego pilota szybowców – jednego z dwóch pilotów, którzy jako pierwsi przelecieli szybowcem nad Himalajami – Krzysztofa Stramę. Lepszego pilota, któremu mógłby powierzyć życie Erynii, W. nie mógł sobie wymarzyć. Toteż nie marzył tylko zaczął czynić przygotowania. Niestety zgranie czterech elementów (czasu pilota, Erynii, gotowości sprzętu i pogody) nie jest tak proste. Erynia dowiedziała się, że przygotowuje niespodziankę dopiero w urodziny – gdy ją przepraszał, że czas „odbioru” niespodzianki może się opóźnić. I trochę się opóźnił – tak z miesiąc – aż w końcu zaprosił Erynię do samochodu, zawiózł do Bielska Białej i z miną niewiniątka, zaparkował na parkingu Aeroklubu Bielsko-Bialskiego. Tu już Erynia nie miała najmniejszych wątpliwości, że znów znajdzie się w powietrzu, nieznane było tylko narzędzie. Gdy się dowiedziała, że będzie to szybowiec W. usłyszał: „Skąd wiedziałeś, że zawsze chciałam polecieć szybowcem?” Nawet gdyby nie było to jej marzeniem to i tak pozostałoby: „Cóż było czynić?”. Erynia wdziała wypożyczony szybowcowy kapelutek, plecak ze spadochronem, wysłuchała instrukcji co może (podziwiać widoki i uchylić szybkę by się nie udusić w trakcie lotu), a czego nie (nie blokować, a najlepiej nie dotykać niczego, absolutnie nie zrzucać bez potrzeby pokrywy kabiny szybowca, gdyż jest to jedna z droższych części szybowca). W tym punkcie zadała pytanie, a co ma u diabła zrobić jak pilot w powietrzu straci przytomność? Pilot Krzysztof oznajmił, że nie ma takich zamiarów, gdyż ma trójkę niepełnoletnich dzieci. Niemniej jednak poinstruował ją jak należy postąpić na wypadek problemów. On zrzuci osłony (wtedy Erynia też będzie mogła), następnie ma wypiąć pasy, wyleźć z kokpitu jak z wanny, a jak już wylezie to pociągnąć za uchwyt spadochronu. Średnio pocieszona Erynia zasiadła w kabinie i dała się ponieść.

Urodzinowy lot

Po chwili lotu, Erynia nareszcie zrozumiała rzucane od kilku dni mętne aluzje W., nawiązujące do jednej z książek Cejrowskiego, w której opisał romantycznego pilota chcącego oświadczyć się w helikopterze, w czasie zachodu słońca. Romantyzm romantyzmem, ale serce panny przegrało z żołądkiem, a zawartość obfitego obiadu znalazła się na szybie, zanim pilot zdążył wyjąć pierścionek z kieszeni. (nie jesteśmy wielbicielami pana WC – dobry przyjął sobie skrót – ale podczas pobytu w Parszczenicy mieliśmy ograniczony zakres lektur). W. co prawda nie zamierzał się oświadczać, ale na wszelki wypadek nie zaserwował Erynii zbyt obfitego śniadania. Zresztą zagrożenia nie było, chociaż piloci na lotnisku podali jej parę sugestii co do… Jedną z ciekawszych była – zdejmij kapelutek i…
Jesienna pora, koniec sezonu i kiepskie warunki sprawiły, że pilot nie mógł zbyt poszaleć – samolot wyciągnął szybowiec na 800m, w okolice Szyndzielni, chwilę poopadali, ale udało im się trafić na jeden komin, gdzie trochę się pokręcili nabierając wysokości. Erynia miała okazję załapać się na kilka akrobacji, w czasie których okazała się jednak bez serca, za to z żołądkiem ze stali, zawodząc zarówno W. (W.: E tam!), jak i co poniektórych panów z obsługi lotniska, którzy dowiedziawszy się o debiutantce w szybowcu szykowali się na widowisko. Zresztą, po co tracić czas na żołądek, mając do dyspozycji świetne widoki na Bielsko-Białą i okoliczne góry? Kapitalna zabawa!
Lot lotem, ale nieczuły eryniny organizm domagał się po rozrywce świeżej dostawy kalorii – te uzupełniliśmy w przylotniskowej Fly Cafe, za przyzwoitą cenę, w pełni odpowiadającą poziomowi posiłku. Na deser strucla jabłkowa, (dla niepoznaki nazwana w karcie strudlem) i życie było piękne, dopóki W. nie uzupełnił dnia o jeszcze jedną atrakcję. Stwierdził, że lot to jest „zaległy” prezent, a dzień wycieczkowy to zupełnie inna sprawa i zabrał nas do Kóz – miejscowości pod
do albumu zdjęć

Kozy

Bielskiem-Białą z dużym i bardzo interesującym kamieniołomem. No to poszliśmy pozwiedzać. Niestety, jest to miejsce bardzo uczęszczane przez turystów wszelkiej maści (i nie tylko). Może nie obijaliśmy się łokciami o innych spacerujących, ale i tak nie były to ulubione przez nas klimaty. Niemniej jednak, dysząc na podejściach pospacerowaliśmy po drogach transportowych dawnego kamieniołomu zachwycając się panoramami (Erynia) i przekrojami geologicznymi (W.). Nie pchaliśmy się już do Wilczego stawu – ścieżka była wąska i musielibyśmy na niej walczyć o miejsce nie tylko z turystami pieszymi, ale i rowerowymi. Drugą przykrością był widok ściętych, pięknych, starych drzew. Na widok harwestera pojawiły się u Erynii ciągotki mechanika – „Jak by to zepsuć?”.
Ponieważ Kozy są pomiędzy Bielskiem-Białą a Kętami, czyli po drodze do domu, to nie udało się W. ominąć Ice Spot, naszej ulubionej lodziarni. I to już była wisienka na urodzinowym torcie.
poprzedni
następny

2 odpowiedzi na Szybowiec i Kozy

  1. Alicja

    No kurczę! W rodzinie mam pilota wojskowego, oblatywacza samolotów wojskowych, o szybowcach nie mówię, oraz jego córkę, która też taka śmiała była i nawet szybowcami latała!
    Podziwiam Erynię – ja od zawsze nie cierpię latać samolotami, aczkolwiek to robię, “latam, bo muszę! latam bo muszę, muszę!”.
    Moje gratulacje!
    Latanie wielkimi samolotami, jak to bywa w moim przypadku to takie leżenie na tapczanie. Małe samoloty (też miałam nieprzyjemność, na szczęście na krótkich trasach) to bujanie. Skoki ze spadochronem?! Nigdy w życiu, zapomniałabym, co miałabym nacisnąć w którym miejscu i kiedy! Ale gdybym miała ze 20+ lat, a może kapkę więcej – kto wie…

    • w.

      Zacytuję mój ulubiony kawałek „Diuny” Franka Herberta:
      Nie wolno się bać, strach zabija duszę.
      Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie.
      Stawię mu czoło.
      Niech przejdzie po mnie i przeze mnie.
      A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę.
      Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic.
      Jestem tylko ja.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.