browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Na południe, do Erdeven

do albumu zdjęć

Port de Bélon

Nadszedł czas na zmianę lokalizacji. Po zdaniu kluczy pojechaliśmy na południe. Pierwszym przystankiem był Port de Bélon, słynący z hodowli ostryg. Praktycznie co kawałek można napotkać coś pomiędzy sklepem, a restauracją, w której można skosztować ostryg z muscadetem lub dań rybnych. Można też było kupić skorupiaki na wynos. My skorzystaliśmy z pierwszej opcji – plates (płaskie) numer 3, do tego spożywane na tarasie z widokiem na port, były świetne (12 ostryg – 20€). Zanim wszakże zasiedliśmy do jedzenia, zrobiliśmy sobie mała rundkę po lesie trasą wzdłuż zatoki. Jest kilka wariantów tej trasy (3, 6 lub 9 km) – ze względu na puste żołądki wybraliśmy najkrótszy. Ze ścieżki spacerowej rozciągały się widoki na zatokę, domki, jachty, motorówki, a w pewnym momencie na nurka trenującego psa do ratowania tonących. Widok był cudny, gdy pies, „uratowawszy” pana, wpychał go następnie do wody.
do albumu zdjęć

Merrien

Kolejnym punktem trasy był ponoć najmniejszy w Bretanii porcik Merrien gdzie, oprócz zamkniętej ostrygarni, zobaczyliśmy stanowiska karabinowe z II wojny światowej. Zeszliśmy też na skałki pełne ostryg i innych skorupiaków, poprzestając na podziwianiu, a bez krwiożerczo-spożywczych zamiarów. Sam port to była długa wąska zatoka w której stacjonowały same jachty lub motorówki. Zabudowania portowe były nijakie. Dużo lepiej prezentowały się okoliczne domki, których obejrzeć niestety nie zdążyliśmy bo czas już się było zakwaterować. W Erdeven kwatera okazała się trochę gorsza i dużo mniejsza niż poprzednia. Wyposażenie było gorsze lub gorszej jakości, jedynie ogródek był znacząco bardziej interesujący. Fakt – była tańsza. Tuż obok domku przechodzi ścieżka wiodąca do megalitów przy polach, a później w lesie i dalej aż do Alignements de Kerzérho. Spędziliśmy wśród nich sporą część popołudnia. Oprócz nas „kontentował się” menhirami, trochę bardziej „naukowo”, „spirytualista”. Musi wyczuwszy sceptycyzm W., wysłał złe fluidy, dzięki którym trzasnął filtr polaryzacyjny w aparacie W. Przypomniały nam się Bałkany… Inna grupka „wierzących” trzymała się w kole za ręce, i zaproponowała nam dołączenie do swojego grona.
do albumu zdjęć

Menhiry w Erdeven

Szczerze woleliśmy wygłaskać dogo-podobnego (acz mniejszego psa) o pięknym złocistobrązowym ubarwieniu, należącego do jednej z uczestniczek. Poza tym W. woli indywidualne kontakty z kamulcami. Oczywiście musiał gadać „głupoty” jak by już tutaj kiedyś bywał, ale Erynia przeszła nad tym do porządku dziennego. W drodze powrotnej trafiliśmy znów na „spirytualistę”, i tym razem usiłowaliśmy odgadnąć rodzaj i przeznaczenie dziwnego przyrządu chałupniczo sporządzonego z kryształów – kwarc i hematyt(?) – drucików miedzianych poskręcanych nad magnesem, bateryjki i świecącej na niebiesko diody. Pan z grubsza objaśnił, że miałby on mierzyć przepływy, a nawet „skręcanie się” energii, po czym zapytał czy jesteśmy z Rosji… Cóż, ostatnio nagminnie o to jesteśmy pytani (włączając w to tekst „wy gawaritje pa ruski” wymawiane z francuskim akcentem). W. z szerokim uśmiechem odparł (a Erynia z jeszcze szerszym przetłumaczyła), że jeśli jeszcze raz ktoś nas spyta czy jesteśmy z Rosji, to (w niczym nie ubliżając Rosjanom) niewątpliwie energia tego miejsca mierzalnie wzrośnie, a nawet zacznie się skręcać. Tym razem aparaty pozostały całe…
 

Podkład muzyczny: „Micamac Concerts Andro
udostępniony przez Micamac – osobiście

poprzedni
następny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.