świątynie
Nad Soczą
Również nad rzeką Soczą, znajduje się urokliwe miasteczko Gradisca d’Isonzo, zaliczane do najpiękniejszych włoskich miasteczek, o historii udokumentowanej już od XII w. Miasteczko należało do patriarchów Akwilei, następnie przewinęła się Serenissima (Wenecja), później Habsburgowie. Te wszystkie zmiany odbiły się na zamku, początkowo budowanym przez Wenecjan, z udziałem Leonarda da Vinci, a następnie przebudowanego przez Habsburgów. Obiekt był zamknięty i to … Kontynuuj czytanie
Izola i Piran
Po wyskoku włoskim przyszedł czas i na słoweński. Nad Zatoką Tresteńską zostały nam do obejrzenia jeszcze dwa słoweńskie miasteczka: Izola i Piran. No to już świtkiem koło południa ruszyliśmy do Słowenii. Po drobnym krążeniu (roboty drogowe), W. przełączył nawigację na tryb drogi płatne dozwolone (mieliśmy wykupioną winietę na Słowenię) i w miarę szybko dotarliśmy do Izoli. Parking pod chmurką, … Kontynuuj czytanie
Triest – San Giusto
Dzień rozpoczęliśmy późno (nawet jak na nasze wakacyjne standardy) – wyszliśmy z hotelu przed 12. Jedynym planem ten dzień było wzgórze San Giusto. W. rzucił okiem na mapę i wyznaczył trasę optymalną przez ruiny rzymskiego amfiteatru (Teatro Romano) przeznaczonego dla 3,5-6 tyś. widzów. Może i bywało tam kiedyś tylu ludzi, ale obecnie świecił on pustkami, wyglądało, że był niedostępny. Przy … Kontynuuj czytanie
Triest – port
Światełka na kokpicie Drakula nadal się świeciły, ale jak można było jechać to pojechaliśmy. Tym razem W. wybrał opcję „omijaj trasy płatne” i nie dość, że pooglądaliśmy przydrożne miasteczka to jeszcze wjechaliśmy do Triestu od strony Carso (sł. Kras) przez jeden z punktów z najpiękniejszym widokiem na Triest. Znowu nam się fuksło. Podobnie było w kwestii miejsca parkingowego. Byliśmy … Kontynuuj czytanie
Palmanova
W Palmanova zaparkowaliśmy pod muzeum wojskowości przy Porta Cividale i pierwsze nasze kroki skierowaliśmy do tego właśnie muzeum. Nie udało nam się zbytnio rozkręcić dwóch jegomości ubranych w wojskowe uniformy, ale w ramach swobodnej rozmowy dowiedzieliśmy się, że zarówno to muzeum, jak i drugie przy Wielkim Placu (Piazza Grande), dostępne są za darmo. Cudnie, po zwiedzeniu więc jednego … Kontynuuj czytanie
Skansen Pribylina
Dzień powrotu zawsze jest trudny do zaplanowania. Niby wiadomo ile jest czasu i jak dzień ma się skończyć, ale są i ograniczenia z tym związane – trzeba wrócić do domu. Mieliśmy do wyboru parę miejsc, ale albo były zbyt daleko, albo zbyt mało czasu by nam zajęły, wybraliśmy więc skansen: „Múzeum liptovskej dediny Pribylina”. Po szybkim i sutym śniadaniu, pakowaniu … Kontynuuj czytanie
Huta, kościół i skansen z „vlakom”
M. zawsze z wielkim sentymentem opowiadał nam o Słowacji. O ile dla nas był to kraj z reguły tranzytowy, o tyle dla Niego zazwyczaj docelowy. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że M. mieszka zaledwie godzinę od granicy. Wpadliśmy ostatnio na pomysł wspólnego wypadu, gdzie M. miałby nam pokazać parę swoich ulubionych miejsc. Tym sposobem mieliśmy już zagospodarowany długi sierpniowy weekend. … Kontynuuj czytanie
Beskid w drewnie
Stworzyliśmy potwora. Oboje doszliśmy do tego tego wniosku, gdy kolega M. zgłosił się do nas z listą gotowych miejsc do zobaczenia w sobotę. Oczywiście z dziką rozkoszą przystaliśmy na propozycję i o poranku ruszyliśmy w drogę. Tym razem Furia została w domu, nadzorowana przez Mamę Erynii. Trzeba kota socjalizować. Wracając do rzeczy, tradycyjnie zgarnęliśmy M. w Andrychowie i przez Przełęcz Kocierską pojechaliśmy do Gilowic … Kontynuuj czytanie
Kot w skansenie i inne
Pogoda jak marzenie, trochę słońca, trochę niezbyt groźnych chmurek, aż wstyd byłoby nie skorzystać, szczególnie że przyjaciel W. z dawnej pracy zapraszał do siebie do Bystrej Podhalańskiej. Zaproponowaliśmy wspólny wypad koledze M., on w zamian podrzucił nam ciekawe miejsca do obejrzenia po drodze. Na pierwszy ogień (oby nie rzeczywisty!) poszedł Dwór w Stryszowie. Ma on co prawda udokumentowaną … Kontynuuj czytanie
Kościół, wieża i obiad
Po obejrzeniu pałacu zostaliśmy, przez przemiłą Panią oprowadzającą, zachęceni do odwiedzenia Kościoła Świętego Krzyża, który księżna Dorota Talleyrand-Périgord przeznaczyła na grobowiec rodzinny książąt żagańskich bo Kościół Katolicki, jako ewangelików, nie pozwolił pochować ich w żadnym ze „swoich” kościołów. W efekcie w małym kościółku znalazły się trzy wielkie sarkofagi zajmujące znaczącą część jego powierzchni. Cały kościółek współgra ze stylem … Kontynuuj czytanie
Śmietnik w Ośle
Z pełnymi brzuchami ruszyliśmy w dalszą drogę, na której W. ustawił punkt typu „zrujnowany pałac”. Erynia dodała jeszcze punkcik „kościół z cebulastym dachem”. O ile gotycki kościół filialny pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Rudawicy był zamknięty (co jest normą) to okolica wyglądała na czystą i zadbaną. Na kamiennych murach zewnętrznych widać było kolejne etapy rozbudowy kościoła (XIV-XVIII w.), … Kontynuuj czytanie
Opactwo Lubiąż
Kolejne warsztaty winiarskie zaprowadziły nas znowu do Wrocławia. Według W. ciężka choroba sommelierów i sprzedawców każe im niestety promować tylko wina wytrawne i wytrawne z bąbelkami [W.: „w większości nie nadających się do picia – bo wytrawne”]. I jest to nawet zrozumiałe – łatwiej stworzyć duży popyt na byle co, nadające się tylko jako dodatek do jedzenia (i to też nie zawsze), … Kontynuuj czytanie
Kcynia
Z Nakła nad Notecią Asia zabrała nas do pobliskiej Kcyni, na spotkanie z Justyną (też znajomą z Internetu) – pomysłodawczynią i prowadzącą Dźwiękowe Archiwum Kcyni. Projekt wymyślony został na 750-lecie miasta, by zbierać relacje starszych mieszkańców, stare pocztówki i fotografie utrwalające miasto, zanikające coraz bardziej pod kolorowym tynkami (patrz: Urząd Miejski) i plastikowymi oknami i drzwiami, czy zabytkowe budynki, których właściciele zgłaszają … Kontynuuj czytanie
Widoki Paleokastritsy
Dwa zakręty dalej był zaplanowany przez nas punkt „Bella Vista” – reklamowany jako piękny widok z panoramą na Paleokastritsę, i nie tylko. Co prawda sama restauracja Bella Vista była zamknięta, ale z leżącej obok kawiarni Golden Fox widok był równie piękny. Przy okazji Erynia zafundowała sobie ostatni z reklamowanych, a niespróbowanych, wyrobów wyspy: cafe freddo. Oboje stwierdziliśmy, że nie jest to … Kontynuuj czytanie
Kerkyra [2]
Ponieważ mieliśmy kilka kilogramów luzu w bagażach, postanowiliśmy uzupełnić zapasy kumkwacie i wyskoczyliśmy do Vassiliakisa – najstarszej na wyspie (od 1960 r.) destylarni i wytwórni wyrobów z kumkwatu. Oprócz standardowych dżemów, owoców w syropie i nalewek, Vassiliakis ma również swoje oliwy, wina, duży sklep o staromodnym wystroju, co tylko dodaje mu uroku, a pod powałą gniazda z jaskółkami – „na szczęście”. Tego się nie spodziewaliśmy. Nie ma … Kontynuuj czytanie
Mon Repos
Pałac Mon Repos odwiedziliśmy dwukrotnie i to nawet nie dlatego że jest on tego specjalnie wart, ale dlatego że za pierwszym razem spóźniliśmy się i muzeum były już zamknięte. Jest ono otwarte do 15:30 (latem?!). Pałac i otaczające go ogrody mogłyby stać się popularnymi wśród Brytyjczyków, o ile Grecy o to zadbają i zrobią to w miarę szybko (Grecy? – niemożliwe), bo jest … Kontynuuj czytanie
Od grobli do twierdzy
Jadąc dalej, z drogi zobaczyliśmy groblę z lotniskiem po jednej stronie, monasterem Vlacherna i Mysią Wyspą po drugiej, a wszystko to nad laguną. Natychmiast podjęliśmy właściwą decyzję i szybko zaparkowaliśmy samochód. Sama grobla, jest świetnym miejscem do obserwowania i robienia z bliska zdjęć startujących i lądujących samolotów. Przednia rozrywka, a dodatkowo można sprawdzić godziny przylotów i odlotów na stronie lotniska. Grobla prowadzi na półwysep Kanoni, … Kontynuuj czytanie
Punkty widokowe i kanał
Po stronie południowej przyszedł czas na część północną. Zaczęliśmy od pobliskich okolic, bo po jakichś 10 km, GPS zawiódł nas do Agios Stefanos, a konkretnie do małego, wolnego od turystów acz malowniczego portu rybackiego. Pokręciliśmy się tam chwilę, W. ponapawał się nie tylko morzem, ale i odsłoniętą strukturą skał (zlepieńce na zmianę z iłami). W okolicy miasteczka Peroulades, … Kontynuuj czytanie
Klasztor, koniec i jezioro
Po drobnym spacerze ruszyliśmy w dalszą drogę na południe po punktach wymyślonych przez GPS-a W. Pierwszą z „atrakcji turystycznych” był chyba 4 gwiazdkowy hotel, bo nic innego w pobliżu nie znaleźliśmy, chyba że za miejsce godne zobaczenia uznamy ujście rzeki pełne ryb pomiędzy którymi pasły się dwa żółwie. Niestety żółwi nie udało się sfotografować. Widocznie wszystkie, które nie … Kontynuuj czytanie
Złotów (… i historia)
Z muzeum skierowano nas do Informacji Turystycznej w starym spichlerzu, gdzie ponoć na jego najwyższym piętrze można by zobaczyć wystawę poświęconą przedwojennej szkole polskiej na Ziemi Złotowskiej. Faktycznie, była, a przemiły Pan na parterze budynku, gdy spytaliśmy o tę wystawę, zaczął nas zalewać informacjami – uwielbiamy to! I zaczęła się zabawa w pomieszaną opowieść o Złotowie i o szkołach, i o ludziach tutaj mieszkających od wieków … Kontynuuj czytanie

